Franciszek podąża śladem Jana Pawła II

O ewolucji koncepcji kary śmierci w Kościele katolickim mówi ks. prof. Andrzej Muszala.

Maciej Kalbarczyk: Czy życie niewinnego, nienarodzonego dziecka oraz życie winnego swojego czynu mordercy mają taką samą wartość?

ks. Andrzej Muszala: Tak. Jan Paweł II podkreślał, że każde życie jest święte i nienaruszalne, że ma wartość zarówno w wymiarze doczesnym, jak i nadprzyrodzonym. Wszystkich nas łączy dążenie do wieczności. Gdybyśmy zaczęli oceniać, które życie jest mniej lub bardziej ważne, byłoby to bardzo niebezpieczne. Moglibyśmy np. uznać, że życie niepełnosprawnego dziecka ma mniejszą wartość niż zdrowego. W ten sposób głosilibyśmy zasadę jakości życia, podczas gdy Kościół głosi zasadę świętości życia.

Skoro każde życie ma taką samą wartość, to dlaczego Kościół konsekwentnie, sprzeciwiając się aborcji, dopuszczał jednocześnie karę śmierci?

To wynikało z uwarunkowań kulturowych i historycznych, a także z treści Starego Testamentu. W Pięcioksięgu Mojżeszowym wspomina się o karze śmierci za bałwochwalstwo, bluźnierstwo, przekleństwo, magię, sodomię, cudzołóstwo, kazirodztwo i homoseksualizm. Ponadto w Księdze Rodzaju czytamy: „Kto przelewa krew człowieka, przez człowieka zostanie przelana jego własna krew”. Dzisiaj odczytujemy te słowa jako przejaw okrucieństwa, ale w gruncie rzeczy niosły one ze sobą ucywilizowanie obyczajów obowiązujących w starożytności. W tamtym czasie karano śmiercią za wiele przewinień, nawet błahych. Co więcej, nie poprzestawano na zabiciu winnego, przez lata mszczono się także na członkach jego rodziny. Biblia wprowadzała prostą zasadę: oko za oko, ząb za ząb. Mojżesz powiedział Izraelitom, za które przestępstwa mogą zostać pozbawieni życia. Chodziło o to, aby nadmiernie nie odpłacać za zło, ale wymierzyć sprawiedliwą karę, która naprawi naruszony porządek i ochroni ludzi przed kolejnymi przejawami agresji.

Karę śmierci dopuszcza nie tylko Pięcioksiąg, ale także ważniejszy dla chrześcijan Nowy Testament.

To prawda, chociaż ten temat poruszono dość niejednoznacznie. W trzynastym rozdziale Listu do Rzymian napisano: „A chcesz nie bać się władzy? Czyń dobrze, a otrzymasz od niej pochwałę. Jest ona bowiem dla ciebie narzędziem Boga, prowadzącym ku dobremu. Jeżeli jednak czynisz źle, lękaj się, bo nie na próżno nosi miecz. Jest bowiem narzędziem Boga do wymierzania sprawiedliwej kary temu, który czyni źle”. Te słowa rozumiano jako przekazanie przez Boga prawa do wymierzania ostatecznej kary prawowitej, ziemskiej władzy. Sam Chrystus jednak nie zabrał głosu w tej sprawie, a warto przypomnieć sobie sytuację, w której uchronił cudzołożnicę przed ukamienowaniem. Pośrednio sprzeciwił się zatem karze śmierci.

W Ewangelii według św. Łukasza można jednak znaleźć słowa dobrego łotra, zwracającego się do swojego współtowarzysza: „My odbieramy słuszną karę za nasze uczynki”. Jezus obiecuje mu nagrodę w niebie, nie kwestionując zasadności wyroku. Zdaniem niektórych katolików to dowód na to, że akceptował karę śmierci, chociaż sam został niesłusznie na nią skazany.

Moim zdaniem to duża nadinterpretacja. Nie ulega jednak wątpliwości, że ewangelista, pisząc te słowa, pokazał nam, że w tamtym czasie kara śmierci była uznawana za jeden z powszechnie akceptowanych sposobów wymierzania sprawiedliwości.

Jednak pierwsi chrześcijanie radykalnie go odrzucili. Żyjący w II wieku Atenagoras mówił, że oglądanie publicznych egzekucji „plami człowieka”. Dlaczego Kościół w kolejnych wiekach zmienił zdanie?

