Życie każdego z nich to scenariusz dramatycznego filmu z... dobrym zakończeniem. A ciąg dalszy nastąpi.
Uwolnieni przeszli skomplikowaną i dramatyczną drogę. Bywało, że pokazywali ich palcami i mówili: „z tego faceta to już nic nie będzie”, „tamten to się stoczył”, „szkoda dziewczyny, zupełnie rozwaliła sobie życie”. Jednak gdy się dotknie dna, a ma obok siebie pomocną dłoń, można się odbić i zacząć wszystko od nowa. Dziś uwolnieni od zła, nałogów, negatywnego towarzystwa mówią o swoim lepszym życiu. O nowym życiu dla ludzi i dla Boga. Czy raczej dla… samych siebie. A do tego szeroko opowiadają o sobie młodym. Może dzięki prawdzie i świadectwom mniej będzie ludzkich dramatów i bólu? Osoby w kryzysach mają więcej siły, by walczyć o siebie i wierzyć, że można zmienić siebie i świat wokół, gdy ktoś zaszczepi w nich nadzieję.
Wielka cisza…
„Uwolnieni” to projekt mający na celu przeciwdziałanie powrotom do przestępczości oraz profilaktykę przed wchodzeniem w konflikty z prawem. Podczas realizacji jego twórcy odwiedzili wielu wychowanków Młodzieżowych Ośrodków Wychowawczych, ale także zakłady karne i szkoły średnie. Bohaterowie „Uwolnionych” to ludzie, którzy wyrwali się z kręgu nienawiści i przemocy, których poprzednie życie pełne było bólu, poważnych problemów, uzależnień. Przezwyciężyli słabości, zawalczyli o siebie i wygrali dobrą przyszłość. Teraz świadczą o tym, że można i że warto. Osoby, które przeszły życiowe piekło, mówią o swoim doświadczeniu i biorą udział w wyjątkowym projekcie. – Nasi bohaterzy to ludzie, którzy niegdyś byli uwikłani w ciemne interesy, wyłudzali pieniądze, stosowali przemoc, z zabiciem człowieka włącznie. Ścigani listami gończymi, niektórzy z nich wielokrotnie aresztowani i skazywani wyrokami sądów na pobyt w więzieniu – opowiada Marek Łagodziński z Fundacji „Sławek”. – Teraz są wolni. Przeżyli przebudzenie i odnowę. Nawrócili się. Są szczęśliwi, założyli rodziny. Pamiętają jednak o tym, co przeszli, i starają się pomagać innym – wszystkim tym, którzy tej pomocy potrzebują, tak jak oni kiedyś.
Gdy „uwolniony” przyjeżdża do młodzieżowego ośrodka wychowawczego czy do więzienia, wszystkie oczy najpierw patrzą na niego nieufnie. I nie zawsze uszy chcą słuchać. Bo to przecież „kazanie będzie”, a więc „święta nuda”. Nic z tego. I nici z kazania. Im dłużej „uwolniony” opowiada o sobie, tym na sali jest ciszej. W końcu sami opiekunowie się dziwią: wychowankowie lub osadzeni zwykle nie są tak spokojni i tak wyciszeni. Nietypowa dla miejsca cisza bywa przerywana urywanym szlochem… Bo słuchacze doskonale wiedzą, jak to jest być na samiuteńkim dnie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Tu nie chodzi tylko o zmianę samego programu wychowawczego w seminariach."
W ten sposób otwiera się droga do możliwej beatyfikacji kolejnych członków Kościoła.
Historyk odnosi się do zarzutów stawianych Janowi Pawłowi II oraz omawia metodologię.