W październiku miną dwa lata, jak dotarła do Phnom Penh – stolicy Kambodży. Samolot linii Thai schodził do lądowania. Szeroko otwartymi oczami patrzyła z lotu ptaka na swą nową ojczyznę. Ziemia w dole wyglądała jak posypana rdzą albo owinięta w brunatno-czerwoną szmatę.
Khmerskie dziewczęta chłoną wiedzę. Pochodzą z najbiedniejszych rodzin. Nie ma ani jednej, która by nie straciła z rąk reżimu Czerwonych Khmerów kogoś z bliskich. Uczą się podstaw matematyki, biologii, geografii, historii, higieny. Uczą się kroju i szycia, by kiedyś zarobić na siebie i swoje rodziny. Otrzymują też solidną formację moralną. Siostra Beata widzi, jak głęboko przyjmują wszystko, co się do nich mówi. Zaczynają mówić o odnajdywanym sensie życia. Kiedyś przyznały się, że na całą klasę tylko cztery nie myślały o samobójstwie i nie próbowały go popełnić. Dziś mówią, że życie, choć trudne, może być piękne. I uczą się uśmiechać.
Salezjanki nie siedzą w domu. Oprócz 24 godzin na dobę spędzanych wśród 70 dziewcząt w centrum, udają się na peryferie miasta, gdzie cywilizacja prawie nie dotarła. Prymitywne domy na palach pozbawione są jakichkolwiek mebli. Pozwalają na przestrzał podziwiać soczystą zieleń ryżowych pól. Może jest ona taka piękna z powodu łez biednych Khmerów, które tyle lat spływały na tę ziemię. Siostry otworzyły przedszkole. Rezolutne 4- i 5-latki są dumne. W następnym roku powstanie tu drugi oddział i siostry przyjmą kolejnych trzydzieścioro maluchów.
Co tu naprawdę się stało?
Żyjąc pośród Khmerów, siostra Beata chce poznać ich wschodnią mentalność. Chce lepiej zrozumieć ich dusze, by być cała dla nich. Wie, że nie może pytać. Musi sercem usłyszeć to, co pozostanie kamiennym milczeniem w sercu tego narodu.
Bolesne i burzliwe są losy Kambodży, ale druga połowa XX wieku to czasy makabrycznej tragedii na skalę świata. 17 kwietnia 1975 roku, zaraz po zakończeniu wojny domowej, władzę w Kambodży przejęli tzw. Czerwoni Khmerzy – komuniści z Pol Potem na czele. Witani byli jak promyk nadziei w ciemnościach. Okazali się krwawymi oprawcami, po których zostały pola śmierci, tysiące zwichniętych do końca życia umysłów i strach czający się w każdym szmerze, w każdym niespodziewanym ruchu. Czerwoni Khmerzy przystąpili do realizacji utopijnego państwa bezklasowego. Zamknęli szkoły i szpitale, zlikwidowali uniwersytety, telewizję i rozgłośnie radiowe, zdelegalizowali religię, zlikwidowali własność prywatną i pieniądze, wprowadzili przydział żywności i reglamentację ubrań, mieszkańców miast, uznanych za pasożytów społecznych, wyrzucili siłą na wieś, gdzie pod surową kontrolą pracowali w obozach pracy przymusowej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.