Czasem jedno wydarzenie z naszym udziałem, jeden gest, jedno słowo potrafi zmienić świat. Jeśli nie cały – w sensie kuli ziemskiej – to na pewno tę jego cząstkę, którą tworzy pojedynczy człowiek stający na naszej drodze.
Czasem jedno wydarzenie z naszym udziałem, jeden gest, jedno słowo potrafi zmienić świat. Jeśli nie cały – w sensie kuli ziemskiej – to na pewno tę jego cząstkę, którą tworzy pojedynczy człowiek stający na naszej drodze. I tak właśnie się stało za przyczyną dzisiejszego patrona pewnego jesiennego dnia. Kalendarz wskazywał wtedy 9 października roku Pańskiego 1845, a niebo nad Littlemore nie pozostawiało żadnych złudzeń – miał być to kolejny dzień typowej angielskiej pogody. Padało więc rano, padało w południe i padało wieczorem. Na całe szczęście mieszkańcy dawnych zabudowań stajennych zaadaptowanych dla potrzeb życia wspólnotowego, skończyli już niedawny remont. Budynek był zabezpieczony przed deszczem i względnie ogrzany, dlatego współbracia bez obaw mogli poświęcać się duchowej lekturze. Co czytali? Pismo Święte i dzieła patrystyczne, które opisywały Kościół zanim podzielił się na Wschodni i Zachodni, rzymski i anglikański. Bo ta funkcjonująca w Anglii wspólnota z Littlemore, dojrzewała do tego, by powrócić do Kościoła katolickiego. I dokładnie wtedy do drzwi ich domu zapukał on, dzisiejszy patron. Był przemoczony do suchej nitki po całym dniu w podróży, ale zamiast narzekać na pogodę z radością powitał gospodarzy. Co tam ulewa, skoro spieszył tu do nich z kontynentu już od kilku tygodni. Był zresztą bardzo ich ciekawy, bo do tej pory znał tylko pisma ich lidera - bo jeszcze nie przełożonego - anglikańskiego kapłana Johna Henry'ego Newmana. A dlaczego w ogóle nasz przybysz, katolicki włoski ksiądz i jednocześnie zakonnik ze Zgromadzenia Pasjonistów, czytał teksty anglikańskiego teologa? Bo jako przełożony pasjonistów miał okazję w Rzymie spotkać się z angielskimi konwertytami i zrozumieć, że w XIX wieku wewnątrz anglikanizmu zaczynał rozwijać się nurt powrotu do źródeł. Wspólnych źródeł Kościoła Anglii i Kościoła Powszechnego. Gdy więc nasz dzisiejszy patron odkrył tę iskierkę nadziei na połączenie tego, co zostało rozdarte przez Henryka VIII, nie pozwolił jej zgasnąć. Zaczął korespondować z członkami tzw. ruchu oksfordzkiego i traktatariuszami w Anglii, a ostatecznie 9 października 1845 roku stanął u ich drzwi i już ich nie opuścił. Jego prostota wiary i świadectwo życia zrobiło na nich takie wrażenie, że John Henry Newman niebawem złożył na jego ręce katolickie wyznanie wiary, a po latach napisał, że ten właśnie człowiek ostatecznie przyczynił się do jego nawrócenia. Byli tacy, którzy nazywali go wręcz drugim Augustynem z Canterbury, z uwagi na jego pragnienie przywrócenia Anglii Kościołowi. Ale byli też i inni, których ucieszyła wieść, że ten misjonarz zmarł 4 lata po głośnej konwersji Johna Newmana, w czasie jednej ze swoich podróży po Anglii. Miało to dokładnie miejsce 27 sierpnia 1849 roku w pewnej gospodzie dworcowej w Reading. Czy wiecie państwo, kto stamtąd poszedł do nieba po swoją nagrodę? Bł. Dominik Barberi ze Zgromadzenia Pasjonistów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czy rozwój sztucznej inteligencji może pomóc nam stać się bardziej ludzkimi?
Abp Światosław Szewczuk zauważył, że według ekspertów wojna przeszła na nowy poziom eskalacji.
To nie jedyny dekret w sprawach przyszłych błogosławionych i świętych.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.