– Wolę pójść do więzienia niż złamać tajemnicę spowiedzi – powiedział arcybiskup Melbourne Peter Comensoli w reakcji na wprowadzenie w stanie Wiktoria nowego prawa. Zobowiązuje ono kapłanów do złamania tajemnicy sakramentalnej.
16 sierpnia arcybiskup Comensoli opublikował oświadczenie, w którym stwierdził, że nie ma wątpliwości, iż Królewska Komisja zajmująca się sprawami nadużyć seksualnych wobec nieletnich rzuciła bardzo potrzebne światło na niepowodzenia wielu instytucji w Australii, w tym instytucji rządowych i kościelnych. Jego zdaniem nie ma jednak żadnych powiązań pomiędzy nakazem naruszenia tajemnicy spowiedzi a ochroną dzieci. Jak stwierdził, zaproponowane rozwiązanie jest niewykonalne i wskazuje na znaczny brak zrozumienia sakramentu spowiedzi – w szczególności jego anonimowości. W przeciwieństwie do relacji pacjenta z lekarzem lub psychologiem, albo relacji studenta z nauczycielem, relacja, która zostaje nawiązana w sakramencie pokuty, jest relacją pomiędzy człowiekiem a Bogiem. Kapłan pełni jedynie funkcję przewodnika. Spowiedź, jak podkreślił arcybiskup, jest aktem głęboko religijnym, o duchowej naturze, w którym kapłan nie ma żadnej możliwości, by wymagać od penitenta identyfikacji.
Nota penitencjarii
Pismo z australijskiej kurii, które mój towarzysz otrzymał e-mailem, zawierało notę kościelnego „trybunału miłosierdzia”, czyli penitencjarii. Jej regens, ksiądz prałat Krzysztof Nykiel, zapytany przeze mnie o tego typu oświadczenia, stwierdził, że trybunał otrzymał już wiele podziękowań za treść tej noty, w której przypomniano wszystkim wagę pieczęci sakramentalnej – nienaruszalności tajemnicy spowiedzi.
– Zapytania o ten problem wpływały do nas już wcześniej, w różnych miejscach świata zdarzały się bowiem próby takiego nacisku na Kościół. Interwencje przynosiły efekt. Na przykład rząd Kalifornii wycofał propozycję wprowadzenia prawa nakazującego łamanie tajemnicy spowiedzi – dodał ks. Nykiel.
Jak przekłada się ten problem społeczny na życie codzienne australijskiej parafii, pytam księdza Ireneusza Czecha, polskiego salwatorianina, proboszcza w centrum Melbourne. Czy odczuwa zainteresowanie tym tematem wśród swoich parafian? – Na razie nikt ze mną na ten temat nie rozmawiał – odpowiada. Ludzie się dalej spowiadają tak, jak się spowiadali, a wśród księży nie da się wyczuć jakiegoś szczególnego niepokoju. Arcybiskup zapowiedział jednak, że w najbliższym czasie spotka się ze wszystkimi księżmi należącymi do archidiecezji, by omówić ten problem.
– Czy inne regiony Australii już wprowadziły takie prawo? – pytam.
– Tak – odpowiada, Australia Południowa, Terytorium Północne, Australijskie Terytorium Stołeczne, a Australia Zachodnia i Tasmania obwieściły właśnie, że mają takie plany. Abstrahując od przepisów prawa kanonicznego czy aspektu teologicznego, nie wyobrażam sobie, jak by to praktycznie miało wyglądać. Ksiądz ma wychodzić z konfesjonału zaraz po spowiedzi i pytać penitenta o dane osobowe, żeby go zgłosić na policję? Przecież to jest po prostu nierealne.
– Dlaczego zatem rząd ustanowił to prawo? – Niektórzy komentatorzy twierdzą, że prawdopodobnie chodzi o podważenie pozycji moralnej Kościoła w społeczeństwie i walkę z nim – mówi ks. Ireneusz Czech. Podczas gdy inne wspólnoty kościelne (np. Kościół anglikański) starają się być poprawne politycznie i godzą się na wszystko, co rząd obwieszcza, Kościół katolicki głosi prawdy często niewygodne dla rządzących. Na przykład odważnie sprzeciwił się eutanazji. Pomimo jednak jasnego stanowiska biskupów australijskich eutanazja w stanie Wiktoria została niedawno wprowadzona.
Antidotum na zło?
Szukając odpowiedzi na pytanie o intencje prawodawcy mającego zamiar ingerować w porządek religijny, trudno pominąć przytoczoną wyżej historię księdza, który przez dziesiątki lat spowiadał się z poważnego przestępstwa i – jak twierdzi – żaden ze spowiedników nie odmówił mu rozgrzeszenia, a jedyną radą była modlitwa. Teoretycznie, jak tłumaczą politycy, nakaz zadenuncjowania penitenta, który jest groźnym przestępcą, miałby na celu zapobieżenie kolejnym popełnianym przez niego przestępstwom. Pytam koordynatora episkopatu ds. ochrony dzieci i młodzieży, księdza Adama Żaka, czy ta motywacja ma jakiekolwiek racjonalne przesłanki. – Nie wierzę w skuteczność takich rozwiązań prawnych. One mogą jedynie przestraszyć sprawców nadużyć, którzy mogliby skorzystać z sakramentu, a z niego nie skorzystają. Będzie to raczej pozbawienie możliwości zastosowania pewnych środków naprawczych, które mogłyby mieć miejsce. Gdyby sprawca wyznawał taki grzech, to oznaczałoby, że szuka rozwiązania, pomocy, rady. Spowiednicy jednak, co podkreślam, powinni być do tego bardzo dobrze przygotowani. Mają odpowiednie narzędzia: perswazji czy argumentu do sumienia, w którym mogą zobowiązać przestępcę do naprawienia zła i mogą to wyegzekwować – mówi ojciec Żak.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.