Aż wióry lecą

– Dużo emocji. Człowiek siedzi przez kilka godzin z dłutem w ręku, wycina w lipowym drewnie twarz cierpiącego Jezusa i ma sporo czasu, żeby pomyśleć i o sobie, i o Nim – opowiada Tadeusz. Za kratami rzeźbił misterną drogę krzyżową.

Reklama

Sam na sam

Ojciec Rafał otwiera drzwi, a potem kraty kaplicy. „Byłem w więzieniu, a odwiedziliście mnie” – mówi Jezus na drewnianej kaplicy. To również dzieło, które wyszło spod ręki Tadeusza.

– Od lat nie miałem w dłoni dłuta, więc musiałem sobie przypominać to, czego nauczyłem się w zakopiańskim liceum. A było tu sporo detali. Proszę zobaczyć, że niektóre twarze mają jedynie półtora centymetra. Ze stacji na stację nabierałem wprawy, a dłuto mocniej i pewniej wchodziło w deskę. Każdego dnia byłem sam na sam z kawałkiem drewna. Kilka godzin dziennie, od poniedziałku do piątku, z przerwami na obiad czy spacer. Nie wszystkie tajemnice rzeźbiło mi się jednakowo. Największą psychiczną trudność sprawiała stacja dwunasta. Ukrzyżowanie. Dużo emocji. Wie pan, człowiek siedzi przez kilka godzin z dłutem w ręku, patrzy na twarz umęczonego Jezusa i naprawdę ma sporo czasu, by pomyśleć i o sobie, i o Nim. To nie jest tylko zwykłe dłubanie ostrym narzędziem w miękkim lipowym drewnie. Jak zaczęła się ta przygoda? Mówiłem wychowawcy, że umiem rzeźbić, ale nie od razu mi uwierzył – uśmiecha się Tadeusz.

− Nic dziwnego. Panie, tu dokoła są sami artyści – wybuchają śmiechem strażnicy więzienni.

− Po jakimś czasie – kontynuuje Tadeusz – na szczęście pracownik aresztu uwierzył mi na słowo. Pozwolono mi coś wyrzeźbić „na próbę”.

Na pierwszy ogień poszedł Witold Pilecki, człowiek, który doskonale zdawał sobie sprawę, jak wygląda zamknięta obozowa czy więzienna rzeczywistość. Po rotmistrzu przyszła kolej na marszałka Piłsudskiego i o. Maksymiliana Kolbego.

− Z tej ostatniej rzeźby byłem naprawdę zadowolony – opowiada Tadeusz. Wychowawca przekazał ją podczas wycieczki osadzonych do obozu Auschwitz w ramach programu edukacyjnego „Historia, Tożsamość, Resocjalizacja”. Drugiego „Maksymiliana” otrzymał biskup, który bierzmował tutejszych więźniów (przygotowywali się m.in. przez kurs Nowe Życie).

Boża miłość. Nic więcej

− Cieszę się, że pozwolono mi rzeźbić za kratami. Lipowe drewno załatwiała mi rodzina. Najpierw nanosiłem na deskach szkice. Na podstawie wydruków, które przyniósł mi o. Rafał. Chodziło mi jedynie o kontury, bo szczegóły zależały już od mojej ręki. Stację Śmierci Jezusa opracowałem całkowicie samodzielnie, według własnego pomysłu. Rzeźbienie jednej stacji zajmowało mi mniej więcej 10 dni, a więc nad kawałkiem deski siedziałem po kilkadziesiąt godzin. Musiałem sobie jakoś radzić, bo nie miałem imadła, które sprawiałoby, że deska leżałaby nieruchomo. I tak cieszę się, że pozwolono mi wyrzeźbić mękę Jezusa. Jak wszystko dobrze pójdzie, wychodzę na wolność za 3 miesiące. Mnie już tu nie będzie, a droga krzyżowa pozostanie.

Wracamy. Mijamy bramę, odbieramy z szafki sprzęt elektroniczny. Przechodzimy do innego świata. – W więzieniu ja tym chopom głoszę jedynie Bożą miłość. Nic więcej – z uporem zdartej płyty opowiada o. Rafał Kogut. – Cały czas mówię im o Bożej miłości. I ci poranieni ludzie, z tak bolesną, trudną przeszłością, siedzą i słuchają. Gdybym zaczął od gadania o moralności, to przestaliby mnie słuchać. Ja jestem tu jedynie po to, by głosić kerygmat o grzechu, za który Jezus zapłacił swoją krwią. I o zmartwychwstaniu. Od czasu do czasu widzę owoce tej służby, ale nie czekam na nie.

− I nie podcina to ojcu skrzydeł? – dopytuję.

– Ale wiesz, to naprawdę nie ma znaczenia…

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama