Jadwiga jest dowodem na to, że władza nie musi człowieka psuć. W tym roku mija 620 lat od jej śmierci.
Kryzys nastąpił, gdy możni pogonili Wilhelma z Wawelu. Ilustruje to scena opisana przez Długosza. Widzimy w niej Jadwigę z siekierą w ręku, stojącą przed bramą i próbującą wyrąbać sobie przejście. Co musiała wtedy czuć? Czytamy, że była „tknięta do żywego”, ale to chyba mało. Zawiedzione nadzieje, bezsilność, upokorzenie, uczucia musiały się w niej kotłować. „Zmiękczona prośbami rycerza Dymitra z Goraja przedsięwzięcia swego zaniechała” – podaje dziejopis. Tu następuje zwrot akcji. Wilhelm ucieka, a Jadwiga rezygnuje z marzeń i przyjmuje to, co dobre dla Polski. Bo tak właśnie było: zgoda na ożenek z Jagiełłą była decyzją o olbrzymich – dodatnich – skutkach. Realizacja scenariusza romantycznego byłaby może i dobra na filmowy happy end, ale mógł to być także „end” dla Polski. Od czasu śmierci Kazimierza Wielkiego kraj słabł, a mariaż z Habsburgami mógłby ten proces tylko przyśpieszyć.
Rozstanie
Zapadła więc decyzja kluczowa – dla kraju i dla królowej. W obu wypadkach szczęśliwa. Korzyści dla Polski i Litwy były niezaprzeczalne. Niebawem królowa, uprzedzana co do Jagiełły „o jego szpetności i grubych obyczajach”, przekonała się, że była okłamywana. Sam Jagiełło, „przypatrzywszy się z wielkim podziwieniem jej urodzie”, przylgnął do niej sercem. Małżeństwo pozostanie zgodne. Przez wszystkie te lata królowa będzie sobą: skromną i wrażliwą na ludzkie biedy kobietą. Wiele o tym mówi scena rozmowy z mężem, gdy ten za jej wstawiennictwem cofnął krzywdzące chłopów rekwizycje. Zapytana, czy jest zadowolona, odpowiedziała słynnym zdaniem: „A kto im łzy powróci?”.
Po 13 latach wspólnego życia Jadwiga spodziewała się dziecka. Czy czuła, że wraz z nim zbliża się śmierć? Chyba się z tym liczyła. Gdy Jagiełło słał do niej listy, w których radził przyozdobić komnaty na przyjście dziecka, „ona królowi odpisała, że już od dawna wyrzekła się pychy i próżności tego świata, a tym mniej mogłaby o niej myśleć w chwili śmierci, która często wydarza się w połogu”.
Istotnie, Jadwiga po urodzeniu Elżbiety Bonifacji „w ciężką niemoc popadła”. Wątłe dziecko zmarło przed nią. Jadwiga zaś 17 lipca 1399 roku, opatrzona sakramentami, „pobożnie i religijnie (...) w samo południe rozstała się z tym światem”.
Cały swój majątek zapisała Akademii Krakowskiej. Odnowienie i wzmocnienie uczelni było jej wielką troską. Testament wykonano. Po otwarciu jej grobowca okazało się, że trumienne insygnia władzy królowej są wykonane ze skóry i drewna.
Choć Jagiełło znacznie przeżył Jadwigę i był jeszcze trzykrotnie żonaty, zawsze nosił jej pierścień. Gdy w 1434 roku umierał, pamiątkę po żonie kazał przekazać biskupowi Oleśnickiemu. Dworzaninowi powiedział: „Zanieś ten pierścień, który do dnia dzisiejszego na ręce swej nosiłem, jako najcenniejszą rzecz wśród rzeczy doczesnych”.
Królowa na zawsze
Królowa pozostała w sercach Polaków. Pozostało też przekonanie o jej świętości. Kiedy Jan Paweł II kanonizował Jadwigę 8 czerwca 1997 r. na krakowskich Błoniach, powiedział: „Najgłębszym rysem jej krótkiego życia, a zarazem miarą jej wielkości, jest duch służby. Swoją pozycję społeczną, swoje talenty, całe swoje życie prywatne całkowicie oddała na służbę Chrystusa, a gdy przypadło jej w udziale zadanie królowania, oddała swe życie również na służbę powierzonego jej ludu”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.