– Wiara w pracy to nie tylko uczciwość i etyczne postępowanie. Chodzi o rozeznawanie Bożej woli, co robić w konkretnych sytuacjach – mówią Marek i Dorota Maczugowie ze Wspólnoty Chemin Neuf.
Co z fakturami?
Dla Marka i Doroty najważniejsze jest nastawienie – do pracy, do sukcesów i porażek. I wiara, że praca jest miejscem obecności Boga w ich życiu. Uważają, że praca nie zawsze musi przynosić dochody. – Nie wszyscy jesteśmy powołani do wielkich zysków. Ani bogactwo nie musi być szczególnym znakiem błogosławieństwa, ani stawanie się bardziej biednym nie musi oznaczać, że lepiej naśladujemy Jezusa – dodaje Marek.
Chodzi zatem o zaufanie. – I słuchanie Boga... – dodają. – To krok dalej niż kwestie etyki czy sprawiedliwości w pracy. Jeśli naśladuję Jezusa, to sam zadaję sobie pytania, czy gdy zatrudniam pracowników, jestem sprawiedliwy w wynagrodzeniu. Nie tylko względem nich, ale również siebie i mojej rodziny. Na to odpowiadasz sobie w sumieniu – uważa Marek.
Te i podobne zagadnienia poruszają w ramach regularnych spotkań Wiara i Praca. – Chodzi o konkrety, gdy rozmawiamy i modlimy się. Komuś spada sprzedaż, ktoś nie wie, jaki system informatyczny kupić, ktoś musi zwolnić pracownika, a komuś nie zapłacili faktur i nie ma jak wypłacić pensji 20 pracownikom. Są tacy, którzy mają sukcesy, o jakich nawet nie marzyli, i tacy, którzy są niemal na dnie. To szczere dzielenie się i szukanie odpowiedzi w wierze na bardzo konkretne sytuacje – podkreśla Marek. Czasem efekt powala największych niedowiarków, przyznaje. Jak w przypadku tych faktur. – Następnego dnia ten, kto zalegał z zapłatą, zadzwonił, przeprosił – mówi.
Marek i Dorota mówią wprost: – Bóg ma realny wpływ na to, co robimy. Po prostu pytamy się: „Co Ty, Panie Boże, o tym myślisz, co zrobić w tej konkretnej sytuacji?”. I Bóg odpowiada w różny sposób. Może nas też prowadzić przez ciemną dolinę. Ale On tam jest. Izraelici spotkali Boga, przechodząc przez Morze Czerwone. To sytuacja, która wydaje się nie do pokonania. A jednak przechodzą. I fale ich nie zalewają – mówią Marek i Dorota.
W Babilonie?
Andrzej pracuje w korporacji, która dynamicznie zdobywa rynek. Tamtego dnia wyjechał o 5 rano do pracy, aby złożyć życzenia świąteczne pracownikom jednego z oddziałów. – Odmawiałem Różaniec za mych pracowników, gdy nagle zdarzył się wypadek na autostradzie. Moje auto odbiło się od kilku samochodów, było całkowicie zniszczone. Ja wyszedłem bez draśnięcia. Wierzę, że to Opatrzność, że Bóg idzie przed nami w naszym życiu zawodowym – mówi.
Od kilku lat co roku spędza tydzień w milczeniu na rekolekcjach w duchu ignacjańskim, prowadzonych przez Chemin Neuf. – Wtedy oczy otwierają się na wiele spraw. Zadaję sobie pytania: „Kiedy rozmawiałem z moim Panem o pracy? Kiedy Go prosiłem o rozwiązanie konkretnego problemu w pracy? Kiedy modliłem się za mojego szefa czy moich podwładnych?” – wylicza. – Wielu czuje się w pracy jak Izrael na wygnaniu w Babilonie. Zastanawiasz się, co robić. A Bóg daje odpowiedź w Księdze Jeremiasza: „Starajcie się o pomyślność kraju, do którego was zesłałem na wygnanie. Módlcie się do Pana za niego, bo od jego pomyślności zależy wasza pomyślność” – cytuje Andrzej. – Miałem dużo trudnych momentów – przyznaje. Jako szef musiał na przykład reorganizować stanowiska pracy, co wiązało się ze zwolnieniami. – Modliłem się za tych ludzi. I choć odbywało się to łagodnie, było nacechowane cierpieniem – mówi. – Nieraz nie rozumiem, dlaczego tak ma być. Oddaję wtedy Bogu to moje niezrozumienie.
Pytany o wartość sukcesu, odwołuje się do przypowieści o cudownym połowie ryb. – To sukces, jaki apostołowie osiągnęli dzięki Jezusowi. I co oni robią? Zostawiają ten sukces, a idą za Mistrzem. Nie przywiązują się do sukcesu, bo wiedzą, komu go zawdzięczają. To jest dla mnie model życia – wyznaje.
Powrót
Marian nie należy do wspólnoty, ale zaangażował się w spotkania Wiara i Praca. Jego droga zawodowa zaczęła się na początku lat 90. – Już wtedy starałem się dowiedzieć, co Kościół mówi o pracy. Wydawało mi się, że jeśli będę ciężko harował, to dużo osiągnę i będę bardziej podobał się Bogu – opowiada. Założył liceum społeczne, ale to nie było zbyt dochodowe. – Wszedłem w marketing i reklamę. Tam łatwo było zapomnieć i o sobie, i o Panu Bogu. Bardzo szybko wiele zdobyłem i bardzo szybko zacząłem wiele tracić. Przede wszystkim zacząłem tracić rodzinę. Potem środowisko wierzących przyjaciół, a w końcu firmę – mówi. – To pokazało mi, że jak pędzisz i nie zatrzymujesz się, to w końcu Pan Bóg cię zatrzyma. W rozpaczy człowiek wykonuje krok wiary. I albo zginiesz, robiąc krok w przepaść, albo będzie tam niewidzialna droga. Tylko musisz uwierzyć, że Bóg może cię uratować – dodaje.
Marian zmienił branżę. Wkrótce jednak zaczął znowu ulegać pracoholizmowi. – W 2015 r. doznałem udaru mózgu. Bóg po raz kolejny mnie zatrzymał – wspomina. Stanął na nogi, jak wierzy, dzięki św. Charbelowi. Pół roku po wylewie wrócił do pracy na pełnych obrotach. Problemy też powróciły... – Przestawałem się dogadywać z żoną – przyznaje. W tym okresie Marek zaprosił go na spotkania Wiary i Pracy. – To było jak powrót do początku, gdy zadawałem sobie pytania, jak Pana Boga wprowadzić do mej pracy.
Przyznaje, że Wiara i Praca zmieniły mu perspektywę. Nie ukrywa, że wiele ma w życiu do poukładania. – Wylew spowodował, że w jednej chwili straciłem władzę nad ciałem. Dzięki św. Charbelowi mój człowiek fizyczny powstał na nogi. Dzięki spotkaniom Wiary i Pracy zaczyna powstawać mój człowiek duchowy. Ale do pionu wciąż mi jeszcze brakuje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.