– Wolę pójść do więzienia niż złamać tajemnicę spowiedzi – powiedział arcybiskup Melbourne Peter Comensoli w reakcji na wprowadzenie w stanie Wiktoria nowego prawa. Zobowiązuje ono kapłanów do złamania tajemnicy sakramentalnej.
Przypadek księdza McArdle’a
Doniesień o próbach zmuszania duchownych do łamania tajemnicy spowiedzi pojawia się coraz więcej. Dość przytoczyć sytuację z ubiegłego roku, kiedy to belgijski sąd wymierzył ks. Alexandrowi Stroobandtowi karę więzienia i grzywny za to, że nie powstrzymał swego penitenta przed popełnieniem samobójstwa, to znaczy nie powiadomił nikogo, kto mógłby cierpiącemu na depresję człowiekowi udzielić profesjonalnej pomocy. „Tajemnica zawodowa wszystkich kapelanów, a w szczególności tajemnica spowiedzi jest gwarantem poufności, dzięki której ludzie mogą się im zwierzyć ze wszystkich swych doświadczeń i życiowych problemów” – napisali wówczas w komunikacie belgijscy biskupi.
Trudno ocenić, na ile duchowny mógł wówczas pomóc choremu na depresję, nikt nie zna przecież szczegółów tej spowiedzi, tak jak nikt nie zna szczegółów żadnej innej spowiedzi. Także tych, podczas których udzielano rozgrzeszenia australijskiemu księdzu Michaelowi McArdle’owi. Postawiony w stan oskarżenia za liczne przestępstwa o charakterze pedofilskim, miał on stwierdzić w sądzie, że spowiadał się 1500 razy z molestowania seksualnego nieletnich u 30 różnych kapłanów na przestrzeni 25 lat. Konkluzją każdej z tych spowiedzi miało być, jak twierdził, otrzymanie pouczenia, by więcej się modlił, oraz rozgrzeszenie. Powtórzę: szczegółów, rzecz jasna, nikt nigdy nie pozna, bo każdy z tych, którzy go spowiadali, nie może nawet okiem mrugnąć. Ale osobiście trudno mi uwierzyć (głowę daję, że sporej większości innych księży również), iż tak wielu kapłanów przez tak wiele lat w trakcie wielokrotnych spowiedzi nie przypomniało sobie ani razu, jak należy postępować z notorycznym grzesznikiem, który jest jednocześnie ciężkim przestępcą. Cóż – taka właśnie jest spowiedź, nikt nie ma w nią wglądu, więc i spowiadający się może potem opowiadać rozmaite rzeczy. Ale w tym przypadku, myśląc o wiarygodności zeznań oskarżonego księdza, myślę też po prostu o zwykłym rachunku prawdopodobieństwa.
Komentując przypadek McArdle’a w „Sydney Morning Herald”, Chrissie Foster, autorka książki o historii dwóch swoich córek molestowanych przez kapłana, daje mu wiarę. Ale stawia też tezę, że niemożliwe jest, by trzydziestu księży na przestrzeni tylu lat, przy tak wielkiej liczbie spowiedzi, zachowało się tak samo (odsyłało penitenta-przestępcę do domu, po to by się pomodlił). Nie dowierzając temu scenariuszowi, Foster usiłuje go jednak interpretować: najprawdopodobniej uczą ich tego w seminarium…
No właśnie – też twierdzę, że oświadczenie McArdle’a jest dość wątpliwe, a scenariusz przez niego przedstawiony – raczej niemożliwy. Tym bardziej że i ja, i wszyscy pozostali księża wiemy, że nie „tego” uczą w seminarium. Wręcz przeciwnie: uczą, że wiele jest sposobów na doprowadzenie penitenta do poprawy, a rozgrzeszenie nie zawsze może być udzielone.
Nowe prawo Wiktorii
Kościół w Australii przeżywa chwile trudne. Ujawnione skandale o charakterze pedofilskim doprowadziły do dyskusji na temat tajemnicy spowiedzi, co więcej – do wprowadzania obowiązku złamania jej, gdyby wiedza na temat tego typu przestępstw pochodziła z forum sakramentalnego. Kilka dni temu obowiązek ten wprowadzono w stanie Wiktoria. Chwilę potem świat obiegła sensacyjna wypowiedź arcybiskupa Melbourne Petera Comensolego, który powiedział, że woli pójść do więzienia niż złamać sakramentalną tajemnicę. 15 sierpnia Greg Sheridan z „The Australian” stwierdził, że arcybiskup Comensoli wyświadczył wielką przysługę debacie, gdy wyraźnie powiedział, że pójdzie do więzienia, a nie złamie tajemnicy spowiedzi. Ustawodawstwo rządu Wiktorii, jak to ujął Sheridan, jest złe i w żaden sposób nie przysłuży się walce z plagą wykorzystywania dzieci, za to skutecznie zdelegalizuje jedną z głównych zasad katolicyzmu. Co ważne, Sheridan podkreślił: „Komisja Królewska jakoś dziwnie zaleciła, aby rozmowy prawnik-klient pozostały uprzywilejowane, ponieważ są społecznie użyteczne. Tak więc prawnicy, jak zwykle, zachowują swoje przywileje, ale Kościół jest prześladowany. Podobnie dziennikarze słusznie chronią swoje źródła. Skandale związane z wykorzystywaniem seksualnym dzieci były szokującym procederem, który wyrządził ogromne szkody niewinnym dzieciom i poważnie oraz słusznie naruszył reputację Kościoła. Nie ma jednak dowodów na to, że pieczęć spowiedzi odgrywała jakąkolwiek rolę. (…) Każdy, kto uważa, że przepisy te pomogą zwalczać wykorzystywanie dzieci, nie ma pojęcia, jak działa spowiedź”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.