Z lęku – radość. Z troski – nadzieja. Annę Stanisławę na świat przyjęła wyjątkowa położna …
Przykaz, żeby mówić
– Nie chciałam czuć nadziei, a potem znów się zawieść. Nawet dzieciom nie mówiliśmy w obawie, że później znów będą cierpieć. Jednak w pewnym momencie bardzo mocno zrozumiałam też, że to moje maleństwo. Siedzi sobie tam gdzieś, we mnie. I czeka, żeby ktoś je pokochał…
Trzynasty tydzień ciąży. Test Pappa i wynik bardzo mocno niepokojący. Zwiększone ryzyko zespołu Downa. – Ale na USG zobaczyłam też nóżki, rączki, taniec malucha. Rozbroiło mnie to. Pomyślałam, że kolejny szaleniec rośnie. I... coś się we mnie odblokowało. Znów bombardowałam Stanisławę: „Proszę, rób coś. Może się uda”. Przecież z jednej strony są tylko jakieś statystyki, bezduszne dane, a z drugiej – wszechmogący Bóg, dla którego nie ma nic niemożliwego.
Na USG połówkowe Magda pojechała do znanego specjalisty, do Łodzi. – Uspokoiłam się po badaniu, bo wszystko było dobrze. Powiedzieli mi, że to dziewczynka. Od razu przez głowę przeszło: Anna Stanisława. Anna – łaska. A Stanisława po patronce. Łaska Stanisławy! Od razu pojechałam do jej grobu, który przecież znajduje się w Łodzi, w jednym z kościołów. Najpierw uczestniczyłam we Mszy św., a potem zaczęłam szukać grobowca…
Po dłuższej chwili, kluczeniu i szukaniu udało się. – To była kaplica, ale mocno zaniedbana, grób zakurzony, zwiędnięte kwiatki – rozkłada ręce pani Magda. – Mocno byłam zdziwiona, bo przecież to powinno być miejsce życia! Powinny wisieć zdjęcia dzieci, które dzięki niej się urodziły. Poza tym to wielka historyczna postać, bohaterka. Nie wolno o niej zapomnieć. I jest sługą Bożą!
Pani Magda rozmawia ze Stanisławą, tam przy jej grobie: „Jak się Anna Stanisława zdrowo urodzi, to przywiozę jej zdjęcie do ciebie. I będę o tobie mówić”. Wraca do domu spokojna.
Jednak to nie koniec trudności. Anna Stanisława w 31. tygodniu ciąży odwraca się główką do góry. Lekarze mówią, że konieczna będzie cesarka, bo silne leki matki, ciśnienie, cukrzyca to zbyt duże obciążenie, by urodzić naturalnie, pośladkowo.
– Wtedy dowiedziałam się o możliwości obrotu dziecka tuż przed porodem. Lekarze byli podzieleni w tej sprawie, każdy mówił co innego, ja miałam mętlik w głowie. W końcu miałam trzy opcje: cesarka, poród pośladkowy i próba obrotu. Szłam na konsultacje z dużym niepokojem, a w komórce miałam zdjęcie Stanisławy i mówiłam jej: „Stanisławo, wybierz, co będzie najlepsze”. Po przemodleniu sprawy zdecydowałam się na próbę obrócenia małej tuż przed porodem. Wiedziałam, że to bardzo rzadko się udaje, ale miałam świadomość, że obok jest sala do cięć cesarskich, więc jesteśmy pod opieką medyczną. No i opieką Leszczyńskiej.
Magda z Anną Stanisławą w brzuchu wchodzi do sali. Trzech lekarzy. Trzy położne. Pełna medyczna powaga, spore napięcie. Magda myśli: „Boże, niby u mnie w brzuchu, a taki odrębny człowiek. Uparła się pływać, to pływa”…
1 grudnia 2017. USG. Magda leży na wznak i się modli: „Stanisławo, zrób coś, proszę...”. Lekarz przykłada do brzucha ręce. Cztery ruchy. Mała Anna Stanisława spokojnie i posłusznie ląduje głową w dół. Magda w duchu: „Dzięki, Stanisławo!”. Lekarze mocno zdziwieni. Położna obecna przy zabiegu kręci głową: nie pamięta udanej próby. I to tak sprawnie...
Stanisława przyjmuje poród
2 grudnia, pierwsza sobota miesiąca, dobry dzień na spotkanie. – Czułam spokój, wiedziałam, że nawet jeśli mąż nie dojedzie, Stanisława będzie ze mną. Mąż jednak dojechał, a do mnie przyszła też szpitalna położna i powiedziała, że będzie ze mną podczas porodu.
Poród był długi. Bolesny jak nigdy wcześniej. Magda – nieco zdziwiona – pytała: „Kurczę, Stanisławo, gdzie jesteś?”. Wcześniejsze porody były dużo szybsze i prostsze…
– Położna, która przyjmowała poród, była niesamowicie profesjonalna, fachowa, niegadatliwa. Mimo cukrzycy i innych moich schorzeń przeprowadziła poród możliwie najbardziej naturalnie, obyło się bez oksytocyny. Stanowcza w działaniu, jednocześnie empatyczna. Idealna. Urodziłam Annę Stanisławę pięć minut przed Godziną Miłosierdzia. Zdrowiutką, 10 punktów w skali Apgar. I uświadomiłam sobie: przecież w tej mojej ziemskiej położnej była ona: Stanisława Leszczyńska….
Magda szybko po porodzie doszła do siebie. A malutka – spokojna i zdrowa – stała się oczkiem w głowie całej rodziny. – Ona jest dzięki Stanisławie Leszczyńskiej, nie mam wątpliwości. Przeczytałam też wszelkie możliwe teksty o słudze Bożej i uderzyło mnie, że to była świetna matka i żona, a cała jej rodzina była muzykująca. Przecież ja i mój tata jesteśmy wiolonczelistami… Chyba faktycznie w naszym „poznaniu się” ze Stanisławą maczał palce przyjaciel ojca – Jan Paweł II...
Magda mówi, że mała Anna Stanisława zabrała jej cały lęk, niepokój, strach. A nauczyła ufać. Obie Stanisławy tego ją nauczyły. Duża i mała. I nauczyły jeszcze, tak namacalnie, nie tylko w teorii, że każde życie trzeba ratować. Nawet jeśli mówią: „i tak umrze”, „i tak to nie ma sensu”, „będzie chore” czy „będziesz potem chora”.
– To patronka na obecne czasy, naznaczone kryzysem wartości, walką dobra ze złem. Czy ona nie słyszała podszeptów od Złego: „Przecież te wszystkie dzieci, które ratujesz w Auschwitz, i tak umrą z głodu. Skazujesz je na dodatkowe męczarnie. Po co je ratujesz i jeszcze sama ryzykujesz?”. Myślę, że mogła takie podszepty słyszeć… I pokazała konkretnie swoim życiem: o każde poczęte dziecko trzeba walczyć. Ona, jeśli się ją prosi, pomoże.
Magda obiecała Stanisławie, że będzie o niej mówić. I mówi. A zdjęcie małej Anny Stanisławy wkrótce pojedzie do Łodzi, do jej grobu. Może i Ania Stanisława kiedyś swoją patronkę odwiedzi?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.