Maryja wybrała Hałcnów

Kiedyś tutejsza figura Matki Bożej Bolesnej nazywana była Madonną od ognia. Od wieków jest opiekunką małych dzieci i przyszłych mam, a dziś Jej oczy wypatrują tych, którzy cierpią.

Reklama

Odpusty: Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny 2 lipca, MB Różańcowej, a także w święto MB Bolesnej, zawsze gromadzą wielu wiernych. Jednak największe tłumy przychodzą na lipcowy, połączony z błogosławieństwem małych dzieci. – Widać, jak bardzo potrzebne jest to błogosławieństwo, dlatego udzielamy go też w każdą niedzielę po Mszy św. dla dzieci – mówi ks. Piotr Konieczny, kustosz bazyliki Nawiedzenia NMP w Hałcnowie i proboszcz parafii.

Znaki i łaski

Stara drewniana figura Piety trafiła do Hałcnowa przypuszczalnie około 1732 roku. – Prawdopodobnie hałcnowianie przynieśli ją ze swego wówczas parafialnego kościoła w Komorowicach, gdzie w tym czasie trwała zmiana wystroju wnętrza i zalecone po wizytacji biskupiej uporządkowanie świątyni z nadmiaru rozmaitych figur – tłumaczy historyk Władysław Mirota. – Tu wokół wszędzie rosły kiedyś dęby. Na jednym z nich, przy drodze z Białej do Kęt, zawieszona była figura Matki Bożej, a ludzie palili przed nią świece... – opowiada o początkach kultu. Najstarsze źródło wspomina o tym w 1764 roku.

Przetrwały też opowieści o tym, jak uderzające w drzewo pioruny spowodowały zniszczenie gabloty z figurą. Raz i drugi spadła, spaliła się sukienka, ale figura cudem ocalała. Dlatego jeszcze w XVIII w. zaczęto ją nazywać Madonną „ab ignis”, czyli „od ognia”...

W czasie jednej z burz zrzuconą figurę zabrał przechodzący mieszkaniec Kęt. Ale Maryja chciała wrócić do Hałcnowa, więc nękany wyrzutami sumienia odniósł ją z powrotem. W końcu powstała dla Piety kapliczka, a potem pierwszy kościół, poświęcony w 1784 r. Figura została umieszczona w głównym ołtarzu.

Już wtedy przy figurze pojawiały się wota jako dowody wyproszonych za pośrednictwem Panienki łask. Było i tak, jak zapisał miejscowy pisarz Jan Grzybkowski, że pewne małżeństwo z Komorowic, przyprowadziło... krowę. Chcieli podziękować za uzdrowienie ich syna. Pieniądze ze sprzedaży mleka miały być przeznaczone na zakup woskowych świec palonych przed figurą...

Seraficki skarb

To nie przypadek, że w Hałcnowie osiadły szukające schronienia siostry serafitki.

– Zawsze zwracałyśmy się do Matki Bożej, a zwłaszcza tu, w Jej sanktuarium – przyznaje s. Idalia Wrona, serafitka. I przypomina, jak uciekające przed prześladowaniami carskiej władzy bezhabitowe jeszcze zgromadzenie Siostrzyczek Ubogich wybrało właśnie Hałcnów. Tu siostry, już jako Zgromadzenie Córek Matki Bożej Bolesnej w 1891 r. przyjęły habity, rozwijając dynamicznie dzieła pomocy potrzebującym, zwłaszcza ubogim i chorym. I Hałcnów stał się kolebką szybko rozrastającej się wspólnoty zakonnej.

Obrócona w popiół?

Madonna od ognia jednak sama przed pożarem się nie obroniła w styczniu 1945 r., kiedy przez Hałcnów przebiegała linia frontu. W wyniku ostrzału wieś została zniszczona. Spłonął też cały kościół, a wraz z nim zabytkowa rzeźba Maryi. – Pamiętam pierwszy powojenny odpust w lipcu: przy resztkach wypalonych murów. W 1948 r. kościół był odbudowany i wtedy wróciła Panienka, jak na Matkę Bożą mówiło się w Hałcnowie od wieków – wspomina Władysław Mirota.

Wyrzeźbiona przez Antoniego Handzlika z Kóz na prośbę ówczesnego proboszcza ks. Pawła Skiby nowa figura przedstawiała Pietę, ale nieco odmienioną. – Pierwsza figura ukazywała Matkę Bożą z lekkim uśmiechem. To było stare ujęcie Piety, tzw. corpusculum, w którym postać Jezusa proporcjami przypomina bardziej dziecko, a Maryja wspomina wszystko od chwili narodzin Syna. Ten uśmiech jest też tłumaczony jako znak radości z powodu dokonującego się właśnie zbawienia człowieka. Obecna figura powstawała tuż po zakończeniu II wojny światowej, kiedy w ludziach było tyle doświadczenia bólu. Dlatego pewnie rzeźbiarz nie oddał pierwotnego wzoru, na twarzy Maryi nie ma uśmiechu, a postać Jezusa jest już w naturalnych proporcjach – mówi ks. Konieczny.

