Byłem narzędziem o. Pio

GN 40/2019

publikacja 06.11.2019 06:00

O swoim powrocie do Kościoła i roli, jaką w tym odegrał o. Pio, mówi José María Zavala, reżyser filmu „Tajemnica ojca Pio”.

Wizyta w sanktuarium Bożego Miłosierdzia to dla mnie wielkie przeżycie – mówi José María Zavala. edward kabiesz /foto gość Wizyta w sanktuarium Bożego Miłosierdzia to dla mnie wielkie przeżycie – mówi José María Zavala.

Edward Kabiesz: Jest Pan autorem kilku książek i filmowego dokumentu na temat o. Pio. Myślę, że święty musiał w Pana życiu odegrać ważną rolę.

José María Zavala: To prawda. Zmienił moje życie. Zawsze byłem człowiekiem wierzącym, rodzice wychowali mnie w duchu katolickim, z czasem jednak oddaliłem się od Kościoła. Przez 15 lat żyłem daleko od Boga. Nie chodziłem do kościoła, nie spowiadałem się, w moim życiu nie było żadnych sakramentów. Żyłem w świecie tylko dla świata. Przez 10 lat byłem dziennikarzem „El Mundo”, jednego z najpoważniejszych dzienników hiszpańskich. Później pracowałem i występowałem w telewizji. Byłem zajęty własną karierą. Tyle że żyłem w świecie kłamstw. Miałem wszystko, jeżeli chodzi o stronę materialną, ale nie byłem szczęśliwy. Bo bez Boga człowiek nie może być szczęśliwy.

Co takiego się stało, że nagle całkowicie zmienił Pan swoje życie?

To stało się w 2008 roku. Do mojego życia wkroczył o. Pio. Przyjaciele zaprosili mnie na pokaz filmu „Korzenie o. Pio”. Nie wiedziałem wówczas, kim on jest. Po pokazie zacząłem przeglądać w internecie materiały na jego temat. Natychmiast zdecydowałem, że pojadę do San Giovanni Rotondo, by napisać o nim książkę. Spotkałem się z duchowymi synami o. Pio, udało mi się zdobyć dostęp do poufnych informacji dotyczących jego kanonizacji. Chciałem napisać książkę, w której znalazłyby się żywe świadectwa nawróconych przez niego ludzi.

Co takiego zaszło w Pana życiu 5 sierpnia 2009 roku?

Widzę, że dobrze przygotował się pan do rozmowy, bo mało kto o tym wie. 5 sierpnia 2009 roku, w dniu Matki Bożej Śnieżnej, dowiedziałem się, że umiera ojciec mojego przyjaciela. Byłem wtedy w domu i kończyłem książkę, którą miałem właśnie złożyć w wydawnictwie. Paloma, moja żona, która też żyła w oddaleniu od Boga, powiedziała, że musimy iść do kościoła na Mszę św. za ojca przyjaciela. Powiedziałem jej, by poszła do kościoła sama z dziećmi, bo ja muszę zakończyć książkę. I w tym samym momencie dopadła mnie myśl, że jestem mizernym człowiekiem, skoro nie chcę pójść do kościoła. I w końcu poszedłem, a w czasie Mszy zacząłem płakać.

Czy z żalu z powodu śmierci ojca przyjaciela?

Na początku tego nie wiedziałem. Płakałem jak małe dziecko przez trzy godziny. I dopiero po tych trzech godzinach zrozumiałem dlaczego. Bo obrażałem przez wiele lat Boga i przez wiele lat byłem wobec Niego obojętny. Powiedziałem żonie, że musimy iść się wyspowiadać. 6 sierpnia 2009 roku rano odbyłem spowiedź generalną. Obiecałem Matce Bożej, która wraz z o. Pio wpłynęła na moje nawrócenie, że codziennie będę odmawiał Różaniec wraz z żoną i dziećmi. Pan Bóg pozwolił mi zrozumieć w swoim wielkim miłosierdziu, że jeżeli nie stawiając żadnych warunków, otworzę Bogu serce, On wynagrodzi mi to stokrotnie. Bóg dał mi do zrozumienia, że jeżeli będę się starał spełniać Jego wolę, nasze dzieci utrzymają wiarę. I utrzymują.

Kim jest dla Pana o. Pio dzisiaj?

