– Dlaczego przychodzę do Budsławia? Tu rodzi się nadzieja i wiara w lepszą przyszłość dla mnie i mojego kraju – mówi Maria Leśniewska, katechetka z Mińska.
Budsław leży na północ od Mińska. Z dala od miejskich centrów, osadzony w sielskim krajobrazie rozległych pól i lasów. Niegdyś stanowił część diecezji wileńskiej, dzisiaj jest to archidiecezja mińsko-mohylewska. Od czterystu lat znajduje się tam cudowny obraz Maryi, czczonej jako patronka Białorusi.
Umieszczony w głównym ołtarzu bazyliki Wniebowzięcia NMP wizerunek Madonny wskazującej na Chrystusa zwraca uwagę nieskazitelną harmonią barw i proporcji. Nie ma w nim śladu wpływów wschodnich, widocznych w innych maryjnych wizerunkach, adorowanych na terenach byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Trafił tu prosto z Rzymu. Papież Klemens VIII podarował go w 1598 r. wojewodzie mińskiemu Janowi Pacowi, kiedy ten po nawróceniu z kalwinizmu odbył pielgrzymkę do Rzymu. Później otrzymali go bernardyni, pracujący w tej okolicy od XVI wieku. Obraz oraz informacje o mających tu miejsce objawieniach maryjnych i licznych cudach, które wymodlono w tym miejscu już w XVII w., przyciągały do Budsławia wiernych z całej okolicy. Dziś przychodzą tu pielgrzymki z całego kraju.
Przynależność państwową Budsław zmieniał kilka razy. Najpierw należał do Wielkiego Księstwa Litewskiego, później do Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Po drugim rozbiorze stał się częścią Imperium Rosyjskiego. Do Polski wrócił w 1921 r., jako część województwa wileńskiego. We wrześniu 1939 r. wszedł w skład sowieckiej Białorusi. Zmieniali się także jego mieszkańcy. W latach 1945–1946 z budsławskiego dworca odprawiano do Polski kolejne transporty tzw. repatriantów. Wielu jednak o tym zdarzeniu nie zapomniało. Kiedy w czerwcu 1991 r. Jan Paweł II po raz czwarty odwiedził Polskę, wręczono mu kopię obrazu Matki Boskiej Budsławskiej – znak, że na sowieckiej Białorusi wiara żyje. W 1998 r., już w zmienionej rzeczywistości, kard. Kazimierz Świątek, pierwszy metropolita mińsko-mohylewski, nałożył na obraz korony poświęcone przez papieża Polaka. Od tej chwili Budsław stał się narodowym sanktuarium Białorusi.
Odpust, czyli fest
Aby poznać charyzmat tego miejsca, trzeba tu przybyć w odpust, który przypada 2 lipca, choć ze względów duszpasterskich świętowanie przesunięte jest na pierwszą niedzielę lipca. Wtedy w Budsławiu jest fest, jak nazywają te uroczystości. Do sanktuarium przybywa kilkanaście tysięcy pielgrzymów, wielu wędruje pieszo. W tym roku przyszły 22 grupy, głównie młodych, żywiołowo uczestniczących we wszystkich uroczystościach i celebracjach ludzi. Duchowy wymiar sanktuarium wyraża się także w masowych spowiedziach pielgrzymów. Oblegane są nie tylko konfesjonały w świątyni, ale także te rozstawione nieopodal na łące. Ludzie stoją w długich kolejkach aż do zmroku. – Nie mogą wyspowiadać się u siebie? – zagadnąłem proboszcza ks. Dmitrija Dubowika. – Mogą, ale widocznie są przekonani, że tutaj wyspowiadają się lepiej – odpowiedział z przekonaniem.
– Budsław jest dla Białorusi tym samym co Częstochowa dla Polski – przekonuje metropolita mińsko-mohylewski abp Tadeusz Kondrusiewicz. – Składają się na to zarówno historia (ten obraz jest tutaj od 400 lat), jak i doświadczenie czasów sowieckich, kiedy Kościół przechodził bolesne prześladowania – dodaje.
Motyw powojennych losów sanktuarium powracał także w opowieści pani Teresy z pobliskiej Iławy, która przygarnęła nas na nocleg w czasie festu. To gościnność na wagę złota. Następnego dnia przy śniadaniu gospodyni wspomniała, że od dzieciństwa chodziła z całą rodziną do Budsławia, ale kościół często był zamknięty. Czasem przyjeżdżali księża z okolicznych parafii, by odprawić tu Mszę św. Kiedy ich nie było, pątnicy modlili się pod zamkniętymi drzwiami. – W tej okolicy mieszkają przeważnie katolicy, a więc tych modlących się przed drzwiami było niemało – tłumaczy. – To być może zdecydowało o tym, że władze nie zamknęły kościoła. Nie zamieniły go na magazyn zboża albo stajnię, jak bywało w innych miejscach.
Z opisów historycznych wynika, że wiara ludzi z pewnością ocaliła świątynię w czerwcu 1941 r., kiedy wycofujące się jednostki sowieckie chciały ją wysadzić w powietrze. Ludzie stali wokół kościoła dzień i noc, nie dopuszczając do założenia ładunków wybuchowych. 1 lipca 1941 r. wojska sowieckie opuściły miasteczko, a do świątyni, wcześniej zamkniętej, wszedł tłum ludzi, aby przed obrazem dziękować za jej ocalenie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.