­– Figura trochę inna, ale miłość Matki Bożej ta sama – nie mieli wątpliwości hałcnowianie. I nie tylko oni. Jak dawniej do Hałcnowa tłumnie przychodzili pielgrzymi. I, jak dawniej, prosili...

Znak miłości...

Łaskę uzdrowienia wymodlili tu w 1992 r. Krystyna i Józef Pająkowie, rodzice Piotra, ministranta z Hecznarowic, który wracając wieczorem z kościoła, został potrącony przez samochód. Lekarze dawali mu przy ciężkich obrażeniach kręgosłupa i głowy najwyżej 5 proc. szans na przeżycie. Rodzice ze szpitala przyjechali do Hałcnowa, poprosili o otwarcie kościoła. Przez całą noc się modlili. I wbrew złym rokowaniom chłopiec dość szybko odzyskał pełne zdrowie. Skończył szkołę, seminarium. Dziś jest kapłanem.

Również Urszula i Janusz Paszkowie błagali o życie 13-letniego syna, który podczas wypadku na budowie doznał poważnego urazu mózgu. Modlitwa rodziców została wysłuchana: chłopiec wrócił do zdrowia. Znane są też przypadki nawróceń, kiedy przed figurą wracali ludzie nieraz bardzo oddaleni od Kościoła.

– Ten znak obecności Maryi jest tu odczytywany również dzisiaj. Mówią o tym liczne wota czy nowy witraż, przedstawiający cud uzdrowienia Piotra Pająka – zaznacza ks. Konieczny. – To, że Matka Boża wyprasza łaski, jest faktem i najlepiej o tym świadczą liczne prośby o modlitwę. Przynoszą je tu pielgrzymi osobiście, wiele dociera mejlowo czy SMS-ami. W soboty przed Mszą św. odczytujemy te kierowane w intencji żywych, a w czwartki – za zmarłych. W czasie czuwań i odpustów widać wielu gości spoza parafii, którzy w Panience Hałcnowskiej widzą znak miłości Maryi, miłości Pana Boga. I to znak skuteczny – mówi ks. Konieczny.

Zawsze z ludźmi

W opiekę Maryi ufają nie tylko starsi. – Matka Boża przetrwała wszystkie zawieruchy, bo my Jej tu potrzebujemy – nie ma wątpliwości maturzysta Dominik Opyrchał. – Nie wiemy, dlaczego chciała tu być, ale jesteśmy pewni, że jest tu dla nas i nami się opiekuje. Jest tak blisko ludzkich spraw i jednoczy się z ludźmi tak bardzo, że aż spala się dla nich. Wojenna historia pokazała, że Matka Boża we wszystkim jest z nami. Każdy zmaga się z jakimś cierpieniem, a boleść Matki Bożej jest dla nas wsparciem: jeżeli Ona przetrwała, to jest nadzieja i dla nas.

Przez lata Dominik należał do liturgicznej służby ołtarza. Przyznaje, że wiele razy patrzył w oczy Maryi. – Pierwsza figura miała oczy skierowane na Jezusa. Teraz patrzy też na nas i my to czujemy! – zapewnia, przyznając, że w oczach wielu modlących się widział łzy, a często i wdzięczność.

Wielu wpatrzonych w oczy MB Hałcnowskiej ma wrażenie, jakby chciała trzymanego na rękach Syna dać każdemu, kto przychodzi ze swoim bólem. – To z jednej strony przypomnienie, że w Jego cierpieniu zawarte jest cierpienie każdego człowieka, a drugiej – zachęta, byśmy zabrali Chrystusa do swojego życia, a udźwigniemy każde cierpienie i odnajdziemy jego sens – wyjaśnia ks. Konieczny. – I jedna, i druga Pieta była w Hałcnowie bliska ludziom, a szczególnym znakiem jest i to, że łaska Boża nie wiąże się z taką czy inną figurą. Pan Bóg posługuje się znakami w odpowiednim czasie – i dla naszych czasów nowa Pieta jest bardziej zrozumiała.

– Patrząc na wizerunek Matki Bożej, która trzyma martwego Syna na kolanach i przeżywa tak ogromne cierpienie, zdajemy sobie sprawę, że Ona potrafi zrozumieć też nasz ból i cierpienie. I ludzie przychodzą tu ze swoimi kłopotami, problemami, bo wierzą, że zostaną wysłuchani. Wciąż nie brak osób, które na kolanach obchodzą ołtarz, prosząc o łaski. Widać starszych, którzy uczą tego zwyczaju dzieci – mówi parafianin Zbigniew Zuber.

15 września czciciele Matki Boskiej Bolesnej świętowali 25. rocznicę koronacji figury i dziękowali za to, że Hałcnów stał się królestwem Maryi. 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama