Niemieccy biskupi zdecydowali, że będą kontynuowali przygotowania do tzw. drogi synodalnej, pomimo zastrzeżeń zgłaszanych przez papieża Franciszka oraz niektórych ważnych niemieckich hierarchów.
Na zakończenie jesiennego zebrania Konferencji Episkopatu Niemiec 26 września jej przewodniczący kard. Reinhard Marx zapowiedział, że Kościół katolicki w Niemczech kontynuuje zaplanowaną wcześniej „drogę synodalną”, mającą na celu przeprowadzenie reform w Kościele w ich kraju. Partnerem w tym przedsięwzięciu ma być świecka organizacja Centralny Komitet Katolików.
Projekt tzw. drogi synodalnej pojawił się wiosną br. jako pokłosie dyskusji o przypadkach wykorzystywania seksualnego nieletnich w Kościele. W latach 1946–2014 odnotowano w całych Niemczech 3677 ofiar ataków na tle seksualnym, a oskarżonych o popełnienie tych przestępstw zostało ok. 1670 księży, diakonów i zakonników. Konsekwencją ujawnienia skandali pedofilskich była fala wystąpień z Kościoła. Dyskusja przybrała jednak znacznie szersze ramy i objęła wiele fundamentalnych dla Kościoła zagadnień. Ostatecznie niemieccy biskupi zapowiedzieli, że w „procesie synodalnym” podejmą cztery tematy: „władza i podział władzy w Kościele”, „moralność seksualna”, „forma życia kapłańskiego” oraz „kobiety w posługach i urzędach kościelnych”.
Dlaczego nie synod
Przedmiotem sporu jest nie tylko treść poddanych pod dyskusję tematów, ale także kanoniczny status tego gremium. Z projektu statutu wynika bowiem, że chodzi w istocie o zwołanie synodu plenarnego. Jednak zgodnie z kanonami 439–446 Kodeksu prawa kanonicznego takie działanie wymagałoby akceptacji Stolicy Apostolskiej, a tego niemieccy biskupi chcieli uniknąć. Obrońcy tzw. drogi synodalnej twierdzą, że postępują według wskazówek papieża Franciszka, który podczas ostatniego synodu na temat sytuacji ludzi młodych sporo uwagi poświęcił kolektywnej pracy w Kościele. Passus na temat synodalności Kościoła znalazł się w III części dokumentu końcowego. Już wtedy wzbudził on wiele pytań i wątpliwości, o co w tym wszystkim chodzi. Jednak to, co w nauczaniu papieskim było instrumentem służącym dochodzeniu do pewnych wspólnych konkluzji, w wykładni niemieckich biskupów staje się wybiegiem umożliwiającym na przykład udział w tym przedsięwzięciu jako jego współorganizatora Centralnego Komitetu Katolików w Niemczech, organizacji o wyraźnie lewicowo-liberalnych poglądach. Jednocześnie – jak wynika z dotychczasowych dokumentów – do debaty nie zostały zaproszone środowiska tradycyjne, wierne nauce Kościoła, których w Niemczech także nie brakuje. Zdaniem przedstawicieli Stolicy Apostolskiej, m.in. prefekta Kongregacji ds. Biskupów kard. Marca Ouelleta, sam zamysł powołania gremium w takim kształcie powoduje, że nie będzie ono władne do podejmowania jakichkolwiek wiążących uchwał, gdyż będzie „nieważne eklezjologicznie”. Krytyczną opinię na temat projektu statutu tzw. drogi synodalnej miała przedstawić Papieska Rada ds. Tekstów Prawnych, przestrzegając przed konsekwencjami realizacji tego projektu.
Obawy papieża
W tej sprawie zabrał głos także papież Franciszek. W wystosowanym 29 czerwca br. liście do biskupów niemieckich przestrzegał ich przed iluzją, że poważny kryzys wiary w Niemczech uda się przezwyciężyć jedynie reformami strukturalnymi. Jak stwierdził, „ulepszanie” Kościoła i stawianie na coraz sprawniejsze funkcjonowanie nic nie pomoże. Ojciec Święty zauważył też, że grzechem jest myślenie, iż wszystko można zrobić samemu, nie oglądając się na innych, wierząc ślepo we własne siły. Przestrzegł również przed utratą jedności. Podkreślił, że „synodos” oznacza wspólną drogę możliwą do przebycia jedynie przy udziale całego Kościoła powszechnego pod kierownictwem Ducha Świętego. Nie zabronił wprost organizacji tego przedsięwzięcia, ale wezwał do uwzględnienia kilku jego ważnych wskazań. Być może powołanie o. Bernda Hagenkorda SJ, który przez 10 lat kierował niemiecką sekcją Radia Watykańskiego, na asystenta duchowego tzw. drogi synodalnej daje nadzieję, że papieskie postulaty zostaną wzięte pod uwagę w trakcie dalszych prac przygotowawczych. Warto jednak zwrócić uwagę, że sam fakt napisania przez papieża listu do Kościoła niemieckiego świadczy o powadze sytuacji. Ostatnim papieżem, który skierował list do Kościoła w Niemczech, był Pius XI, który w 1937 r. w encyklice „Mit brennender Sorge” potępił ingerencje narodowego socjalizmu w dziedzinę praw Kościoła.
