O wyzwalaniu się z europocentryzmu, mongolskiej jurcie i szerokim spojrzeniu na misje mówi ks. dr Tomasz Atłas, dyrektor krajowy Papieskich Dzieł Misyjnych.
Krzysztof Błażyca: Rogelio Sáenz zauważa, że w XX wieku skończył się czas, kiedy Europejczycy i Euroamerykanie dominowali w Kościele. Do roku 2025 ponad 60 proc. Kościoła będą stanowić Afrykanie i Latynosi. Redefiniujemy pojęcie misji?
Ks. Tomasz Atłas: Po prostu zostawmy nasz egocentryzm. Nie myślmy, że Kościół posyłający to ten w Europie. Zauważmy piękną wymianę darów: my posyłamy Kościołowi w Afryce, Azji czy Oceanii naszych misjonarzy, pomoc materialną, a tamte Kościoły dzielą się z nami swym bogactwem, choćby entuzjazmem wiary. Również sytuacja migracyjna sprawia, że wiele wspólnot na Zachodzie ożywiają katolicy z tzw. terytoriów misyjnych. Warto też dodac, że w Europie mamy wielu księży z Indii i krajów Afryki. Bez ich pomocy Kościół na Zachodzie borykałby się z dużymi trudnościami. Zauważmy też, że w Ameryce Południowej, choć myślimy o niej jako o kontynencie misyjnym, niewiele jest już diecezji podlegających Kongregacji Ewangelizacji Narodów. Tamtejsze wspólnoty – dla nas „inne”, bo odległe kulturowo – są takim samym Kościołem jak my.
W myśleniu o misji opuszczamy zatem „muzeum”. Jesteśmy tu i teraz…
Zwraca na to uwagę papież Franciszek. Podczas spotkania dyrektorów krajowych PDM podkreślał, aby odnawiać w sobie świadomość, że jesteśmy piękną cząstką Kościoła, który jest powszechny. We wszystkich zakątkach świata Kościół ma tę samą misję: nieść i głosić zbawienie w Chrystusie. Jeśli Kościół w Polsce może w tym pomóc, to świetnie. Kiedy się angażujemy, nasze wspólnoty się ożywiają. Jan Paweł II mówił: misje odnawiają i odradzają Kościół.
Poznał Ksiądz misje w szerokiej perspektywie. Gdzie szczególnie wraca Ksiądz myślami?
Na pewno do Amazonii. To jedno wielkie wołanie o ewangelizację. Amazonię charakteryzuje różnorodność kultur, zwyczajów tamtejszych Indian, niezwykłe bogactwo przyrody. To też obecność Kościoła, który służy ofiarnie pomimo różnych przeciwności, jak na przykład trudności w komunikacji. Za rok synod biskupów będzie poświęcony tej części świata. Papież, zwracając uwagę na Amazonię, wskazuje, że szczególnymi misjami są zapomniane zakątki świata, te przywoływane wciąż „peryferie”.
Synod ten niejednemu kojarzy się z ekologią. Ochrona puszczy, przyroda itd. Jak to się ma do misji Kościoła?
Chodzi o człowieka. Zapominamy, że chroniąc przyrodę, naprawdę bronimy Indian. Mówiąc obrazowo: jeśli wyginą ryby, to ludzi także to czeka. Zatrucie wody czy rabunkowa gospodarka powodują, że plemiona muszą się przemieszczać w poszukiwaniu nowych miejsc zamieszkania. Zapadają na nowe choroby, bo w wodzie pojawiają się smary, paliwa itd. Niektórzy decydują się na dramatyczny krok, przesiedlając się na obrzeża miast. Są kompletnie nieprzystosowani do tej formy życia. Wtedy stają się tanią siłą roboczą, są wykorzystywani ekonomicznie. Często ich naturalny system moralny zostaje zakłócony przez narkotyki i alkohol. Zaburzony zostaje system rodzinny, klanowy. To uproszczenie mówić, że temat Amazonii dotyczy tylko przyrody.
Jakie są nowe perspektywy misji „Ad Gentes”?
Mowiąc o pierwszej ewangelizacji, przytoczę jako przykład Mongolię. 26 lat temu nie było tam ani jednego katolika. Na prośbę Jana Pawła II pojawili się w tym kraju pierwsi misjonarze z Filipin. Zaczęli od zera. Dzisiaj jest tam 1300 katolików. Każdego roku ok. 40 osób przyjmuje chrzest. Funkcjonuje osiem parafii, dwie kolejne zostaną utworzone. Dwa lata temu został wyświęcony pierwszy w historii mongolski ksiądz. Człowiek o niezwykłej historii. Jako diakon oddał swojej matce 60 proc. własnej wątroby do przeszczepu. Piękne ofiara wpisująca się w historię młodego Kościoła.
Chinua Achebe, pisząc o nawróceniach swego ludu, wskazuje na „poezję nowej religii wywołującej mrowienie”. A co poruszało Mongolczyków?
