O zakładaniu hełmu zamiast mitry, manowcach ateizmu i walce o kościół w Tarsie z kardynałem Joachimem Meisnerem rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz.
Ksiądz Kardynał mówił w Piekarach, że nie jesteśmy pobożnymi zerami, z którymi inni mogą robić, co chcą. Jak chrześcijanie powinni reagować na spychanie do narożnika? Czy biskup powinien zabierać głos w debacie publicznej?
– Chrześcijanie powinni być fachowcami w sprawach tego świata. Bankier-katolik musi być bardzo dobrym bankierem. Stolarz-katolik musi być bardzo dobrym stolarzem. Świadectwo chrześcijańskie to nie jest tylko pobożne bla-bla, musimy mieć serce blisko Pana Boga, ale zarazem mocno stąpać po ziemi. Czy biskup powinien się angażować politycznie? Ogólnie mówiąc nie, ale dzisiaj każdy człowiek, czy tego chce, czy nie, zostaje wciągnięty w politykę. Kiedy rozmawiam z kimś, kto siedzi obok mnie w samolocie, może to być uznane za politykowanie. Biskup musi zabierać głos w sprawach dotyczących podstawowych ludzkich wartości, np. w kwestii aborcji, eutanazji czy świętowania niedzieli. Także wtedy, gdy bogatsi stają się jeszcze bogatsi, a biedniejsi jeszcze biedniejsi. Ostrzegałbym jednak przed partyjnym politykowaniem. Chrześcijanie sami wiedzą, która partia respektuje wartości chrześcijańskie, a która nie. Biskup nie może być sympatykiem jednej partii, on ma być świadkiem Jezusa Chrystusa.
Ksiądz Kardynał powiedział kiedyś, że wstydzi się za swoich rodaków, za ich odnoszenie się do Benedykta XVI. Jaki jest stosunek Niemców do niemieckiego papieża?
– Papież jest papieżem dla wszystkich, niezależnie od narodowości. Po wyborze Benedykta XVI powiedziałem w katedrze kolońskiej o tym, czego byłem świadkiem w 1978 roku na pierwszej audiencji Jana Pawła II dla Polaków. Prymas Wyszyński obiecał wtedy, że Polacy będą się modlić za papieża tak, że wyklęczą dziury w podłodze. I Polacy to robili przez 27 lat. To samo powtórzyłem po pięciu latach pontyfikatu Benedykta. Ludzie bili brawo. Ale przypomniałem też, że kiedy papież był jeszcze wykładowcą, to inni profesorowie zazdrościli mu jego geniuszu. Na jego wykładach było zawsze pełno słuchaczy. Kiedy kard. Ratzinger został papieżem, wielu intelektualistów niemieckich zostało jakby sparaliżowanych i tylko czekali na okazję, by móc uderzyć. Okazja się nadarzyła, gdy jeden z biskupów – lefebrystów, z których papież zdjął ekskomunikę, zaprzeczał Holocaustowi. Nawet kanclerz Merkel włączyła się do tej nagonki, co było skandaliczne. Rzucili się na niego jak zgłodniałe psy na polowaniu.
Dlaczego tak atakują papieża?
– Bo jest niewygodny. Ci, którzy popierają antykoncepcję, którzy uważają, że praktykowanie homoseksualizmu nie jest grzechem, którzy popierają eutanazję, którzy domagają się odrzucenia celibatu przez duchownych… napotykają w nim opór. W papieżu personalizuje się protest wobec społeczeństwa przyjemności. On jest znakiem sprzeciwu wobec zła. Jeden z przedstawicieli Kościoła ewangelickiego powiedział mi niedawno: „U nas też były nadużycia seksualne duchownych, ale nas nikt tak nie atakował”.
Czy Ksiądz Kardynał uważa, że zarzuty dotyczące nadużyć seksualnych duchownych są tylko wymysłem mediów?
– Niestety w niektórych szkołach prowadzonych przez zakony zdarzały się przypadki nadużyć, nieco rzadziej w szkołach diecezjalnych. Całe nasze społeczeństwo jest nadmiernie przesiąknięte seksualnością. To także wchodzi do Kościoła. Oczywiście nie jest to usprawiedliwienie zła. Chciałbym mocno podkreślić, że nawet jeden taki przypadek wśród duchownych to już o jeden za dużo. Powtarzam zawsze, że księdzem może być tylko ten, kto jest zdolny do ojcostwa. Ten, kto na co dzień we Mszy św. dotyka Jezusa, a potem w zły sposób dotyka dziecka… To jest dla mnie trudne do wyobrażenia. To jest wielki ciężar dla Kościoła, musimy się z tym mierzyć. Choć media nadużywają tego nadużycia.
Wiele emocji wywołał przypadek bp. Miksy z Augsburga?
– Kiedy papież przyjął jego rezygnację, nie było w ogóle mowy o żadnych seksualnych nadużyciach. Powodem tej decyzji były kwestie finansowe i uderzenie dziecka. Skandalem jest to, że ludzie Kościoła podali do sądu biskupa w sprawie rzekomego molestowania bez sprawdzenia dowodów.
Dlaczego Ksiądz Kardynał zaangażował się tak mocno w walkę o odzyskanie kościoła w Tarsie?
– Tars jest symbolem dla całego chrześcijaństwa, bo to miejsce urodzenia św. Pawła i trudno sobie wyobrazić Kościół bez Apostoła Narodów. Dwa lata walczyłem i ciągle walczę, aby ten kościół mógł służyć chrześcijanom wszystkich wyznań. W Kolonii i w innych miejscach w Niemczech buduje się meczety, a my nie możemy się doprosić prawa do użytkowania jednego kościoła. To jest skandal. Władze tureckie ciągle nas zwodzą, kilka razy obiecały, że oddadzą, a potem nie oddały. Teraz sytuacja jest taka, że aby odprawić tam Mszę, trzeba 10 dni wcześniej pisać prośbę o pozwolenie. Muzułmanie mają w Europie wolność praktykowania swojej religii, ale chrześcijanie nie mają tego prawa w krajach muzułmańskich, czego Tars jest symbolicznym przykładem. To jest niesprawiedliwe.
Wywiad przeprowadzono 31 maja br. podczas pielgrzymki mężczyzn do Piekar Śląskich, gdzie kardynał wygłosił homilię.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.