Jak zamienić Kościół ponuro-katolicki w dom dla tych, którzy omijają świątynie szerokim łukiem, mówi o. Lech Dorobczyński OFM.
Przed wyborami przyczepiłeś do drzwi kościoła odezwę: „Z całego serca zachęcam was do wzięcia udziału w wyborach. Jednocześnie nie wyrażam zgody na jakąkolwiek agitację polityczną na terenie kościoła”. Pierwsza reakcja parafian?
Wracałem od chorego, na ulicy podeszło do mnie małżeństwo w średnim wieku: „Ojcze, bardzo gratulujemy tego plakatu!”. Uśmiechnąłem się, przypominając sobie, że dzień wcześniej ktoś zdjął go z drzwi kościoła.
Post na Facebooku miał tysiące udostępnień…
Byłem zszokowany tą lawiną. Napisałem tylko to, co czuję. Ambona jest miejscem przepowiadania słowa Bożego, a nie agitacji politycznej. Z jednej strony chcielibyśmy mieć wpływ na formowanie polskich sumień, a z drugiej – strzelamy sobie w stopę, wchodząc w mariaż z jakąś partią. Wprowadzając politykę do świątyń, wykurzamy z nich ludzi. Zostają tylko ci, którzy myślą po „naszemu”. A to już nie jest Kościół, tylko partia. I tylko na tę grupę mamy wpływ, a nie na całe społeczeństwo. Papież powiedział w Panamie: „Ojciec kłamstwa, diabeł, zawsze bardziej woli lud podzielony i kłótliwy. On jest mistrzem podziałów i boi się ludu, który uczy się pracować razem”. No to zadaję pytanie wszystkim chrześcijanom w Polsce: komu tak naprawdę oddajemy cześć? Czasem traktujemy ludzi pogubionych, pozostających poza Kościołem jak obcych. A przecież mamy Jednego Ojca! Bo Bóg stworzył wszystkich ludzi. Czy może stworzył tylko katolików? A może stworzył katolików, którzy wierzą w tylko jedną partię polityczną? W przypowieści o miłosiernym Ojcu i pogubionych synach dramatem jest to, że starszy syn nie potrafi syna marnotrawnego nazwać bratem. Polska jest chyba jedynym krajem na świecie, gdzie katolicy są między sobą tak bardzo podzieleni przez politykę. I to tak bardzo, że aż się nawzajem ekskomunikują... Słuchajmy Ewangelii. To jedyne lekarstwo na wzajemną nienawiść – w kraju, gdzie prawie każdy jest... ochrzczony.
Coś nas jeszcze łączy?
TEN, który nas łączy, jest o niebo większy od tego, co nas dzieli! W którym miejscu powinniśmy się spotkać? W Kościele. Z tego, co wiem, bazylika św. Piotra w Watykanie została zaprojektowana jako symbol matki: kopuła symbolizuje głowę, a kolumnada na placu św. Piotra – wyciągnięte i przygarniające ramiona. Jeśli Kościół z założenia jest Matką, to nie róbmy z niego macochy! Są tylko dwie rzeczy, które mogą przyciągnąć ludzi do Kościoła: miłość Boga i dobroć ludzi Kościoła – duchownych i świeckich. Nie ma innego rozwiązania. Zadaniem chrześcijan jest przekonanie ludzi o tym, że Bóg ich kocha, i że Kościół ich chce. Na spotkaniu opłatkowym księża usłyszeli od kard. Nycza: „Jeśli Kościół rzeczywiście jest łodzią, to naszym zadaniem jest wciągać ludzi na pokład, a nie wyrzucać ich poza burtę”.
Jak zaprosić tych ludzi do środka?
Odpowiedź daje papież Franciszek: trzeba do nich wyjść na opłotki, trzeba wejść w ich rzeczywistość. Św. Jan Bosko mówił do pierwszych salezjanów: „Trzeba kochać to, co kocha młodzież, a wtedy młodzież pokocha to, co wy kochacie”.
Często parafianie mówią: „Inni mogą do nas przyjść, ale na naszych warunkach”.
Przepraszam, a który z tych „pobożnych” parafian oddał za nich życie? Kościół ma być domem dla wszystkich. Czy to się komuś podoba, czy nie. Bo Pan Jezus jest dla wszystkich. I wchodzimy do Kościoła na Jego zasadach, a nie na zasadach „pobożnych”.
O. Lech Dorobczyński - franciszkanin, gwardian klasztoru i proboszcz parafii św. Antoniego w Warszawie. Od lat związany z polskim środowiskiem muzyków gospel.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).