Marta nie potrafiła wybaczyć sobie popełnionego grzechu. Nie mogła też zrozumieć, dlaczego nie dostała rozgrzeszenia. – Nie chcę znać Boga – mówiła z płaczem swojej przyjaciółce. Na szczęście Bóg posłał do niej Ángela.
Były chłopak Marty, Javier, wspominał ją: „Triumfowała wszędzie, gdziekolwiek postawiła stopę. Wszyscy chcieli być z nią, rozmawiać z nią, znać ją”.
Była wesoła, rozgadana i obdarzona ekspresyjnym hiszpańskim temperamentem. Od dzieciństwa lubiła sport: jazdę na łyżwach i gimnastykę artystyczną. Grała na gitarze, a jej głos znajomi porównywali do głosu Barbry Streisand. Jako nastolatka postanowiła zostać sławną dziennikarką i konsekwentnie realizowała swój cel. Wysoka i zgrabna, podobała się mężczyznom. Nie zawsze wychodziło jej to na dobre. Kiedy jako studentka odbywała praktyki w madryckim radiu, zachwycił się nią jeden z dźwiękowców. Był miły i ułatwiał jej pracę, a potem wyznał miłość. Miał 50 lat. Szkolenie w wymarzonym zawodzie okazało się więc nie najlepszym przeżyciem. Znacznie gorszym doświadczeniem był jednak pierwszy związek Marty. Miała wtedy 19 lat. Od pewnego czasu oddalała się od Kościoła, zajmując się głównie przygotowaniem do studiów i imprezując. Zaczęła spotykać się z bratem swojej koleżanki. Po trzech lub czterech miesiącach związku para przekroczyła granicę czystości. Marta bardzo tego żałowała, a relacja rozpadła się.
Bunt
Marta María de los Ángeles Obregón Rodríguez urodziła się w 1969 r. w La Coruñi jako druga z czworga rodzeństwa. Rodzina kilka razy zmieniała miejsce zamieszkania, ponieważ ojciec był wojskowym, ale w 1970 r. Obregónowie osiedli w 120-tysięcznym Burgos na północy kraju. Rodzice Marty byli wierzący, związani z ruchem Opus Dei. Ich córka odwiedzała klub Arlanza, prowadzony przez ludzi związanych z Dziełem, w którym młodzi ludzie mogli się uczyć, a jednocześnie formować jako chrześcijanie. Marta dobrze radziła sobie w szkole. Przykładała się do języków obcych. Jako 17-latka zaczęła się jednak buntować. Przestała chodzić do Arlanzy. Miała też dość porad matki. Postanowiła, że na czas studiów wyjedzie z Burgos. Zaczęła znikać z domu na całe noce. Nie dostała się na studia dziennikarskie, więc w czasie rocznej przerwy w nauce pracowała dorywczo w szpitalu. To w tym okresie doszło do zdarzenia, którego później nie umiała sobie wybaczyć. Jesienią wyjechała na wymarzone studia do Madrytu.
Anioły do mnie wysyłaj
W stolicy Marta zamieszkała w domu prowadzonym przez siostry augustianki, nie oznaczało to jednak powrotu do Kościoła. Dobrze odnalazła się na uniwersytecie i miała wiele koleżanek, ale grzech z niedalekiej przeszłości nie dawał jej spokoju. Czuła się wewnętrznie brudna. W wakacje po zakończeniu drugiego roku studiów odwiedziła parafię św. Marcina z Porrès. Okazało się, że tamtejsza grupa młodzieży wybiera się w sierpniu do wioski Taizé. Niewiele myśląc, Marta wzięła gitarę i zabrała się z nimi. Wyjazd okazał się wspaniałym przeżyciem. Dziewczyna nagle poczuła się szczęśliwa. „Kiedy odkryjesz coś istotnego w swoim życiu – pisała do jednej z przyjaciółek – kiedy zauważysz fundamentalne sprawy, których wcześniej nie widziałaś, odnajdujesz dobro, pokój”.
Marta wróciła do Burgos i natychmiast, po raz pierwszy od dawna, poszła do spowiedzi. Nie dostała jednak rozgrzeszenia. Dlaczego? Tego nie wiadomo. Ona sama nie mogła tego zrozumieć. – Nie chcę znać Boga – mówiła z płaczem swojej przyjaciółce, Sonii. – Zrobiłaś co zrobiłaś, Bóg cię kocha – próbowała ją pocieszyć koleżanka. Bezskutecznie.
Niedługo później dom Sonii i jej rodziców odwiedził ks. Ángel Bello. Marta często przychodziła do swojej przyjaciółki, więc zaproszono ją i tym razem. Podobnie jak rodzina Sonii, ks. Ángel należał do wspólnoty neokatechumenalnej. Po spotkaniu z rodziną ks. Ángel podwiózł Martę do domu. Po drodze dziewczyna zaczęła zwierzać się z kryzysu, jaki przeżywała. Wysłuchawszy jej, kapłan zapytał, czy nie ma jakiegoś grzechu albo wady, której nie umie sobie wybaczyć. Jak mówiły potem przyjaciółki Marty, dziewczyna była zachwycona tą rozmową. Niedługo potem poprosiła Sonię, by ta zaprowadziła ją do swojej wspólnoty.
Według Twego słowa
Najbliższa okazja wysłuchania katechez rozpoczynających Drogę Neokatechumenalną trafiła się zimą w Madrycie. Czasem Marta dyskretnie nagrywała spotkania, żeby puścić je Javierowi. Poznała go we wrześniu na weselu starszej siostry. Należał do Koła Robotników Katolickich. Mieszkał w Burgos, więc spotykali się w weekendy – u niego albo w Madrycie. Marta liczyła na to, że i on wejdzie do wspólnoty, ale tak się nie stało. Po kilku miesiącach powiedział jej, że powinna poszukać sobie kogoś lepszego niż on.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).