O swoim powrocie do Kościoła i roli, jaką w tym odegrał o. Pio, mówi José María Zavala, reżyser filmu „Tajemnica ojca Pio”.
Edward Kabiesz: Jest Pan autorem kilku książek i filmowego dokumentu na temat o. Pio. Myślę, że święty musiał w Pana życiu odegrać ważną rolę.
José María Zavala: To prawda. Zmienił moje życie. Zawsze byłem człowiekiem wierzącym, rodzice wychowali mnie w duchu katolickim, z czasem jednak oddaliłem się od Kościoła. Przez 15 lat żyłem daleko od Boga. Nie chodziłem do kościoła, nie spowiadałem się, w moim życiu nie było żadnych sakramentów. Żyłem w świecie tylko dla świata. Przez 10 lat byłem dziennikarzem „El Mundo”, jednego z najpoważniejszych dzienników hiszpańskich. Później pracowałem i występowałem w telewizji. Byłem zajęty własną karierą. Tyle że żyłem w świecie kłamstw. Miałem wszystko, jeżeli chodzi o stronę materialną, ale nie byłem szczęśliwy. Bo bez Boga człowiek nie może być szczęśliwy.
Co takiego się stało, że nagle całkowicie zmienił Pan swoje życie?
To stało się w 2008 roku. Do mojego życia wkroczył o. Pio. Przyjaciele zaprosili mnie na pokaz filmu „Korzenie o. Pio”. Nie wiedziałem wówczas, kim on jest. Po pokazie zacząłem przeglądać w internecie materiały na jego temat. Natychmiast zdecydowałem, że pojadę do San Giovanni Rotondo, by napisać o nim książkę. Spotkałem się z duchowymi synami o. Pio, udało mi się zdobyć dostęp do poufnych informacji dotyczących jego kanonizacji. Chciałem napisać książkę, w której znalazłyby się żywe świadectwa nawróconych przez niego ludzi.
Co takiego zaszło w Pana życiu 5 sierpnia 2009 roku?
Widzę, że dobrze przygotował się pan do rozmowy, bo mało kto o tym wie. 5 sierpnia 2009 roku, w dniu Matki Bożej Śnieżnej, dowiedziałem się, że umiera ojciec mojego przyjaciela. Byłem wtedy w domu i kończyłem książkę, którą miałem właśnie złożyć w wydawnictwie. Paloma, moja żona, która też żyła w oddaleniu od Boga, powiedziała, że musimy iść do kościoła na Mszę św. za ojca przyjaciela. Powiedziałem jej, by poszła do kościoła sama z dziećmi, bo ja muszę zakończyć książkę. I w tym samym momencie dopadła mnie myśl, że jestem mizernym człowiekiem, skoro nie chcę pójść do kościoła. I w końcu poszedłem, a w czasie Mszy zacząłem płakać.
Czy z żalu z powodu śmierci ojca przyjaciela?
Na początku tego nie wiedziałem. Płakałem jak małe dziecko przez trzy godziny. I dopiero po tych trzech godzinach zrozumiałem dlaczego. Bo obrażałem przez wiele lat Boga i przez wiele lat byłem wobec Niego obojętny. Powiedziałem żonie, że musimy iść się wyspowiadać. 6 sierpnia 2009 roku rano odbyłem spowiedź generalną. Obiecałem Matce Bożej, która wraz z o. Pio wpłynęła na moje nawrócenie, że codziennie będę odmawiał Różaniec wraz z żoną i dziećmi. Pan Bóg pozwolił mi zrozumieć w swoim wielkim miłosierdziu, że jeżeli nie stawiając żadnych warunków, otworzę Bogu serce, On wynagrodzi mi to stokrotnie. Bóg dał mi do zrozumienia, że jeżeli będę się starał spełniać Jego wolę, nasze dzieci utrzymają wiarę. I utrzymują.
Kim jest dla Pana o. Pio dzisiaj?
Jest moim ojcem duchowym w niebie. Ojciec Pio mówił zawsze swoim duchowym synom, by żyli tak, aby nie musiał się za nich wstydzić przed Jezusem. Tymczasem za mnie przez wiele lat musiał się wstydzić. Teraz, jeżeli się pomylę, zrobię coś nie tak, to idę się spowiadać i proszę Pana Boga o przebaczenie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).