Kto szuka prawdy - szuka Boga, choćby nawet tego sobie nie uświadamiał - napisała św. Edyta Stein. Sama przeszła drogę od judaizmu, przez religijną obojętność, uporczywe poszukiwania w świecie filozofii, chrzest, klasztor - aż po męczeństwo.
To jest prawda!
Nim doszło do chrztu, święta przeszła drogę duchowego oczyszczenia. Niemożność uzyskania habilitacji, zerwana współpraca z Husserlem – wszystko to sprawia, że narastają w niej wewnętrzne ciemności. A jednak coraz silniej zawierza Bogu, zaczyna się modlić. Wie już, że sama filozofia nie wystarcza. Pisze: „Układam plany na dalsze moje życie i ze względu na nie obmyślam życie obecne. Jestem jednak w głębi przeświadczona, że zdarzy się coś takiego, co wyrzuci na śmietnik całe moje planowanie”. Zdarzyło się. Któregoś dnia natrafiła u przyjaciół na autobiografię św. Teresy z Avila. Lektura tak ją zafascynowała, że czytała ją jednym tchem, całą noc. Gdy zamknęła książkę, wiedziała już, że „to jest prawda”. Na chrzcie w 1922 roku przybrała imiona Teresa Jadwiga.
Wkrótce rozpoczęła nauczanie w seminarium pedagogicznym sióstr dominikanek w Spirze. Jej erudycja, talent literacki i znajomość kilku języków nadały jej pewien rozgłos. Jeździła po Europie z wykładami na temat powołania kobiety i jej zadań w społeczeństwie. Być może dlatego niektóre feministki próbują z niej dziś uczynić swoją patronkę. – Twierdziła, że kobieta może wykonywać każdy zawód, jednak nie powinna zapominać o tym, co jest dla niej specyficzne: matczynym podejściu. To z pewnością byłoby trudne do zaakceptowania przez współczesne feministki – uśmiecha się Mary Somers Heidhues.
Edyta przyjęła też stanowisko docenta w Instytucie Pedagogiki Naukowej w Münster. Wkrótce jednak utraciła prawo do nauczania, gdyż do władzy doszli naziści. Przyjmuje to z pokorą: „Rozmawiałam ze Zbawicielem i powiedziałam Mu, że wiem, iż to Jego Krzyżem zostaje teraz obarczony naród żydowski. Ogół tego nie rozumie, ale ci, co rozumieją, muszą w imieniu wszystkich wziąć go na siebie. Moim pragnieniem jest to uczynić, niech On mi tylko wskaże jak”.
Poszukiwacze
Wychodząc z podziemnego parkingu w samym sercu Kolonii, nieoczekiwanie natrafiamy na pomnik Edyty Stein. Czyżby to ona nas prowadziła? Monument z brązu przedstawia świętą w trzech fazach życia. Pierwsza figura wyobraża zamyśloną Żydówkę. Druga postać ma przepołowioną twarz i trzyma w ręku pisma. To Edyta filozof, targana wątpliwościami. Trzecia jest już ubrana w habit i trzyma przed sobą krzyż.
Edyta Stein wstąpiła do Karmelu właśnie w Kolonii. Nie było to łatwe. Przeszkodę stanowiły wiek świętej (miała 42 lata), brak posagu i żydowskie pochodzenie. Dodatkowy ból sprawiał jej silny sprzeciw matki, która nie mogła pogodzić się z myślą, że jej córka zostanie katolicką zakonnicą. Mimo to Edyta spełniła swoje postanowienie i przyjęła zakonne imię Teresa Benedykta od Krzyża.
Dziś nie ma już klasztoru, w którym mieszkała Edyta Stein. Został zbombardowany w czasie wojny. Ewa Śliwińska z Polskiej Misji Katolickiej w Kolonii prowadzi nas w to miejsce. Na nowo zbudowanym domu widnieje tablica upamiętniająca pobyt świętej. „Żydówka – filozof – pedagog – karmelitanka – męczennica” – tych pięć wyrazów starcza za całą biografię.
Karmelitanki w 1945 roku przeniosły się do swojej pierwotnej siedziby – klasztoru Maryi Królowej Pokoju. Niedawno przy klasztorze zostało otwarte archiwum Edyty Stein. Spotykamy w nim obłożonego książkami ojca Christofa, karmelitę bosego ze Szwajcarii. Pisze pracę o świętej. Oprowadzająca nas s. Ancilla, przełożona Karmelu, kładzie palec na usta. – Nie przeszkadzajmy w pracy – mówi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).