Traktujemy rzeczywistość, jak swoją własność. Bierzemy, bo wziąć jesteśmy w stanie. Dlaczego nie? Tworzymy "nowy świat".
To kluczowy element opisu. Znacznie bardziej kluczowy, niż konkretne szkody, które dokonują się w naszym świecie, a które są przedmiotem dyskusji i działań. Jakie są korzenie tego, co się dzieje? Jakie nasze postawy, jaka filozofia patrzenia na świat, leżą u podstaw. Gdzie potrzeba naszego nawrócenia?
Papież Franciszek mówi o kilku obszarach. Wymienia: (1) technologię, (2) paradygmat technokratyczny, (3) współczesny nadmierny antropocentryzm i (4) praktyczny relatywizm. Pojęcia brzmią zdecydowanie mało ciekawie. Spróbujmy jednak przyjrzeć się, co się pod nimi kryje.
Technologia. “Nauka i technologia są wspaniałym produktem ludzkiej twórczości, która jest darem Boga.” To słowa Jana Pawła II, wygłoszone do naukowców w 1981 roku w szczególnym miejscu: w Hiroszimie. Tak, technologia przyniosła i nadal przynosi wiele dobra. Znaleźliśmy rozwiązania wielu nieszczęść od wieków trapiących ludzi. Powstały i nadal powstają rzeczy piękne. Ale – zauważa papież Franciszek - jednocześnie daje ona “tym, którzy posiadają wiedzę, a nade wszystko władzę ekonomiczną (...) niezwykłe panowanie nad całym rodzajem ludzkim i całym światem”. W czyich rękach spoczywa ta władza, w czyje może wpaść?
Technologia daje nam moc wobec przyrody. Jesteśmy skłonni wierzyć, że “moc” równa się “postęp”, że jego owocem będzie bezpieczeństwo, dobrobyt, większa wartość. Pomijamy proste pytanie: kto i w jakim celu tej mocy użyje? Jakim normom należy ją podporządkować? Jeśli jedynymi zasadami staną się “pozorne normy pożytku i zabezpieczenia jutra”, możliwe stanie się wszystko. Już dziś jesteśmy bezbronni wobec własnej, ludzkiej, mocy.
Tu pojawia się kolejne hasło. Paradygmat technokratyczny. Mówiąc najprościej: czujemy się podmiotami, które mają prawo do korzystania z rzeczywistości istniejącej w taki sposób, jakby była ona bezkształtną masą, do wydobycia z niej wszystkiego, co możliwe, bez poszanowania jej integralności i celu istnienia. Bierzemy jak swoją własność, nie oglądając się na nic. Bierzemy, bo wziąć jesteśmy w stanie. Dlaczego nie? Tworzymy “nowy świat”.
“Należy uznać, że przedmioty wytwarzane przez technikę nie są neutralne, ponieważ wpływają na styl życia i ukierunkowują możliwości społeczne zgodnie z interesami określonych grup władzy. Pewne decyzje, które wydają się czysto instrumentalne, są w istocie wyborami odnoszącymi się do typu życia społecznego, jaki ma się zamiar rozwijać” – pisze Franciszek. “Antykulturowe stało się obieranie stylu życia, którego cele choć w części mogłyby być niezależne od techniki” – zauważa dalej. Technika (a właściwie, jak wspomniano wyżej, ci, którzy posiadają pieniądze, by finansować jej rozwój) dążą do tego, by nic nie pozostawało poza jej władzą.
Ten sposób myślenia (“bierzemy, co możliwe”) wchodzi w każdy element naszej rzeczywistości, próbuje opanować także gospodarkę i politykę. Dlaczego nie, skoro możemy skorzystać? Liczą się nie słowa, a czyny a te niejednokrotnie wskazują, że liczy się wyłącznie maksymalizacja zysków.
Kolejny klucz to nadmierny antropocentryzm. Postrzegamy naturę wyłącznie jako przestrzeń dla swojej kreatywności. Inne istoty nie mają dla nas wartości, wartością jesteśmy my sami i to, co możemy stworzyć. Trzeba powiedzieć: to podejście nie kończy się na naturze. Sięga coraz dalej: sięga człowieka. Sam człowiek przestaje być postrzegany jako ktoś o szczególnej wartości. Dlaczego miałby ją mieć?
A jednak – pisze papież – nie da się utworzyć nowej relacji z naturą bez odnowionego człowieka. Jak mielibyśmy nakłonić człowieka do odpowiedzialności za świat, jeśli nie uznamy jego szczególnej w tym świecie pozycji, wynikającej z możliwości poznawania i wolnego podejmowania decyzji?
Tak naprawdę, sprowadzenie człowieka do jeszcze jednego elementu przyrody, nieposiadającego szczególnego statusu, pozwoli na jego potraktowanie dokładnie tak samo, jak traktujemy przyrodę. Zniknie ostatni hamulec dla tych, którzy mają władzę: człowieka też można będzie potraktować jak materiał dla ludzkiej kreatywności, podda go kryteriom pożytku i zabezpieczenia jutra. Na początek tego słabego, który ma najmniejsze możliwości obrony. Dlaczego nie, skoro jest to możliwe i przynosi zysk?
Biocentryzm nie tylko nie ocali przyrody, ale pogłębi problem. Nie ma ekologii bez właściwej antropologii – pisze Franciszek.
I tu należy wprowadzić ostatni klucz: praktyczny relatywizm. To znaczy: wypaczony styl życia, który wynika z umieszczenia w centrum już nawet nie człowieka (każdego), ale siebie samego. W efekcie znaczenie ma tylko to, co doraźnie wygodne, co służy moim bezpośrednim interesom. Wszystko można wykorzystać. Przyrodę. Drugiego człowieka. Dziecko. Starca. Ubogiego i znajdującego się w sytuacji przymusowej. Kogoś, kto nie ma wystarczająco dużo pieniędzy, by się obronić. Ale i zwierzęta, i środowisko... Użyj i wyrzuć. Zwłaszcza jeśli ci przestało odpowiadać. Cóż za problem?
Może się wydawać, że to nie do nas. Nikt z nas zapewne nie postrzega siebie jako “człowieka władzy”, bogacza kupującego technologię i nieliczącego się ze światem i ludźmi. Niestety, te mechanizmy działają także w naszym życiu. Różnica polega tylko na tym, że wyrządzane przez nas krzywdy dzieją się w bardziej lokalnej skali, a my sami jesteśmy “wmontowani” w system. I nawet jeśli nam się to nie podoba, myślimy, że nie ma innej drogi, że tak toczy się świat.
Jedyną drogą wyjścia jest zmiana naszego myślenia. Nasze nawrócenie. I nie chodzi o to, by wybrać drogę Amiszów, ale o duchowość ekologiczną. Jak ona może wyglądać, opowiem w następnym odcinku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.