Do ogłoszenia edyktu mediolańskiego chrześcijanie byli prześladowani, kwestionowali igrzyska, walki gladiatorów, także nadużycia w wydawaniu wyroków śmierci. Kiedy w IV w. chrześcijaństwo stało się oficjalną religią, zmieniono zdanie. Przyczynili się do tego także niektórzy teologowie. Żyjący w tamtym czasie św. Augustyn uważał, że kara śmierci powinna być dopuszczalna w pewnych sytuacjach. W średniowieczu w bardzo obrazowy sposób wypowiadał się na ten temat św. Tomasz z Akwinu. Dominikanin podkreślał, że jednostka nie może swoim postępowaniem szkodzić ogółowi. Jeśli zatem jedna osoba jest zagrożeniem dla pozostałych, społeczeństwo ma prawo się jej pozbyć, tak jak chirurg ma prawo odciąć zgangrenowaną kończynę. Na początku XIII w. karę śmierci poparł papież Innocenty II. Niestety, na niechlubnych kartach historii Kościoła zapisało się wtedy nadużywanie tej formy wymierzania sprawiedliwości.

Pontyfikat Jana Pawła II przyniósł zmiany. Zaczęło dominować podejście nazywane umiarkowanym abolicjonizmem: karę śmierci uznano za moralnie naganną, ale założono, że mogą istnieć sytuacje, w których jest usprawiedliwiona. Dlaczego Franciszek postanowił pójść o krok dalej i uznać ją za niedopuszczalną?

Dzisiaj najważniejszym i najbardziej oczywistym prawem uznawanym na Zachodzie jest prawo do życia. Powszechnie zaczęliśmy o nim mówić dopiero pod koniec lat 40. XX w., wcześniej w ogóle nie myślało się w takich kategoriach. Podczas II wojny światowej oraz w czasach komunizmu kara śmierci była nagminnie nadużywana. Chcąc uniknąć takich sytuacji w przyszłości, w 1948 r. ogłoszono „Powszechną deklarację praw człowieka”. W tym samym czasie zaczęto ulepszać systemy penitencjarne. Jan Paweł II obserwował, jak wymiar sprawiedliwości coraz lepiej radzi sobie z przestępcami, już prawie w ogóle nie sięgając po karę śmierci. W 1995 r. w encyklice „Evangelium vitae” Ojciec Święty stwierdził, że „przypadki absolutnej konieczności usunięcia winowajcy są bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzają się wcale”. Te słowa trafiły później do zaktualizowanej wersji katechizmu. Trzy lata później papież w orędziu na Boże Narodzenie mówił o potrzebie dążenia do całkowitego zniesienia kary śmierci. Benedykt XVI kontynuował jego nauczanie, a Franciszek w tym samym duchu odważył się na podjęcie ostatecznej decyzji. Wrażliwość moralna potrzebna do zrobienia tego kroku dojrzewała więc w Kościele od czasu zakończenia II wojny światowej.

Nie wszyscy katolicy są jednak zadowoleni ze zmiany pkt 2267 KKK. Prof. Jacek Bartyzel napisał: „Jeżeli kara śmierci jest niedopuszczalna w świetle Ewangelii, to znaczy, że Kościół przez XX wieków, nauczając czegoś wręcz przeciwnego, pozostawał w błędzie”. Czy nie ma w tym odrobiny racji?

Takie stwierdzenie jest niesprawiedliwą, powiedziałbym: wręcz złośliwą interpretacją orzeczenia Franciszka. Niektórzy publicyści korzystają z każdej okazji, żeby skrytykować działania papieża. Idąc tokiem rozumowania prof. Bartyzela, należałoby stwierdzić, że Kościół słusznie postępował, popełniając niektóre błędy w średniowieczu. W mojej opinii Franciszek stara się realizować przesłanie Jezusa, który powiedział, że nie wolno nie tylko zabijać swojego brata, ale nawet gniewać się na niego. Krytycy decyzji papieża nie rozumieją, że nie wybiera on rewolucyjnych rozwiązań, ale jako jezuita kładzie nacisk na rozeznawanie. W teologii moralnej każdy akt powinien być zawsze dokładnie rozeznany. Nowe okoliczności sprawiły, że dzisiaj nie musimy stosować kary śmierci. Zabity, winny swojego czynu człowiek nie ma szans na naprawienie swojego życia, a przecież mógłby zrobić jeszcze wiele dobrego. Lepszym rozwiązaniem jest kara dożywocia pozostawiająca więźniowi wiele czasu do namysłu. Na ks. Blachnickiego także wydano wyrok śmierci. Co by się stało, gdyby wyrok ten został wówczas wykonany?

