Jeśli rzecznik KEP musi przypominać prawdy tak podstawowe, to mamy poważny problem.
Mowa, rzecz jasna, o fali złośliwości, jaka przelała się i przelewa przez Internet w związku z „debatą dwóch ambon”, jaka odbyła się w Lublinie. Tym razem w tej swoistej dyskusji uczestniczył katolicki biskup i żydowski rabin. Jej temat brzmiał „Przełom czasu w judaizmie i chrześcijaństwie”. „Nienawiść wobec abp. Rysia i rabina Boaza Pasha z powodu udziału w spotkaniu katolicko-żydowskim jest nie tylko odrażająca, ale to także grzech przeciw przykazaniu miłości Boga i bliźniego” – stwierdził ks. Paweł Rytel-Andrianik, rzecznik Konferencji Episkopatu Polski, odnosząc się do ataku na nich w mediach, zwłaszcza elektronicznych.
Miałem okazję zobaczyć, jak to wyglądało w praktyce na naszej stronie. To znaczy ów atak. Parę takich komentarzy przeczytałem i ... usunąłem. Niech będzie, że cenzura. Ostatecznie nikt rozsądny nie mówi o łamaniu prawa do wolności wypowiedzi, gdy usuwa się ze ścian budynków napisy ... no, delikatnie mówiąc obraźliwe w stosunku do kibiców przeciwnej drużyny. A te wpisy grzeszą nie tylko brakiem miłości bliźniego. Są powielaniem fałszu. I co tu dużo mówić, są przejawem głupoty. Tak, głupoty. Nie tej, będącej brakiem odpowiednich zdolności intelektualnej, ale tej, która nie rozumie, bo zrozumieć nie chce, a którą Ewangelie wymieniają w katalogach grzechów.
Arcybiskup Ryś nie powinien z rabinem debatować, ale go nawracać – brzmiała zasadnicza teza tych komentarzowy wypowiedzi. Przepraszam, ale jak wyobrażają sobie ich autorzy nawracanie bez rozmawiania? To ma być monolog, w którym jedna strona narzuca drugiej nie tylko temat, ale i nie dopuszcza jej do głosu? Co, może jeszcze rabina związać, gdy zechce przed taką „ewangelizacją” uciec i użyć tuby, żeby nie było wątpliwości, że słyszy? Toż to przecież ordynarna agresja. Czy w taki sposób można kogokolwiek przekonać do Chrystusa?
Wiara, będąc osobistym wyborem człowieka, jest też jednocześnie zawsze łaską. Czyli darem Bożym. Zarówno rabin Pash jak i wielu innych niechrześcijan (czy byłych chrześcijan) nie mają problemu z tym, że o Jezusie nie słyszeli. Z jakiegoś powodu ziarno Bożego słowa w nich nie zakiełkowało albo zakiełkowawszy nie dotrwało do wydania ziaren. Nie wiemy dlaczego i nie jesteśmy w stanie do wzrostu je zmusić. Co w takim wypadku zrobić możemy, to pomóc przygotować odpowiednią glebę ludzkiego serca. Co uczenie w teologii pastoralnej bywa nazywane preewangelizacją. Agresja jest jednak w tym wypadku wręcz antyewangelizacją. Jest jak zalanie ziemi skalistej czy ciernistej betonem: przez wiele lat nic na takiej nie urośnie, choćbyśmy nie wiadomo ile wysiali. Czy o to chodzi? No, diabłu na pewno.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.