Upiory budzą się nie wtedy, gdy rozum śpi, lecz gdy wchodzi w dyskusję w niewłaściwym momencie i z niewłaściwym rozmówcą.
Któż lepiej od Jezusa zna ciężar ludzkich cierpień… On doświadczył każdego zła i trudu: samotności i lęku Ogrójca, niesprawiedliwych oskarżeń i wyroku Piłata, upokorzenia, ludzkiej podłości, bólu w drodze na Kalwarię, wreszcie – śmierci. On rozumie nasze bóle, lęki, cierpienia. W cyklu wielkopostnym proponujemy przejście drogą krzyża razem z Jezusem. Weźmy swoje krzyże – osamotnienie i lęk w cierpieniu, ból krzywdzących sądów, upokorzenia, choroby, ciężar grzechów – i ruszajmy za Nim. Spróbujmy tę drogę przejść tak jak Jezus i razem z Jezusem – do końca. Tam czeka nas happy end – zmartwychwstanie i życie wieczne z Bogiem. Wielkopostną drogę krzyża zaczynamy w Ogrójcu, gdzie Jezus doświadczył strachu przed cierpieniem, poznał trud godzenia się z wolą Bożą oraz gorzki smak osamotnienia i zdrady. Każdy z nas przeżywa takie sytuacje. Od Jezusa uczmy się radzenia sobie z towarzyszącym im cierpieniem.
Amerykański biskup Fulton Sheen, obecnie kandydat na ołtarze, zobowiązał sam siebie do Świętej Godziny. Każdego dnia, niezależnie od sytuacji, modlił się przez godzinę przed Najświętszym Sakramentem. Gdy był w podróży, zatrzymywał się przy którymś z kościołów i tam adorował Jezusa. Kiedyś wszedł w tym celu do jednej z paryskich świątyń. Później opisał to, co mu się wtedy przydarzyło. „Ukląkłem i odmówiłem modlitwę adoracji, a później usiadłem, aby oddać się rozmyślaniom, i natychmiast zasnąłem. Obudziłem się dokładnie godzinę później. Zapytałem Dobrego Pana: »Czy odprawiłem moją Świętą Godzinę?«. Wydawało mi się, że Jego anioł odpowiedział: »Właśnie w ten sposób apostołowie spędzili swoją pierwszą Świętą Godzinę w Ogrodzie, lecz więcej tak nie rób«”.
Cóż, Święta Godzina apostołów w Ogrójcu rzeczywiście nie wypadła imponująco.
Senny tuman
W kościele w Getsemani na stoku Góry Oliwnej zawsze trwa noc. A dokładniej: atmosfera nocy. Granatowe szyby witraży słabo przepuszczają światło dzienne, a mlecznobiałe wstawki nasuwają skojarzenie z blaskiem księżyca w pełni. To celowe rozwiązanie architektoniczne, bo tamtej decydującej nocy księżyc był okrągły. Jego pełna tarcza musiała rzucać na ziemię cienie oliwnych drzew – takich samych jak te, które dziś rosną przy sanktuarium. A czy skała w centrum kościoła to ta sama, na którą spływał pot „jak gęste krople krwi”? Być może. W każdym razie pielgrzymi, opierając o nią czoła, modlą się żarliwie.
Wtedy było inaczej. Jezus w Ogrójcu modlił się sam, a ta samotność musiała Mu wyjątkowo doskwierać, skoro tak się upominał: „Zostańcie tu i czuwajcie ze Mną!”. Trzykrotne próby poderwania uczniów do modlitwy okazały się jednak dziwnie nieskuteczne, zupełnie jakby jakiś senny tuman omotał ich głowy. Apostołowie sami byli tym chyba zaskoczeni. Ale też była to dziwna noc, inna niż wszystkie. „To jest wasza godzina i panowanie ciemności” – powie za chwilę Zbawiciel przybyłym oprawcom. Rzeczywiście, gęsta ciemność jakby wypełzła z okolicznych grot i rozlała się wokół. Zły wrócił, ten sam, który parę lat wcześniej kusił Jezusa na pustyni. Wtedy, po dokończeniu kuszenia, „odstąpił od Niego aż do czasu” – napisał ewangelista. A teraz ten czas nadszedł – i piekło się rozszalało. Czarci poczuli krew. I to jaką! Ten, którego się najbardziej obawiali, przed którym dopiero co kulili się i skamleli, żeby ich raczył chociaż w świnie posłać, teraz nagle jakby osłabł. Z jakichś powodów uzyskali do Niego dostęp, mogli z Nim zrobić, co chcieli. Wiedzieli, że mogą Go nawet zabić, a skoro tak, to wcześniej zechcieli Go sponiewierać – z zastosowaniem wszystkich możliwych środków znęcania się. Nikt wcześniej i nikt później nie doznał tak wściekłego ataku zła. „Smutna jest moja dusza aż do śmierci” – mówi Jezus. Rzecz niesłychana – przejmujący, śmiertelny smutek Boga-człowieka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.