Rusza też z kolejnym projektem fundraisingowym - remontem ośrodka zdrowia w w Essengu w Kamerunie.
Od 5 do 18 października na Madagaskar pojedzie 4 lekarzy, by pomagać chorym na trąd. Są to: dr Lidia Stopyra, kierowniczka misji, dr Zofia Sikorska (okulistka z Bydgoszczy), dr Izabela Szymońska (pediatra z Krakowa) i dr Jakub Loster (specjalista chorób zakaźnych z Krakowa). Doktor Stopyra na Madagaskar pojechała już w maju, by zrobić tam rekonesans potrzeb. Ta wiedza przyda się teraz lekarzom, by mogli skutecznie działać. Chodzi o to, by nie tylko leczyć, ale też maksymalnie ograniczać czas zarażania. Bo Madagaskar jest czwartym na świecie krajem, jeśli chodzi o liczbę osób dotkniętych trądem.
Ilu dokładnie jest tam chorych? Tego nie wiadomo, ale na pewno są to tysiące osób, a ci, u których choroba jest już widoczna z daleka, to osoby w stadium zaawansowanym. Najlepiej jest więc rozpoznać trąd jak najwcześniej, by szybko skierować pacjentów do leczenia. A pełen sukces jest możliwy i potrzeba na to zaledwie 100-200 zł.
- Czas leczenia jest różny (trwa od 6 miesięcy do 2 lat) i zależy od postaci choroby i odporności chorego. A odporność jest tu bardzo ważna i nie bez powodu mówi się, że trąd jest chorobą ludzi biednych - u niedożywionych następuje bowiem spadek odporności. Może być też tak, że osoby o dużej odporności wielokrotnie zetkną się z chorymi i nie dojdzie do zakażenia. Co ważne, już po 2-4 tygodniach od rozpoczęcia terapii chory nie powinien zarażać - tłumaczy dr Stopyra.
Na Madagaskarze osoby na wczesnym etapie choroby nie są postrzegane jako zagrażające innym (wiąże się to z tym, że na porządku dziennym są różne zmiany skórne niezagrażające życiu i trąd czasami wtapia się w ten obraz). Staje się tak dopiero, kiedy choroba jest już bardzo zaawansowana. Wtedy chory jest już najczęściej okaleczony i nie może pracować. Co gorsza, rodzice często zarażają dzieci.
Polska Fundacja dla Afryki chce też pomóc chorym w inny sposób - budując dla nich dwie wioski. - To nie są leprozoria. Osoby, u których rozpoznamy trąd i zaczniemy leczyć, przestaną zarażać i nie będą musiały być izolowane. Będą mogły mieszkać z rodzinami. W wiosce będą też mieszkać chorzy dotknięci już takim kalectwem, którego nie można cofnąć i niemający rodzin. Tacy, którzy pozbawieni opieki, zginęliby - wyjaśnia Wojciech Zięba, prezes fundacji.
To jeszcze nie wszystko. Polska Fundacja dla Afryki rusza bowiem z kolejnym programem fundraisingowym, czyli ze zbiórką pieniędzy na remont ośrodka zdrowia w Essengu w Kamerunie. Gdyby nie ta przychodnia, chorzy z pobliskich wiosek w buszu (z których dopływają pirogami), ale i tacy, którzy, by się do niej dostać, muszą pokonać nawet 70 km, umieraliby. Za leczenie w Essengu płaci się symbolicznie: konsultacja to 0,3 dolara, poród - 5 dolarów (czyli trzy kiście bananów na targu), a wiele osób pomoc otrzymuje zupełnie bezpłatnie. Darmowe jest też dożywianie dzieci.
- Przychodnia rozdaje chorym na AIDS matkom mleko w proszku (ufundowane przez naszą fundację), by wirus nie przeszedł z mlekiem matki na dziecko. Przyjmuje 250-300 pacjentów miesięcznie i wykonuje badania analityczne, szczepienia i konsultacje prenatalne. Prowadzi leczenie chorych na AIDS oraz dożywianie osób z chorobą głodową. Pracownicy ośrodka odwiedzają również chorych w domach oraz organizują pogadanki zdrowotne - opowiada W. Zięba.
Obecnie trzeba tam m.in. wymienić dach, okna, drzwi, przebudować ściany, by wydzielić pokój zabiegowy czy salę porodową. Konieczne są też naprawa toalet i pryszniców, malowanie, kafelkowanie. Koszt tego wszystkiego to 104 tys. zł.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).