Odpowiadając papieżowi na jego list, niemieccy biskupi napisali, że zamierzają nadal kroczyć drogą synodalną. Zapewnili, że będzie to długi proces, którego celem jest odnowa Kościoła w Niemczech i lepsze przygotowanie do stawienia czoła wyzwaniom współczesności. Ich list jest ogólnikowy, ale przebija z niego determinacja doprowadzenia sprawy do końca w imieniu „pielgrzymującego ludu Bożego w Niemczech”. Biskupi zapewniają, że będą w tej drodze uwzględniać papieskie wskazówki, dziękują Franciszkowi za modlitwę i zapewniają o lojalności wobec Stolicy Apostolskiej. Później kard. Marx, jeden z liderów tego procesu, powiedział, że papież nie sprzeciwia się drodze synodalnej, a wszelkie wątpliwości zostaną wyjaśnione podczas osobistych konsultacji.
Jednak także wśród niemieckich biskupów nie ma zgodności, czy wybrana droga jest słuszna. Przeciwko trybowi przygotowania drogi synodalnej wypowiedzieli się kard. Rainer Maria Woelki z Kolonii oraz biskup Ratyzbony Rudolf Voderholzer. Obaj poinformowali, że nie akceptują przyjętego na posiedzeniu w Fuldzie statutu. Jednocześnie kard. Woelki zapowiedział, że nie będzie się uchylał od dalszych rozmów w tej sprawie i będzie uczestniczył w pracy gremiów przygotowujących drogę synodalną. „Spróbujmy wspólnie odnowić Kościół. Ale to musi być odnowienie wiary, odnowienie naszej relacji z Chrystusem!” – napisał w swoim oświadczeniu. Również bp Voderholzer przyznał, że wprawdzie głosował przeciw, ale w drodze synodalnej będzie uczestniczył. Jego zdaniem należy jednak zmienić jej ukierunkowanie, gdyż obecne mija się z realiami kryzysu wiary w Niemczech.
W którą stronę?
Kluczowe więc będzie to, jaki kształt przyjmą dokumenty przygotowane w ramach tzw. drogi synodalnej. Czytając jeden z nich, zatytułowany „Władza i podział władzy w Kościele”, można odnieść wrażenie, że jego autorzy przyczyny wszystkich problemów Kościoła, także związanych z pedofilią, upatrują przede wszystkim w samej strukturze Kościoła. Ich zdaniem jest ona archaiczna, postfeudalna i bardzo odległa od ewangelicznej wizji „wspólnoty ludu Bożego”.
Dokument napisany jest językiem socjologicznym, w którym pojęcie władzy definiowane jest w kategoriach świeckich. Nie ma w nim ani słowa o tych przyczynach skandali pedofilskich, na które wskazywał m.in. papież senior Benedykt XVI w tekście opublikowanym na łamach miesięcznika „Klerusblatt”. Zwracał w nim uwagę m.in. na kontekst społeczny rewolucji seksualnej, która rozpoczęła się w 1968 r., zalew pornografii, wprowadzanie do szkół coraz bardziej zdeprawowanej edukacji seksualnej, wreszcie rozluźnienie wszystkich norm moralnych oraz rozbicie rodziny. Temu towarzyszył – jak ocenił papież senior – upadek teologii moralnej oraz nauczania Kościoła w kwestiach etycznych. Nie przesądzając ostatecznych rozwiązań przyjętych w drodze synodalnej, można dziś powiedzieć, że z pewnością obecne założenia tego przedsięwzięcia nie uwzględniają diagnozy papieża seniora. Jak się okazuje, budzą także liczne zastrzeżenia papieża Franciszka.
Debata, która toczy się w Niemczech, ma nie tylko wymiar partykularny, istotny dla tego Kościoła lokalnego. Będzie ona również wpływać na Kościół powszechny, a także na stanowisko katolików w Polsce. Należy się jej więc przyglądać i zadawać pytania, skoro niemieccy biskupi zapewniają, że chcą iść drogą synodalną w sposób transparentny, i zapraszają do dyskusji. Z pewnością nikt z ludzi dobrej woli nie chciałby, aby konsekwencją tzw. drogi synodalnej było rozejście się dróg Kościoła powszechnego i Kościoła w Niemczech.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.