Rozbieżność między naszym życiem kapłańskim, a głoszonym słowem, jest znacznie większym zagrożeniem wiary dla wielu naszych parafian, niż medialny atak na Kościół i księży - pisze o. Józef Augustyn SJ.
Pisze o. Józef Augustyn:
W ostatnich dniach Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego podał, że w roku 2017 w niedzielnej Mszy świętej uczestniczyło 38,3% wiernych i jest to 1,6% więcej w stosunku do roku 2016. Oczywiście, takie dane mogą cieszyć, ale naiwnością byłoby wnioskować, jedynie na ich podstawie, że zatrzymał się trend obserwowany od wielu lat stopniowego odchodzenia wiernych od praktyk religijnych: od niedzielnej Eucharystii, codziennej modlitwy, regularnej spowiedzi, zawierania sakramentu małżeństwa itp. Jakiekolwiek poważne prognozowanie, snucie wniosków na przyszłość, wymagałoby analizy danych na przestrzeni przynajmniej kilku - kilkunastu lat.
Obok dokładnych wyliczeń i statystyk równie istotna bywa także uważna obserwacja duszpasterska księży. Stwierdzają jednoznacznie, że zmniejsza się, i to znacznie, frekwencja młodych oraz ludzi w wieku średnim na niedzielnych Mszach świętych. Stosunkowo wysoką frekwencję na niedzielnych Mszach zapewniają wierni starszego pokolenia. Ale ci stopniowo odchodzą do Pana.
W długofalowym prognozowaniu uczestnictwa wiernych w praktykach religijnych decydujące są powołania kapłańskie oraz postawa i całe zachowanie księży. Jeżeli w Zachodniej Europie (by ograniczyć się jedynie do tego kontynentu) duszpasterstwo Kościoła Katolickiego drastycznie się kurczy, to nie ze względu na niechęć wiernych do religii, Kościoła czy praktyk wiary, ile raczej ze względu na brak księży. Powoduje to najpierw łączenie parafii, a z czasem także zamykanie kościołów, których księża nie są w stanie obsłużyć. Z czasem kościoły te przejmuje państwo, sprzedaje się je. W wielu krajach Europy Zachodniej przecięty proboszcz ma do obsługi kilka, a nawet kilkanaście kościołów, które były kiedyś samodzielnymi parafiami.
W Polsce mamy, i przez dekady będziemy mieli, komfort wystarczającej liczby kapłanów, stąd łączenie parafii i zamykanie kościołów nam w najbliższych dziesięcioleciach nie grozi. My jeszcze kościoły budujemy, ponieważ są potrzebne. Mimo wszystko jednak widoczna jest zapowiedź zmiany: to zmniejszająca się, i to dość radykalnie, liczby powołań kapłańskich. Święconych jest coraz mniej księży. Niemałym problemem bywają także rezygnacje z kapłaństwa, szczególnie wśród młodych księży. Wiele diecezji jeszcze w latach 80. i 90. XX wieku, w czasach prosperity powołaniowej, zbudowało gigantyczne seminaria duchowne, które dzisiaj znacznie przerastają potrzeby formacji.
Zmiany w nastawieniu wiernych do Kościoła i do religii zachodzą mimo to stosunkowo powoli. Rezygnacja z niedzielnej Mszy świętej, czy nawet ze ślubu kościelnego na ogół nie jest rezygnacją z wiary jako takiej, ale pewnym „zaniedbaniem” religijnym. Znakiem ostatecznego porzucenia wiary jest rezygnacja z chrztu dzieci, z posyłania ich na religię, do pierwszej Komunii, całkowite odwrócenie się od Kościoła.
Drugi problem polskiego duszpasterstwa dzisiaj to - w moim odczuciu - postawa księży wobec wiernych. Zastanawiający jest dla mnie niezwykły sukces filmu „Kler” w katolickiej Polsce. Nie wchodzę w intencje twórców filmu. W zdecydowanej większości księża w Polsce nie zachowują się skandalicznie, jak prezentowani bohaterowie. Co prawda margines patologii księżowskiej istnieją, ale to margines. I winno to być w filmie widoczne, a nie jest.
Sukces filmu upatrywałbym w pewnej niechęci emocjonalnej wielu wiernych do księży. Mówiąc prosto: wielu ludzi nas, księży, nie lubi. Dlaczego? Dajemy ku temu powody. Co prawda, nie zachowujemy się skandalicznie, ale – w moim odczuciu – stanowczo za mało staramy się, i za mało poświęcamy się, by jako pasterze żyć blisko ludzi, by zbliżyć się do nich, być z nimi w ich troskach, kłopotach, nieszczęściach.
Aby ksiądz był człowiekiem autorytetu dla wiernych, był przez nich uznawany, szanowany, lubiany, winien być człowiekiem ofiarnym, hojnym, bezinteresownym. Najprostsi wierni doskonale wiedzą, że naszym powołaniem jest być dla nich, być do ich dyspozycji. Kapłaństwo wymaga miłości do Jezusa, poświęcenia, wyrzeczenia.
Opowiadano mi o pewnym księdzu wikarym, który na spotkaniu z młodzieżą w nowej parafii zapytał ich: „Czego oczekiwalibyście ode mnie, co mógłbym dla was zrobić?”. Młodzi odpowiedzieli: „Niech ksiądz nas nie unika”. To dobra diagnoza duszpasterskiej postawy wielu księży.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).