Ich historie fascynują. Dokoła buddyzm, obecność protestantów niewielka. Pewna osoba powiedziała mi, że wierzy, iż odkryła Kościół i Chrystusa w Eucharystii dzięki modlitwie wielu anonimowych katolików gdzieś na świecie. To przypomina, że nasza modlitwa naprawdę ma znaczenie w działalności misyjnej. Inna kobieta wskazała krzyż i powiedziała: „Ja się z Nim dobrze czuję”. Wielu przyciąga orędzie Bożego Miłosierdzia. Dziś w Mongolii ewangelizują Filipińczycy, Włosi, Koreńczycy. Jeden koreański kapłan zamieszkał w jurcie. Ludzie przyjeżdżają do niego, proszą o radę. On pokutuje, rozmyśla, modli się. Zimą natomiast mieszka w małym miasteczku, gdzie uczy angielskiego. To znak młodego Kościoła. Odzwierciedla to, co my przeżywaliśmy przed wiekami.
Również daleki jest dla nas Kościół w Oceanii.
Daleki i geograficznie, i kulturowo. Mamy XXI wiek, a w tamtej części świata wciąż można spotkać plemiona żyjące niemal jak ludzie pierwotni. Ich system kulturowy, zwyczaje i obrzędy zaskakują. Z pewnością wyzwaniem jest kwestia trwałości lokalnych powołań do kapłaństwa i życia zakonnego. Ale nie brakuje pięknych wzorców, jak choćby wspaniałych polskich misjonarzy. Dzięki nim na Kościół w Oceanii patrzymy przede wszystkim przez pryzmat Papui-Nowej Gwinei. Jest tam dwóch polskich biskupów: emerytowany abp Wilhelm Kurtz oraz bp Dariusz Kałuża.
Co wyróżnia obecnego papieża od poprzedników jeśli chodzi o misje?
Jest jednoznaczna kontynuacja. Wiemy, że papież Franciszek zwraca uwagę na ubogich i potrzebujących. Ale zawsze mówi wyraźnie: ewangelizacja. W „Evangelii gaudium” położony jest wyraźny nacisk właśnie na ewangelizację zarówno w naszym środowisku, jak i w sytuacji wyjścia „na peryferie” – czyli towarzyszenie, pomoc duchowa i materialna na krańcach świata. Inaczej przestajemy być wiarygodni jako Kościół. Papieżowi zależy na misyjnym przebudzeniu. Dlatego w październiku 2019 r. będziemy przeżywać nadzwyczajny miesiąc misyjny. Jednym z jego celów jest to, aby każdy ochrzczony nie tylko pomagał misjom, ale żył świadomością, że sam jest w misji Kościoła. W tej perspektywie patrzę na moją współpracę z biskupami Litwy, Łotwy i Estonii. Zmierza ona do tego, aby w krajach bałtyckich odwiedzonych ostatnio przez papieża powstały Papieskie Dzieła Misyjne.
Te kraje to przykład potrzeby misji w krajach formalnie niemisyjnych. Podobnie Turcja, gdzie Kościół się rodził, a dziś brakuje tam kapłanów. Co z misją w takich przypadkach?
Podobną sytuację zastałem na Kubie. Nie jest ona terytorium misyjnym, bo ma za sobą 500 lat ewangelizacji, jednak po latach komunizmu stała się duchową pustynią. Czy takie kraje powinny na nowo być przestrzeniami misyjnymi? Myślę, że nie chodzi o struktury i podziały. Mówiąc o koncepcji misji, pamiętajmy, że pierwszym jej sprawcą jest Duch Święty. Odnówmy zatem naszą osobistą relację z Duchem Świętym, a On nam podpowie rozwiązanie. Pracujmy także w animacji i formacji misyjnej. To dzięki nim Kościół się rozwija. I nie zapominajmy, że misje rodzą się z ofiary. Nie mam na myśli tej materialnej, ale ofiarę z cierpienia czy umartwienia.
Na koniec chciałbym zapytać o świeckich na misjach. W Polsce wciąż się tego uczymy…
To wspaniali ludzie, którzy dają siebie. Kiedyś brakowało struktur, wyjazdy były utrudnione. Dziś są wolontariaty, rodzą się nowe inicjatywy wspierające misje. W PDM przygotowaliśmy trzyletni program formacji wolontariatu misyjnego, który może posłużyć różnym grupom i ruchom, aby ukierunkować na misje ich zapał i młodzieńczy entuzjazm. A młodzi, którzy mają za sobą staż misyjny, po powrocie stają się żarzącymi węglikami, jak mawiała Paulina Jaricot, rozpalającymi innych. Pamiętajmy, że ten, kto wyjeżdża na misje, jest świadkiem Chrystusa, ale – w pewnym sensie – jest także ambasadorem polskości. Jakże to istotne w roku 100. rocznicy odzyskania niepodległości!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.