Antek wyciągnął z plecaka książkę ze zdjęciem siostry Faustyny na okładce. Przeglądał ją dłuższą chwilę, po czym zaczął czytać na głos.
– Posłuchajcie:
Zapadał zmierzch, gdy siostra Faustyna weszła do klasztornej celi. Nagle – co to? Całe pomieszczenie wypełnił blask. Światło, którego barwy i intensywności nie mogła porównać z niczym. Po chwili w tym świetle ukazał się Jezus. Patrzył łagodnie, z miłością. Ubrany był w długą białą szatę, jedną rękę miał uniesioną tak, jakby chciał pobłogosławić znakiem krzyża. Drugą dotykał piersi. Spod uchylonej szaty wychodziły dwa promienie – jeden czerwony, drugi blady.
– Czy to Ty, Jezu? Nie zjawa jakaś? – zapytała strwożona siostra Faustyna.
– To ja, Jezus, twój Bóg. Znasz mnie – odpowiedział, patrząc oczami pełnymi miłości.
Faustyna upadła na kolana, pochyliła głowę. Tak, znała ten blask. I widziała już Jezusa. Pierwszy raz kilka lat temu, gdy pracowała w Łodzi jako pomoc domowa. Pewnej niedzieli, a było to w maju, poszła potańczyć na zabawę do parku, gdy obok niej stanął Jezus. Z wyrzutem zapytał, jak długo jeszcze będzie na nią czekać. Nikt inny Go nie widział i nie słyszał, choć tłum był wokół. Ona zaś była tak pewna, że to Jezus, jak tego, że sama żyje. Faustyna od dawna pragnęła wstąpić do klasztoru, ale rodzice się temu sprzeciwiali. Byli bardzo biedni, żyli na wsi, a pieniądze, które przysyłała im pracująca w mieście córka, pomagały wyżywić kilkoro młodszego rodzeństwa. Ale po tym, jak w Łodzi Jezus zapytał Faustynę, jak długo jeszcze będzie na nią czekał, rzuciła wszystko i natychmiast wyjechała do Warszawy. Tam wstąpiła do zgromadzenia zakonnego. I teraz, gdy od kilku lat była zakonnicą, znów stał przed nią Jezus.
– To siostra Faustyna widziała Jezusa? – Helenka od dłuższej chwili chciała zadać to pytanie.
– No, słyszysz przecież – odrzekł niechętnie Antek niezadowolony, że przerwała mu czytanie.
– Ale jak? Jak widziała? – Helenka nie dawała za wygraną.
– Tak jak jest napisane: stanął przed nią. – Antek był mocno poirytowany niedowierzaniem siostry. – Faustyna widziała Jezusa tak jak ty mnie.
– Ale ty nie świecisz blaskiem – palnęła Helenka.
Tata zaczął się śmiać, a Antek obruszony odwrócił się twarzą do okna. Liczył czerwone samochody.
– Jeden… dwa… trzy… cztery…
– Hej, złe humorki są jak muchomorki. Trują. – Tata zawsze wiedział, jak rozładować spięcia rodzeństwa.
– Antoś – zaczęła miło Helenka – ale dlaczego ja nie widziałam Jezusa, ty nie widziałeś ani mama, ani tata?
– My nie widzieliśmy, bo Pan Jezus ukazuje się tylko wybranym osobom – przyszła z pomocą mama. – Takim, które mają z Nim mocną więź duchową i którym powierza szczególną misję do wypełnienia. Siostra Faustyna miała taką misję. Antku, proszę, czytaj dalej.
Jezus powiedział siostrze Faustynie, że jej misją jest przekazanie światu orędzia o Bożym miłosierdziu – kontynuował Antek. – Ma przypomnieć ludziom, że Bóg kocha każdego człowieka. Jest Bogiem miłosiernym. Faustyna zapisała: „Niech nikt nie wątpi o dobroci Bożej; choćby grzechy jego były jak noc czarna, miłosierdzie Boże mocniejsze jest”…
– Co to znaczy, że Bóg jest miłosierny? – przerwała Helenka.
– To znaczy, że Bóg jest naszym najlepszym Ojcem, który kocha każdego człowieka jak swoje dziecko. I w każdej chwili jest gotów każdemu przebaczyć jego grzech. A grzech to nic innego jak odejście od Pana Boga i złamanie Jego przykazań. Ale Bóg jest miłosierny, przebacza, bo kocha ponad wszystko.
Antek czytał dalej to, co siostra Faustyna usłyszała od Jezusa:
Jednego trzeba, aby grzesznik uchylił choć trochę drzwi serca swego na promień łaski miłosierdzia Bożego, a resztę już Bóg dopełni.
– O właśnie! – zawołała mama. – Trzeba tylko w sercu przyznać się do błędu, czyli do grzechu, i wyznać go przed Bogiem, który zawsze czeka na powrót dziecka. Antku, byłeś już u spowiedzi, to wiesz, jak to jest.
– Tak. Po spowiedzi czułem się… – chłopiec chwilę się zastanawiał – lekko… czysto. I czułem, że przyjmując z takim czystym sercem Jezusa w Komunii Świętej, jestem z Nim bardzo, bardzo blisko – wyznał.
– Chciałabym już przystąpić do pierwszej spowiedzi i do Pierwszej Komunii Świętej – powiedziała Helenka z nutą tęsknoty w głosie. Znowu przytuliła się do pandy Zuzi. Myślała o tym, że jeszcze rok musi czekać na ten moment.
– Ten rok upłynie szybko, zobaczysz – pocieszała mama, odczytując myśli córeczki. – Masz czas, aby się do tego wydarzenia dobrze przygotować.
*
Powyższy tekst pochodzi z książki "Święta Faustyna i miłosierdzie Boże". Autorka: Ewa K. Czaczkowska. Wydawnictwo: ZNAK.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.