Mimo epidemii kolejne osoby decydują się oddać krew i zachęcają do tego innych, aby nie zabrakło jej do ratowania ludzkiego życia. Członkowie Ruchu Światło-Życie dają przykład.
Paulina Kucaba z Zielonej Góry krew oddaje już od 10 lat. – Studiowałam wtedy na uniwersytecie medycznym i chciałam robić coś dobrego dla innych. I od tego czasu oddaję regularnie krew, choć ostatnio miałam przerwę ze względu na ciążę. I ostatnio pomyślałam, że chciałabym wrócić do oddawania krwi, i jakoś dwa dni później zrobiło się głośno o tym, że zaczyna brakować krwi – wyjaśnia Paulina, która należy do Ruchu Światło–Życie.
Dlaczego zielonogórzanka to robi? – Generalnie lubię się dzielić tym, co mam, czyli np. krwią. Jestem też w banku dawców szpiku, a w 30. urodziny oddałam włosy dla Fundacji Rak'n'Roll. To trochę "sposób na życie". Takie dzielenie się sobą i pomoc tym, czym zostałam obdarzona – opowiada zielonogórzanka.
– W ostatnich dniach żyjemy koronawirusem, co oczywiście jest zrozumiałe, ale przecież ludzie chorują też na inne choroby i łatwo o tym zapomnieć. Zapomnieć o oddaniu krwi i zamknąć się w strachu. A potrzeba otwartych oczu i serca, żeby dostrzegać to, co dobrego mogę zrobić nawet w czasach epidemii – dodaje.
Paulina nie oddała krwi sama. Poprzez media społecznościowe namówiła jeszcze kogoś. – Koleżanka powiedziała, że będzie, a kolega obiecał, że mnie zawiezie. Nic tylko się decydować – i pojechałam – uśmiecha się Łucja Kulwanowska, także z Ruchu Światło–Życie, która co jakiś czas oddaje krew. – Potem udostępniłam zdjęcie na Facebooku i kilka osób mnie zapytało, jak się to robi. Więc też stałam się żywą, zdjęciową reklamą – dodaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).