Jak zamienić Kościół ponuro-katolicki w dom dla tych, którzy omijają świątynie szerokim łukiem, mówi o. Lech Dorobczyński OFM.
Marcin Jakimowicz: Pamiętam Twoją minę, gdy przyszedł dekret „na proboszcza” i przenosiny do samiutkiego centrum stolicy… Nie pobiegłeś w podskokach…
O. Lech Dorobczyński: Dziwisz się?! Gdy dowiedziałem się, że mam zostać gwardianem i proboszczem w Warszawie, poszedłem na Mszę św. Odprawiałem ją na korporale, na którym wyhaftowana była twarz Pana Jezusa. Na tej twarzy jest jedno oko „niedohaftowane”, przez co Jezus wyglądał, jakby je filuternie zmrużył. Popatrzyłem na Niego i powiedziałem Mu… Hm… Nie wypada cytować tego, co Mu wtedy powiedziałem. (śmiech) Jednego już się nauczyłem: z Jezusem się nie dyskutuje. Jeden z moich starszych współbraci mówił: „Zawsze, kiedy szedłem tam, gdzie chciałem – nie byłem szczęśliwy. A gdy szedłem tam, gdzie mnie przełożeni posłali, mimo że na początku źle się czułem, z czasem zaczynałem rozumieć, że jestem na swoim miejscu”.
Warszawa nie jest duszpasterską sielanką. Wystarczy zerknąć na statystyki…
Kiedy poszedłem przedstawić się kard. Nyczowi, powiedział, że Warszawa różni się od południa Polski, skąd przyszedłem. Tu ludzie nie chodzą dla oka sąsiada, bo często jest ono skośne i nie mówi po polsku. Tu, kiedy ludzie idą do kościoła, to wiedzą, po co idą. Tę świadomość wiary widzimy najbardziej w sakramencie pokuty. Mało kto idzie do spowiedzi, by ją „odpukać”. Ludzie chcą twojego czasu, rady. Coraz więcej z nich pyta o towarzyszenie, kierownictwo duchowe. Ogólna tendencja jest spadkowa, ale myślę, że to dobrze. Ostatnio rozmawiałem na ten temat z Szymonem Reichem (uczestnikiem programu „Top Model”), który jest mocno zaangażowany w życie Kościoła. Powiedział: „Mimo wrażenia, że Kościół się kurczy, myślę, że się wzmacnia”. Wspomniał o młodych, którzy w Kościele szukają prawdy i odpowiedzi na pytania. Szymon ma rację. Kościół się oczyszcza. To błogosławiony czas.
Ale statystyki w Waszej parafii są budujące.
Rzeczywiście podskoczyła nam oglądalność. (śmiech) To zasługa dwóch czynników: Ducha Świętego i wszystkich duszpasterzy. Owszem, widzimy w kościele więcej ludzi, lecz w dużej mierze to ludzie z „zewnątrz”. Mamy wiernych mieszkających 20 kilometrów za Warszawą, którzy przyjeżdżają do nas co niedziela. Zastanawiam się, czy w dużych miastach nie powinien już funkcjonować model parafii personalnych. Jak mogę jako proboszcz wypisać zgodę na bycie matką chrzestną mojej parafiance, skoro chodzi do dominikanów czy jezuitów? W dużych miastach ludzie mają wydeptane własne ścieżki do „swojego” kościoła, czyli do tego, w którym czują się otoczeni opieką, prowadzeni…
Minęło trochę czasu, a Ty w mediach społecznościowych pytasz: „Halo! Czy w Krakowie są takie same gniazdka jak w Warszawie?”. (śmiech) Już lubisz Legię?
Mam wrażenie, że ludzie są coraz bardziej smutni. Nasz Kościół często wygląda jak Kościół ponuro-katolicki. Dlatego wykorzystuję media społecznościowe, by nie tylko głosić Ewangelię, ale dać ludziom trochę radości. A wracając do Twego pytania o Legię – mam swą ulubioną drużynę piłkarską: „Huragan” Proboszczów. (śmiech)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).