Jak pomóc dziecku odnaleźć swoją drogę, być może 'zwyczajną', jeśli narzuca mu się potrzebę bycia wyjątkowym.
Niezdolność dostrzegania wad swojego dziecka może wynikać z niezdolności domyślania się własnych. „Widzę w nim podobny sposób bycia" - zauważył pewien ojciec. „Ja sam nie nazywam swoich cech wadami, dlatego usprawiedliwiam je w nim". Jeśli rodzic postrzega niektóre swoje zachowania jako pozytywne, tak samo będzie odnosił je do syna, jak w poniższym przykładzie.
Jego wady są cnotą
Mój dziesięcioletni syn chce robić tylko to, co jemu się podoba. Nie słucha, co mówimy, usiłuje przekraczać wszystkie ograniczenia: trzeba ciągle na niego krzyczeć, grozić, a on i tak upiera się przy swoim. Doprowadza nas do szału. Kiedy mówię mu: „Idź umyć zęby", ociąga się, niegrzecznie odpowiada, zaczyna zajmować się czymś innym. Wciąga nas w niepotrzebne, jałowe dyskusje, by udowodnić, że nie mamy racji, jesteśmy dla niego źli i niesprawiedliwi. Także z kolegami bez przerwy się kłóci. Gdy postanowi „coś zniszczyć", zrobi to w sposób arcyskuteczny. Mówi do matki: „Chcesz zobaczyć, jak ci zepsuję dzień?". I udaje mu się to znakomicie. Na kolację poprosi o jakąś potrawę, potem jej nie tknie... wszystko po to, by nas ukarać". „Co pan myśli o charakterze swojego syna?" - pytam. „Myślę, że ma tupet podobnie jak ja. Przez całe życie nie pozwoliłem nikomu wtrącać się w moje sprawy i robić mi wody z mózgu. Będzie kimś, kto wymusi dla siebie szacunek, jak to zrobiłem ja. Ma zadatki na lidera, to mi się podoba. Po cichu cieszę się, że posiada takie cechy".
Kto nigdy nie potrafił przyznać się do negatywów, ten nie będzie mógł „zobaczyć ich" w dziecku. Chwaląc wady potomka jako własne, nie znajdzie wystarczającej motywacji, by je poprawiać. Będzie dumny z syna z tych samych niewłaściwych powodów, z których jest dumny z siebie. Tą samą miarą będzie mierzył siebie i potomka, ale z dwóch błędów nigdy nie powstanie coś dobrego. „Zdaję sobie sprawę, że mój syn ma pewne wady - stwierdził inny ojciec - które jednocześnie podziwiam. Dlatego nie jestem do końca przekonany, czy koniecznie trzeba je naprawiać". Tymczasem nauczyciele skarżą się na agresję dziecka, jego skłonność do robienia tylko tego, na co ma ochotę. Z lekceważeniem odnosi się ono do poleceń dorosłych i zwykłych upomnień mających na celu zmianę zachowania, szczególnie w klasie, jednak takie właśnie zachowania uzyskują aprobatę ojca jako zwiastuny silnej osobowości, która umie wywalczyć dla siebie szacunek niczym przyszły lider. Utrzymując taką perspektywę, rodzic nie znalazł w sobie wystarczającej determinacji, by położyć kres nieustannym drobnym aktom terroru, obecnym w życiu rodzinnym.
W gruncie rzeczy, choć nie zawsze zachowuje się „w sposób właściwy" - przyznał - cieszę się, że jest osobą, z którą muszą się liczyć. Jeśli zacznę walczyć z tą skłonnością, boję się, że zniszczę jego osobowość i przekreślę mu przyszłość. Dziś trzeba być silnym, by wypłynąć na powierzchnię i zrobić w życiu karierę. Ojciec chciałby „naprawić" arogancję syna, a jednocześnie po cichu się nią cieszy. Pragnąłby zamienić jego tupet i bezwzględność na skłonność do przewodzenia innym. Rozdarty wewnętrznie, nie mógł otrzymać wsparcia w formie wewnętrznego przekonania, że syn musi się poprawić w sposób autentycznie bezinteresowny dla jego własnego dobra. Wątpliwości, czy przypadkiem mu nie wyrządzi krzywdy, pozbawiły rodzica niezbędnego poczucia, że czyni słusznie. Dopiero gdy uświadomił samemu sobie, co przeszkadzało mu w sprawowaniu uczciwej władzy nad synem, odzyskał zdolność do pomocy mu w stawaniu się niezależnym i okazywaniu szacunku bez poddawania się przedwcześnie tyrańskim kaprysom przyszłego lidera.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).