To nie tak, że człowiek Jezusa niczego nie ma. Jemu nie można niczego ukraść.
Bożena wiedziała: musi się zdobyć na odwagę i powiedzieć prawdę. Serce biło jej jak oszalałe, telefon był mokry od potu. W końcu na jednym oddechu powiedziała: „Ja was bardzo przepraszam, okłamałam was. Nie mam żadnej sukienki i wcale nie jestem chora. Jestem na Górze św. Anny i muszę przewartościować swoje życie”. W słuchawce zapadła cisza. – A ja nagle poczułam, jakby pękła bańka, w której cały czas byłam. Poczułam taką radość, że stało mi się obojętne, co oni mi powiedzą. Czy wyśmieją, czy nie, czy mnie znów zaproszą, czy nie – przestało mnie to obchodzić. Byłam przeszczęśliwa. Teraz wszystkim mówię, że nie wolno się wstydzić Pana Boga.
Jaki to interes
Ciekawie robi się biznes z Panem Bogiem: żadnego handlu, pełne zaufanie, przyjęcie wszystkich Bożych warunków.
„Nie tak człowiek widzi, jak widzi Bóg” – usłyszał prorok Samuel, gdy próbował oceniać, którego z synów Jessego Pan wybrał na króla. Rzecz polega na tym, że Bóg widzi wszystko i dobrze, a człowiek ledwo co i bardzo kiepsko.
Logika Boga zasadniczo różni się od ludzkiej, skierowanej ku osiąganiu rzeczy szczególnych po to, aby zajmować miejsca jeszcze szczególniejsze i z ich wysokości zaspokajać swoje ambicje bycia kimś. Głód znaczenia skłania do zagarniania coraz większych zasobów, ale nie daje się zaspokoić.
„Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś ma wszystkiego w nadmiarze, to życie jego nie zależy od jego mienia” – przestrzega Jezus w Ewangelii czytanej w 18. niedzielę zwykłą.
W kościele pełnym ludzi nagle ktoś się przewrócił. Nie żył już, gdy znalazł się na posadzce. Ksiądz czytał akurat fragment Ewangelii wg św. Mateusza: „Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony”.
Nie wszyscy umierają tak nagle, ale przecież nikt nie ma gwarancji, że z nim będzie inaczej. Nawet jednak, gdy jest inaczej, to „jedzenie, picie i używanie”, jeżdżenie na rauty i brylowanie na salonach nie dają autentycznej radości.
Wezwanie do unikania chciwości to nie postulat rezygnacji z wszelkich dóbr. To wskazanie wyboru dóbr prawdziwych, zgodnie z najbardziej logiczną ekonomią. Bo ekonomia człowieka z ewangelicznej przypowieści, który zgromadził wiele materialnych dóbr po to, żeby „jeść, pić i używać”, nie jest logiczna. Nie zakłada najbardziej powszechnego i oczywistego elementu: przemijalności rzeczy materialnych i ludzkiej śmiertelności. Każda materialna inwestycja już na starcie jest skazana na stopniową degradację i ostateczny zanik. To żaden interes.
To nie moje
Ryszard jest biznesmenem. Kiedy interes zaczął się kręcić, poczuł satysfakcję. „Zdobyłem to swoimi rękami” – myślał z zadowoleniem. Czuł się właścicielem tego wszystkiego. Później zetknął się ze wspólnotą ewangelizacyjną i w konsekwencji powierzył swoje życie Jezusowi. Kiedyś przemówiło do niego świadectwo wypowiedziane podczas konferencji, z którego wynikało, że jeśli moje życie należy do Jezusa, to On jest także właścicielem tego wszystkiego, co mam. Szczególnie utkwił mu w głowie konkretny przykład: właściciel samochodu porysowanego przez kogoś na parkingu w pierwszej chwili się poirytował, a w drugiej mu przeszło, bo sobie uświadomił, że… to nie jest jego samochód. Bo to jest auto Pana Jezusa. No tak, to konsekwentne: jeśli moje życie należy do Jezusa, to i moje mienie należy do Niego. Ten sposób myślenia przestawił go z mentalności właściciela na mentalność zarządcy. Od tamtej pory zaczął inaczej wydawać pieniądze, poczuł odpowiedzialność za tych, których jest pracodawcą. – Kiedyś zauważyłem, że po hiszpańsku słowo „pracodawca” brzmi „patron”. Pomyślałem, że to oznacza zobowiązanie do troski o zatrudnianych ludzi – mówi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).