Pożar kościoła – wielki dramat. Odbudowa – jak nowe życie i nadzieja…
Z Białegostoku polskiego do Białegostoku syberyjskiego – bagatela – prawie 5 tys. kilometrów. Nie za wielka to jednak odległość, by wesprzeć i pomóc zmartwychwstać. Spłonął kościół. Ale zostanie odbudowany, i to już niebawem. Dzięki mieszkańcom polskiego Białegostoku, ale i całej Polski oraz Polonii.
Dawno temu na Syberii…
Niewielki drewniany kościółek powstał 200 km od Tomska na zachodniej Syberii, we wsi Białystok, ponad sto lat temu. Zbudowany w 1908 r. przez polską, katolicką społeczność, dobrowolnych przesiedleńców z guberni wileńskiej i grodzieńskiej, którzy pod koniec XIX w. przyjechali na Syberię… za chlebem. I za ziemią – dawaną przez cara za darmo, aby tylko wykarczowali las. Wykarczowali. Ale ziemia ta od początku była trudna. Może też dlatego jak najszybciej, żeby mieć gdzie się modlić i powierzać Bogu swoje biedy, zbudowali kościół. Niewielki, drewniany, w sam raz na niedużą katolicką diasporę.
Kościółek został poświęcony w 1910 r. przez o. Józefa Demikisa, proboszcza tomskiej parafii. W następnych latach posługiwał w nim m.in. ks. Franciszek Grabowski, który w 1921 r. został rozstrzelany, a jego następca – ks. Michasionek, w obawie przed aresztowaniem, był zmuszony wyjechać do Tomska. Jednak na przekór prześladowaniom i trudom kościół nie został zamknięty. Msze odprawiał przyjeżdżający z Tomska ks. Julian Groński. Kult w świątyni ustał wraz z aresztowaniem ks. Grońskiego i kilku aktywnych parafian przed 1931 r.
Terror sowiecki wzmagał się. W latach 1937–1938 niemal wszyscy dorośli mężczyźni z wioski Białystok (około 100 osób) zostali ofiarami tzw. polskiej operacji NKWD. Zostali aresztowani, a następnie, na mocy decyzji Kolegium Specjalnego NKWD, skazani na śmierć przez rozstrzelanie. Wyroki wykonano, a ciała wrzucono do zbiorowych mogił… Latem 1938 r. kościół został rozgrabiony – sprzęty i ikony wyrzucono na ulicę, meble zarekwirowano na potrzeby miejscowego kołchozu. Oficjalnie świątynię zamknięto w 1940 r. Podczas wojny budynek wykorzystywano jako magazyn na zboże, a po wojnie uruchomiono w nim klub wiejski. Pod koniec lat 40. został przebudowany przez władze sowieckie. I niszczał, niszczał, niszczał… – Niewątpliwie mieszkańcy syberyjskiego Białegostoku przeżyli bardzo wiele dramatycznych chwil – opowiada o. Wojciech Ziółek SJ, proboszcz parafii w oddalonym o 200 km Tomsku. Tamtejsi jezuici opiekują się wiernymi z Białegostoku. I to dzięki ich wysiłkom, gdy dwa lata temu wydarzyła się kolejna tragedia, miejscowi nie stracili nadziei.
Nowe czasy
W 1990 r. budynek został zwrócony katolickiej społeczności. Był niemal doszczętnie zrujnowany. Mieszkańcy i kilku ofiarnych księży musieli wybudować go niemal na nowo. Udało się, chociaż ludzie biedni, a czasy trudne… 13 czerwca 1998 r., w dzień św. Antoniego Padewskiego, kościółek był gotowy. Do 2017 r. dwa razy w miesiącu odprawiali w nim Msze św. i prowadzili duszpasterstwo jezuici z Tomska. Mieszkańców Białegostoku jest około 200. Na Msze św. przychodzi 30–40 osób. W tym kilkoro dzieci… – To potomkowie pierwszych przesiedleńców – założycieli Białegostoku – opowiada o. Ziółek. – Część z nich mówi po polsku, część już tylko modli się w języku przodków. Jednak wspomnienia o nich są wciąż żywe w sercu każdego z nich. Mieszkańcy są już jednak mocno przemieszani, szczególnie po tragedii z 1938 r., kiedy to zabito prawie wszystkich mężczyzn. Najstarsze mieszkanki to ich córki. Do dziś ze łzami wspominają dzień kaźni na ich ojcach… – Tych, których nie zabito ze względu na młody wiek, wcielono potem do Armii Czerwonej – dodaje o. Krzysztof Korolczuk, który również posługuje w Białymstoku. – Większość z nich zginęła na froncie. To kolejny cios, który nadszarpnął mocny kręgosłup tego miejsca: wiele osób przeniosło się po wojnie do Tomska, by kształcić się i pracować.
Obecnie nie ma w Białymstoku ani pracy, ani szkoły – dzieci dojeżdżają 8 kilometrów do najbliższej placówki. I nie ma też kościoła…
Pożar
W nocy z 18 na 19 kwietnia 2017 r. wybuchł pożar. Straż pojawiła się na miejscu 20 minut później, ale budynek spłonął doszczętnie. Zostały tylko ceglane fundamenty. – Na miejscu znaleziono jedynie fragmenty dzwonu z napisem „Dziewica Maria” i srebrnego krzyża, który stał w centralnej części ołtarza – opowiada o. Ziółek.
Dlaczego świątynia spłonęła? Nie wiadomo. –Strażacy sugerują dwie przyczyny pożaru: zwarcie elektryczne lub podpalenie jako zatarcie śladów po kradzieży. Z wartościowych rzeczy w kościele znajdowała się ikona św. Antoniego Padewskiego z XVIII w., srebrny kielich i krzyż – dodaje o. Korolczuk.
Co robić? W wiosce ludzi coraz mniej, wzdłuż trzech białostockich uliczek niewiele domów. Wszystkie stare. Nikt już tu nie buduje od nowa… Jednak kościół trzeba odbudować! Dla tych, którzy tu przychodzą i modlą się ze starych książeczek do nabożeństwa. Po polsku… Kościół przecież był świadkiem burzliwej historii wioski przez ponad 100 lat. Był materialnym, namacalnym symbolem pamięci o przeszłych pokoleniach. Więc opiekujący się kościółkiem jezuici postanawiają: trzeba zorganizować zbiórkę. Rozpoczęła się dwa lata temu, w czerwcu, pod nazwą „Syberyjski Białystok – zmartwychwstanie”. Jakże symboliczna i… prawdziwa to nazwa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.