“Przywykliśmy do sytuacji podziału w chrześcijaństwie i to jest być może jednym z największych naszych grzechów” – przestrzegał swego czasu ks. prof. Wacław Hryniewicz.
Nadal borykamy się z określeniem samej wizji jedności do jakiej mają dążyć chrześcijanie. Po 40 latach możemy jednak zobaczyć, że dużo rzeczy zostało osiągniętych w teologicznym podejściu do spraw ekumenizmu, a także w zmianie mentalności Kościołów. Proces ten nie odbywa się bez oporów pewnych środowisk, które wszędzie dostrzegają zagrożenie dla własnej tożsamości wyznaniowej. Bronią tej tożsamości tak, że staje się ona wręcz pewnego rodzaju idolem. To z kolei uniemożliwia rzeczywisty postęp w dialogu.
KAI: Kościół katolicki stosunkowo późno włączył się w dialog ekumeniczny…
– Inne Kościoły uczyniły to ponad pół wieku wcześniej. Ruch ekumeniczny narodził się, tam, gdzie doszło do największego rozbicia – wśród Kościołów protestanckich. Później włączyły się do niego Kościoły prawosławne, a katolicy na końcu. Trzeba było nadrabiać zaległości. Obecnie tempo życia jest tak zawrotnie szybkie, że i w ekumenii musimy za nim nadążać. Pojawiają się problemy natury etycznej, takie np. jak legalizacja i błogosławienie par homoseksualnych, fakt wyświęcenia biskupa anglikańskiego o orientacji homoseksualnej. Wiele napięć stwarzają także święcenia kapłańskie kobiet.
KAI: Czy sprawy te jeszcze bardziej nie wyhamują dialogu ekumenicznego, a nawet go nie zawieszą?
– Praktyka wyświęcania (ordynacji) kobiet szeroko rozpowszechniła się w Kościołach protestanckich. Od pewnego czasu podobnie postępują Kościół anglikański oraz niektóre Kościoły starokatolickie. W obliczu stanowczych oświadczeń, że Kościół rzymskokatolicki i Kościół prawosławny nigdy tego nie uczynią, sprawa ta na pewno stanowi poważną trudność w dialogu ekumenicznym. W tym przypadku odwołam się ponownie do wspomnianej już idei hierarchii prawd. Święcenie kobiet to nie koniec świata! To tylko koniec pewnej tradycji w chrześcijaństwie. Jeżeli sprawa pochodzi od Boga to nie pomogą nawet największe sprzeciwy. Mądry uczony żydowski, Gamaliel z Dziejów Apostolskich radził: “Jeżeli bowiem jest to wymysł czy dzieło czysto ludzkie, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście pochodzi od Boga, nie zdołacie ich zniszczyć. Może się przy tym okazać, że walczycie z Bogiem” (Dz 5,38-39).
KAI: A jeśli walczymy z Bogiem?
– Tradycja chrześcijańska ma w sobie wymiar ciągłości, ale ma także momenty zerwania ciągłości i odejścia od wiekowych doktryn czy praktyk. Nie wszystko w chrześcijaństwie jest ewangeliczne. Dzięki ekumenii możemy spojrzeć na dzieje chrześcijaństwa bardziej krytycznie, spokojnie i z większą życzliwością dla siebie nawzajem. Wszystkie sporne sprawy trzeba rozważać w duchu cierpliwego i wytrwałego dialogu, a nie konfrontacji. Problemów na pewno nam nie zabraknie, a wielka idea “hierarchii prawd” pomoże nam zachować równowagę. Jeśli pytamy: “Dokąd zmierzasz, ekumenio?” to odpowiadam: “Zmierza ona w dobrym kierunku”. Natomiast pytany, “Czy kiedyś osiągnie swój cel? – odpowiadam: Ważne jest samo dążenie do pojednania i zgody. W ekumenicznej encyklice “Ut unum sint” Jan Paweł II także pyta: “Quanta est nobis via?” – Jak długa przed nami droga?
KAI: Dla większości ludzi spory pomiędzy Kościołami są niezrozumiałe, tym bardziej dla młodych pokoleń. Dlaczego jest tyle Kościołów chrześcijańskich, skoro wszyscy wierzą w jednego Boga?
– Pytania dzieci są nieraz bardzo kłopotliwe. Przywykliśmy do sytuacji podziału w chrześcijaństwie i to jest być może jednym z największych naszych grzechów. Z drugiej strony mamy też i takie przekonania, że podziały wcale nie są aż tak szkodliwe. Kościoły dopracowały się pewnego bogactwa dzięki temu, że każdy na swój sposób odczytywał Ewangelię. Zadomowienie się w podziale świadczy natomiast o tym, że nasza ludzka selektywność poznawcza nie pozwala na całościowy ogląd chrześcijaństwa. Nie chcemy nawet wiedzieć, jak ktoś inny przeżywa swoją wiarę, nadzieję i przygodę z Bogiem; jak ktoś inny potrafi inaczej kształtować swoją modlitwę, liturgię i obcowanie z Pismem Świętym. Jeżeli przywykniemy do podziału to będziemy żyć w izolacji i samozadowoleniu. Wizja chrześcijaństwa będzie jeszcze bardziej skomplikowana, jeśli dołączymy do tego wzajemne pretensje dwóch najstarszych Kościołów chrześcijańskich: rzymskokatolickiego i prawosławnego, które uważają, że każdy z nich jest jedynym prawdziwym Kościołem Chrystusa.
KAI: Czy nadal mamy do czynienia z ekumenią powrotu do jedynego konkretnego Kościoła?
– Na szczęście zdajemy sobie sprawę z tego, że nie ma dzisiaj ekumenii powrotu do jakiegoś konkretnego Kościoła, od którego inni odeszli. Przy tym poglądzie obstaje jeszcze chyba tylko oficjalna doktryna prawosławia. Wracam do pytania: “Dlaczego mamy tyle Kościołów?”. Ludzie wierzący bronili swojego rozumienia prawd wiary i swojej wizji Kościoła. Wcześnie przyjęto strategię wyłączania heretyków ze wspólnoty wierzących. Nie tolerowano tych, którzy głosili błędne poglądy. Potępiano ich na każdym z wczesnych soborów. Dzisiaj, po kilkunastu stuleciach, dialog z tzw. Kościołami przedchalcedońskimi, które nie przyjęły orzeczeń Soboru Chalcedońskiego (451) pokazuje, że choć różniliśmy się w terminologii i sposobie wyrażania prawd, to różnice nie są w rzeczy samej tak wielkie, jak to zakładano. To są dziejowe nieporozumienia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).