Nie zamiatamy pod dywan
Bp Piotr Libera Jakub Szymczuk/Agencja GN

Nie zamiatamy pod dywan

Komentarzy: 3

Gość Niedzielny

GOSC.PL

publikacja 30.09.2010 06:18

O religijności Polaków i rozwiązywaniu trudnych spraw z udziałem księży z bp. Piotrem Liberą rozmawia Bogumił Łoziński.

A jak wyglądają powołania do seminarium duchownego?
– W płockim seminarium ostatnie trzy lata były pod tym względem bardzo stabilne. Na pierwszy rok zgłaszało się około 15 kandydatów. W tym roku niestety jest ich o kilku mniej. Jednak na razie w Płocku nie mamy powodów, by narzekać na brak powołań, choć bez wątpienia w tej kwestii zapala się pomarańczowe światło. Nie wiem, czy czeka nas w przyszłości scenariusz taki, jak w krajach Europy Zachodniej, to znaczy puste seminarium. Nie można tego wykluczyć. Z natury jestem optymistą. Wierzę, że ten czarny scenariusz nas ominie.

Jakie są powody spadku powołań?
– Oprócz oczywistych, jak laicyzacja czy materializm, widoczne jest zanikanie wrażliwości religijnej w społeczeństwie. Dotyczy to też rodzin, w których wzrastają młodzi ludzie. Jeżeli są one duchowo wyziębione, to nie będą sprzyjały rodzeniu się nowych powołań do służby Bożej. Inne powody to coraz większy chaos ideowy młodego pokolenia, brak zapotrzebowania na głębsze życie duchowe, a także swoisty brak mody na kapłaństwo. Spowodowany jest on z jednej strony tzw. czarnym piarem medialnym wokół Kościoła, a z drugiej strony negatywnymi postawami niektórych księży.

W diecezji płockiej znane są przypadki takich postaw, np. nierozliczenie publicznych środków zaciągniętych przez miejscową Caritas w 2007 r. Jak ta sprawa została rozwiązania?
– Kiedy w 2007 r. objąłem diecezję płocką, musiałem zmierzyć się z kilkoma poważnymi problemami. Jednym z nich jest rozliczenie 16 mln zł otrzymanych przez płocką Caritas z Europejskiego Funduszu Społecznego. Zleciłem audyt w tej sprawie, a jego wyniki zostały przekazane do Prokuratury Okręgowej w Płocku. Część tych środków została wydana zgodnie z przeznaczeniem na realizację czterech programów pomocowych, m.in. na rzecz bezrobotnych, jednak były także nieprawidłowości, które obecnie bada prokuratura. Czekamy na wyniki śledztwa i jesteśmy gotowi zwrócić nierozliczone środki, choć ze względu na ich wielkość jesteśmy w stanie to zrobić w ratach. Nie mamy nic do ukrycia, nie uchylamy się od odpowiedzialności.

Jak mogło dojść do takich nieprawidłowości?
– Najprawdopodobniej nie zadziałały mechanizmy kontrolne. Nie stosowano zasady ograniczonego zaufania. Być może ludzie Kościoła też nie byli odpowiednio przygotowani, by zarządzać tak dużymi kwotami.

To może Kościół nie powinien wchodzić w przedsięwzięcia, które go przerastają albo zmuszają do rozbudowy instytucjonalnej?
– Już kilka lat temu, jako sekretarz Konferencji Episkopatu Polski, wyrażałem swoje obawy co do zdolności prawidłowego wykorzystania przez podmioty kościelne znacznych środków finansowych pochodzących z UE. Przecież, aby z nich korzystać, musi być absolutna przejrzystość i jasny system kontroli. Przypadek płockiej Caritas pokazuje, że moje obawy nie były bezpodstawne. Z drugiej strony, aby prowadzić działalność charytatywną, np. pomagać bezrobotnym, prowadzić hospicja czy domy samotnej matki, musimy mieć materialne środki.

Gdy obejmował Ksiądz Biskup diecezję płocką, głośna była sprawa nadużyć seksualnych dokonywanych przez duchownych. Jak ten problem został rozwiązany?
– Ta sprawa dotyczyła czterech kapłanów na ponad 600 pracujących w diecezji płockiej. Powołałem trzyosobowy zespół do przeprowadzenia rozmowy z ofiarami molestowania i przesłuchania oskarżonych kapłanów oraz osób mogących w tej sprawie posiadać jakąś wiedzę. Powstał raport, który na początku 2008 r. przesłałem do Stolicy Apostolskiej do Kongregacji Nauki Wiary, zajmującej się tymi problemami.

oceń artykuł Pobieranie..