W jaki sposób próbowałby Ksiądz przekonać zwolenników kary śmierci, obecnych także w Kościele, do zmiany stanowiska?

Przede wszystkim powinni uświadomić sobie, że to złamanie piątego przykazania Bożego „Nie zabijaj”. Zupełnie inna sytuacja ma miejsce w przypadku obrony własnej. Kiedy ktoś biegnie na nas z pistoletem lub nożem, jesteśmy zmuszeni do reakcji. W trosce o siebie i o rodzinę wręcz powinniśmy odeprzeć atak. Podjęte działanie w ostateczności może skończyć się nawet uśmierceniem napastnika. Kościół dopuszcza taką sytuację, gdyż jest to czyn niedobrowolny, czyli z przymusu. Natomiast kiedy ujęty morderca siedzi na ławie oskarżonych, nie mamy sytuacji przymusu, można w inny sposób wymierzyć sprawiedliwą karę. Oczywiście powinna być ona dotkliwa, a cela nie może wyglądać jak hotelowy pokój.

Od kilkudziesięciu lat obserwujemy, jak ludzkość odchodzi od kary śmierci. W wielu krajach nadal jest ona jednak popularna. W ubiegłym roku wykonano w sumie 993 egzekucje. Czy decyzja Franciszka pomoże zmienić ten stan rzeczy?

Świat zbudowany na wartościach chrześcijańskich nadal liczy się z opinią papieża. Ta decyzja powinna zostać zauważona przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych, w których wykonuje się wiele wyroków śmierci. Niestety, po latach często okazuje się, że stracona osoba była niewinna. Jednym z głównych argumentów przeciwko tej karze jest właśnie jej nieodwracalność. Jeżeli zajdzie pomyłka, to nie da się już wskrzesić uśmierconego człowieka. Znacznie trudniej do rezygnacji z jej wykonywania będzie jednak przekonać kraje Bliskiego Wschodu czy Chiny. Mentalność i dominujące tam religie sprawiają, że podejście do tego zagadnienia jest inne niż w świecie zachodnim.

Ks. prof. dr hab. Andrzej Muszala pracuje na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie, jest specjalistą w dziedzinie etyki, redaktorem pierwszej w Polsce Encyklopedii bioetyki. Urodził się w 1963 r. w Andrychowie, święcenia kapłańskie przyjął w 1990 r. w Krakowie.

Dotychczas obowiązująca treść pkt 2267 KKK:

Kiedy tożsamość i odpowiedzialność winowajcy są w pełni udowodnione, tradycyjne nauczanie Kościoła nie wyklucza zastosowania kary śmierci, jeśli jest ona jedynym dostępnym sposobem skutecznej ochrony ludzkiego życia przed niesprawiedliwym napastnikiem. Jeżeli jednak środki bezkrwawe wystarczą do obrony i zachowania bezpieczeństwa osób przed napastnikiem, władza powinna ograniczyć się do tych środków, ponieważ są bardziej zgodne z konkretnymi uwarunkowaniami dobra wspólnego i bardziej odpowiadają godności osoby ludzkiej. Istotnie dzisiaj, biorąc pod uwagę możliwości, jakimi dysponuje państwo, aby skutecznie ukarać zbrodnię i unieszkodliwić tego, kto ją popełnił, nie odbierając mu ostatecznie możliwości skruchy, przypadki absolutnej konieczności usunięcia winowajcy są bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzają się wcale.

Obecnie obowiązująca treść pkt 2267 KKK:

Wymierzanie kary śmierci, dokonywane przez prawowitą władzę, po sprawiedliwym procesie, przez długi czas było uważane za adekwatną do ciężaru odpowiedź na niektóre przestępstwa i dopuszczalny, choć krańcowy, środek ochrony dobra wspólnego. Dziś coraz bardziej umacnia się świadomość, że osoba nie traci swej godności nawet po popełnieniu najcięższych przestępstw. Co więcej, rozpowszechniło się nowe rozumienie sensu sankcji karnych stosowanych przez państwo. Ponadto zostały wprowadzone skuteczniejsze systemy ograniczania wolności, które gwarantują należytą obronę obywateli, a jednocześnie w sposób definitywny nie odbierają skazańcowi możliwości odkupienia win. Dlatego też Kościół w świetle Ewangelii naucza, że „kara śmierci jest niedopuszczalna, ponieważ jest zamachem na nienaruszalność i godność osoby”, i z determinacją angażuje się na rzecz jej zniesienia na całym świecie.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6