Struktury i serce

xwl

Życie wyprzedza struktury. Zawsze tak było.

Reklama

Dziwię się niekiedy, że Pan Bóg jeszcze nie przeniósł stolicy chrześcijaństwa nad Wisłę. Zdziwienie przeradza się w pewność, gdy czytam komentarze internautów do papieskiego Twittera. Chociażby w ubiegłym tygodniu, gdy Franciszek mówił w Domu Świętej Marty o niewystarczalności struktur, jeśli zabraknie serca pasterza. Przypomnijmy zatem papieski wpis:

Manipulacja, jak chcą niektórzy? Nigdzie nie znajdziemy wypowiedzi, negującej sens istnienia kurii, dykasterii, rad i komisji. Przeciwnie, nowe nominacje, także papieskie, wskazują na potrzebę ich istnienia. Niebezpieczeństwo nie tkwi w samem strukturze, ale w sposobie jej funkcjonowania. Od kancelarii parafialnej zaczynając, na krajowych czy światowych instytucjach kończąc. Listę możliwych grzechów znamy od dawna. Przemówienie do pracowników kurii rzymskiej, jakie wygłosił papież przed trzema laty, jedynie zebrało je w całość.

Tymczasem życie wyprzedza struktury. Zawsze tak było. Kapitalnym tego przykładem może być opieka nad chorymi w czasie epidemii. Czy dotychczasowe duszpasterstwo w szpitalach nie spełniało swojej roli? Owszem, można dyskutować o ilości podopiecznych przypadających na jednego kapelana i pytać jak wygląda opieka nad nimi w sytuacji, gdy jeden musi „obsłużyć” około czterystu chorych. Co można zrobić poza spowiedzią, udzieleniem Komunii świętej i namaszczeniem? Ale struktura sama w sobie zdawała egzamin. Problem pojawił się, gdy przyszedł czas epidemii. Jak towarzyszyć chorym izolowanym?

Można czekać aż odpowiednie gremia zbiorą się, przedyskutują temat, przedstawią wnioski, a na końcu ktoś odpowiedzialny za strukturę podejmie stosowne decyzje i przekaże je do realizacji. W międzyczasie wielu pozbawionych opieki duchowej i sakramentów umrze w samotności. Problem nie jest wyssany z palca. Zbyt wiele głosów i świadectw pojawiło się w ostatnim czasie, by go nie dostrzec.

Ale też trzeba dostrzec próby wyjścia naprzeciw nowym wyzwaniom. Do takich należy decyzja, jaką podjął ordynariusz Prato w Toskanii. Pięciu pracujących w tamtejszym szpitalu lekarzy posługuje równocześnie jako nadzwyczajni szafarze Komunii świętej. Jeden z nich tak mówi o swoje posłudze: „Nie mogą ich odwiedzać ani krewni, ani kapelani. A i my, kiedy zbliżamy się do nich, jesteśmy ubrani jak Marsjanie. To utrudnia nawiązanie bezpośrednich międzyosobowych relacji między pacjentem i lekarzem. Przyjście do chorych z Komunią świętą jest więc odpowiedzią na tę właśnie sytuację, na osamotnienie, którego ci pacjenci doświadczają podczas choroby”.

Oczywiście znajdą się rygoryści, pytający czy lekarze zostali przeszkoleni, uformowani, przygotowani, w jakich warunkach jest przechowywany i przenoszony Najświętszy Sakrament… Ale będą to pytania dotyczące struktury z pominięciem człowieka. Właśnie tego chorego, umierającego w samotności.

Czytając informację przypomniałem sobie świętego Tarsycjusza. Gdy w czasie prześladowań utrudniony był kontakt z przebywającymi w rzymskich więzieniach chrześcijanami, Komunię świętą, w tajemnicy, nosiły im dzieci. Tarsycjusz był jednym z nich. Poniósł śmierć męczeńską pełniąc posługę.

Toskańscy lekarze i święty Tarsycjusz, czyli Kościół – jak pisałem przed tygodniem – bogaty w posługi. Równocześnie świadectwo wykraczania poza struktury gdy trzeba zastosować najważniejszą z miar, o której mówił święty Jan Paweł II: „Człowieka zawsze trzeba mierzyć miarą serca”.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama