Siostry z polskich klasztorów kontemplacyjnych żyją często jak biedne myszy kościelne. Adorują przez cały dzień Jezusa, pracują w ogrodzie, pralni, mozolnie nawlekają różańce. Z czego utrzymują się siostry za kratami? Odwiedziliśmy bernardynki z Wielunia.
Ostatni bochenek
Kiedyś wieluński kościół schowany był wśród zielonych pól, na samym końcu miasteczka. Dziś ogród klasztorny szczelnie otaczają bloki. Ludzie wychodzą na balkon na papierosa i z ciekawością obserwują krzątające się w jesiennym ogrodzie mniszki. Klauzura XXI wieku. – Powtarzam siostrom: pamiętajcie, jesteśmy na ciągłym posterunku.
Ludzie obserwują naszą pracę i często są zdziwieni: wy tak ciężko pracujecie? Bo większość myśli, że w klasztorach tylko się modlimy i odpoczywamy. A tu jest bardzo dużo ciężkiej pracy. Nieustanny młyn – śmieje się matka Franciszka. Sama uczyła się na hafciarkę, ale teraz nie ma chwilki czasu, by wyhaftować cokolwiek. Wieczorem szepce: Panie Boże, zrobiłam dziś tyle, ile mogłam. Ufam Tobie. I kładzie się spać. Dzięki modlitwie zawierzenia nie zamartwia się, czy siostry będą miały jutro co jeść i kiedy skończy się remont. A bywało różnie.
Kiedyś kilkanaście sióstr usiadło za stołem. Przed nimi leżał ostatni bochenek chleba. – Zakłuło mnie serce, ale westchnęłam: Jezu, ufam Tobie – opowiada matka Franciszka – I Bóg się o nas zatroszczył. Do niedawna kapało siostrom na głowy, a woda zalewała stropy. – Nie chcę tu żadnych luksusów. Chciałabym, by w kuchni był normalny zlew z ciepłą wodą. Dziś siostra gotująca zupę musi wszystkie talerze myć w sporej metalowej miednicy. A jeszcze cztery lata temu nie miałyśmy w ogóle ciepłej wody. Obok bojlera leżał zeszyt i siostry wpisywały się, gdy przychodziła ich kolej na kąpiel. Każda miała jeden, określony dzień. – W wieluńskim klasztorze mieszka wiele starszych sióstr. Nie mają już siły pracować. Problemem jest to, że klasztor od dwudziestu lat nie miał powołań. – Wierzę jednak, że to się zmieni. Codziennie modlimy się Różańcem. Czyżby Pan Jezus wysłał nas, byśmy tu pomarły?
Masz to jak w banku
Z czego żyją siostry klauzurowe? Przede wszystkim z jałmużny. Bernardynki mają swe źródła w nauczaniu Biedaczyny z Asyżu. Są zakonem żebraczym. Matka Franciszka na własnej skórze przekonała się, na czym polega ten charyzmat. – Kilka lat temu, gdy nie miałyśmy co jeść, poszłam „po prośbie” do prezesa mleczarni. Strasznie ciężko było mi się przełamać. Prezes zobaczył mnie i zawołał: Ooo, bernardynka wyszła z klauzury! Był onieśmielony, ja jeszcze bardziej. Ale wiedziałam, że nie idę w swoim imieniu. Pan Bóg dał mi w opiekę kilkanaście sióstr. I powiedziałam prawdę, jak żyjemy. Odtąd co wtorek dostajemy nabiał. Znajoma piekarnia dostarcza nam też chleb. Co mogę wam dać w zamian? – powiedziałam – modlitwę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.