Przejście z pustki do nadobfitości bywa bolesne. Zwłaszcza gdy ktoś nie potrafi zrozumieć, że wszystkiego od razu mieć nie można.
Na pierwszy rzut oka tytułowe porównanie może wydawać się chybione. Gdzież jałowej pustyni do jarmarku, targowiska pełnego kupczących, zachwalających swoje towary, kupujących, ale i przypatrujących się temu, co rozłożono na straganach. W międzyczasie dyskutujących, targujących się o cenę, szukających najlepszej oferty. Przy okazji rozmawiających ze znajomymi, narzekających na politykę i Kościół. Rzeczywistości od siebie odległe… Rzeczywiście?
Patrząc na początek Wielkiego Postu z perspektywy użytkownika Sieci odnieść można wrażenie, że Środzie Popielcowej jednak bliżej do jarmarku niż do pustyni. Co kawałek to stragan. Ba, nawet nasz portal ma swój. Nie od dziś zresztą. Chwalić się nie wypada, ale od samego początku staraliśmy się (w pierwszym roku za sprawą ś.p. księdza Romana Kempnego), by nasi czytelnicy znaleźli coś, co pomoże im ten czas przeżyć lepiej, głębiej, z większa intensywnością. Dziś jest tego na tyle dużo, że coraz częściej, zamiast pojedynczych artykułów, musimy dawać linki do spisów treści (bo przecież większość tekstów nie straciła nic ze swojej aktualności), na pierwszy plan wyciągając najnowsze.
Wróćmy jednak na jarmark. Przechadzając się między straganami niekiedy jesteśmy podobni do ludzi z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, gdy nagle, z dnia na dzień, sklepy z półkami zastawionymi octem zapełniły się towarem. Wszystko chcieli mieć, a kasy brakowało. Przejście z pustki do nadobfitości było bolesne. Zwłaszcza gdy ktoś nie potrafił zrozumieć, że wszystkiego od razu mieć nie można. Przekładając na język życia wewnętrznego taki stan nazywa się łakomstwem duchowym. Z tego wniosek, że idąc na jarmark trzeba narzucić sobie pewne ograniczenia. Porównanie ze świata medycyny jest przydatne. Choremu żołądkowi możemy pomóc ograniczeniem pokarmu, nigdy spożywaniem w nadmiarze.
Co zatem radzić zagubionemu na jarmarku internaucie? Niech włoży do swojego koszyka jeden owoc. Dosłownie. Gdyż wszystkie dostępne propozycje są owocem doświadczeń, przebytej drogi, modlitwy, poszukiwań, upadków i zwycięstw ich autorów. Nie martwiąc się tym, że koszyk jest niemal pusty. Zapewniam, przygoda na miarę Eliasza i ubogiej wdowy z Sarepty Sydońskiej. „Dzban mąki nie wyczerpie się i baryłka oliwy nie opróżni się aż do dnia, w którym Pan spuści deszcz na ziemię” (1 Krl 17,14).
Żeby nie być gołosłownym. W środowy wieczór odkryłem w Sieci 25 propozycji jak w czasie Wielkiego Postu wnieść okruchy pokoju do swojego serca. Oto jedna z nich: „każdego dnia akceptuj swoje wady i dziękuj Bogu za wszystko”. Włożyłem do swojego koszyka, a przy wieczornym rachunku sumienia odkryłem, że pierwsze jest trudniejsze od drugiego. Ale któż powiedział, że ma być łatwo i przyjemnie…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).