Jest moim ojcem duchowym w niebie. Ojciec Pio mówił zawsze swoim duchowym synom, by żyli tak, aby nie musiał się za nich wstydzić przed Jezusem. Tymczasem za mnie przez wiele lat musiał się wstydzić. Teraz, jeżeli się pomylę, zrobię coś nie tak, to idę się spowiadać i proszę Pana Boga o przebaczenie.

Mówił Pan, że film „Tajemnica ojca Pio” reżyserował sam święty. Jaki więc był Pana udział w jego realizacji?

Byłem narzędziem o. Pio.

Film opowiada o związanych z o. Pio sprawach, które nie są powszechnie znane. O tajemnicach kryjących się w jego biografii.

W trakcie realizacji zrozumiałem, dlaczego o. Pio jest jednym z najważniejszych świętych. Ten film nie mówi, że jest on jakimś supermanem, że miał dar bilokacji, że umiał czytać w ludzkiej duszy. Poprzez film o. Pio mówi, że droga do nieba wiedzie przez cierpienie i modlitwę. Chciałem, by ludzie zrozumieli, dlaczego jest on świętym. Wszyscy wielcy święci cierpieli, byli prześladowani. Chcę podkreślić, że nie przez Kościół, ale niektórych jego ludzi.

Skąd wzięła się ta ich postawa?

Podam jeden przykład. Co miał myśleć papież Pius XI, kiedy zaprezentowano mu fałszywe informacje na temat stygmatów, dodając, że o. Pio jest psychopatą i sam zadaje sobie rany? Agostino Gemelli, który tak go nazwał, pod koniec życia przeprosił o. Pio. Nawet wyspowiadał się przed nim. Zresztą wszyscy oszczercy żałowali za to, co zrobili. Ojciec Pio mówił, że to demon miesza w umysłach mądrych ludzi. Nigdy za życia się nie bronił, zachowywał w tej sprawie milczenie. Swoje cierpienie ofiarował Panu Bogu w intencji nawrócenia swoich prześladowców.

Podkreśla Pan także wielką cześć, jaką miał dla o. Pio Jan Paweł II.

Karol Wojtyła i o. Pio to jedno serce. W 1948 roku Wojtyła, który studiował teologię dogmatyczną w Rzymie, pojechał odwiedzić o. Pio, który już za życia był uważany za świętego. Pojechał tam z dwóch powodów. Aby się u niego wyspowiadać i uczestniczyć w odprawianej przez niego Mszy św.

W filmie wypowiadają się m.in. były premier Giulio Andreotti i reżyser Franco Zeffirelli, ale też wielu ludzi, którzy zostali uzdrowieni czy nawrócili się dzięki o. Pio. Czy chętnie o tym rozmawiali?

To była Opatrzność Boża, która ich do tego skłoniła. Z tym że wypowiedzi Andreottiego i Zeffirellego pochodzą z materiałów włoskiej telewizji RAI.

Nakręcił Pan kolejny film o ojcu Pio. Co będzie jego tematem?

15 listopada będzie miał premierę dokument „Zmartwychwstali”. To film, w którym znajdą się świadectwa 25 osób, które poprzez o. Pio wróciły do życia. W niektórych przypadkach dosłownie. W czasie pracy nad filmem dotarliśmy do archiwum, którego nikt wcześniej nie znał i gdzie znajdują się informacje oraz zdjęcia związane z o. Pio.

Gdzie jest to archiwum?

We Włoszech. Udało nam się sfotografować wszystkie znajdujące się w nim negatywy. W filmie są historie, które doprowadziły nas do płaczu w czasie montażu.

Rozmawiamy w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Co Pana tu sprowadziło?

To dobre pytanie. Przyprowadził mnie tutaj o. Pio. Bardzo kocham Jana Pawła II. Jakieś dwa czy trzy miesiące temu powiedziałem do żony, że musimy jechać do Polski. Nigdy tu nie byliśmy. W tym samym czasie otrzymaliśmy zaproszenie od dystrybutora filmu. To była ręka Opatrzności i prezent od świętego. Dla mnie to coś niezwykłego, że 23 września, czyli w dniu jego śmierci, mogę dać poprzez niego świadectwo o Bogu. I dać świadectwo mojego życia.