Męczennicy osiągnęli szczyty heroizmu, oddając życie za Chrystusa. Wraz z nimi wszyscy chrześcijanie powołani są do świętości i heroizmu na co dzień – wskazał kard. José Saraiva Martins podczas dzisiejszych uroczystości beatyfikacyjnych.
Towarzyszyła temu ostra kampania przeciw Kościołowi, brutalnie atakując biskupów, księży i siostry zakonne. Zarzucano im bogactwo i rozwiązłość, zacofanie i obojętność na najuboższych. Jezuitów oskarżano o zatruwanie studzien, zakonnice - o wyuzdanie seksualne, wszystkie zaś osoby zakonne o zepsucie i szkodliwość społeczną.
Najczęściej antykatolickie zacietrzewienie nowych władz służyło przede wszystkim ukryciu ich nieudolności na polu gospodarczym i społecznym oraz rzeczywistych problemów kraju.
10 maja 1931, jeszcze przed wyborami, lewicowi radykałowie wywołali w Madrycie rozruchy, podczas których spalono kilka kościołów i raniono wiele osób. Rozpoczęły się masowe tumulty w całym kraju, podczas których zniszczono prawie 100 świątyń i zaatakowano licznych księży. Oliwy do ognia dolewały zarówno spóźniona i bardziej symboliczna niż rzeczywista interwencja władz, jak też jątrzące wypowiedzi niektórych dygnitarzy, że "wszystkie kościoły Hiszpanii razem wzięte nie są warte życia jednego republikanina".
W czerwcu prymas Hiszpanii kard. Pedro Segura y Sáenz (1880-1957) musiał na żądanie władz opuścić kraj, niebawem ten sam los spotkał jezuitów. Wielu polityków, z premierem na czele, przepowiadało bliski już koniec Kościoła i katolicyzmu w Hiszpanii. Gwałtownie spadła liczba praktykujących, w znacznym stopniu pod wpływem propagandy antykościelnej i represji, słabł autorytet Kościoła, burzono i niszczono świątynie. Ale już 10 sierpnia 1932 gen. José Sanjurjo Sacanell dokonał próby zamachu stanu, która - choć nieudana - pokazała, że przynajmniej część społeczeństwa żywi inne nastroje niż anarchistyczno-liberalno-republikańskie. Doszły one do głosu 19 listopada 1933, gdy w wyborach do Kortezów (po raz pierwszy z udziałem kobiet), druzgocące zwycięstwo odniosła prawica: na 473 miejsca w parlamencie zdobyła ona 207 mandatów, zbliżone do niej centrum - 167 a rządząca dotychczas lewica - jedynie 99.
Zwycięzcy nie byli jednak przygotowani do rządzenia i chociaż znieśli niektóre najskrajniejsze antykościelne zarządzenia rządu Azańi, zwłaszcza w zakresie oświaty, to jednocześnie cofnęli reformę rolną, zapoczątkowaną przez poprzednią ekipę, co pozbawiło ich poparcia na wsi. Już w kilka tygodni po objęciu władzy wybuchły - krwawo wkrótce stłumione - rozruchy w Saragossie, a niebawem pojawiły się nowe napięcia, tym razem związane z dążeniami niepodległościowymi w Katalonii i Kraju Basków. Z kolei robotnicy, zwłaszcza górnicy w Asturii wzniecili, spacyfikowane przez wojsko, powstanie antyrządowe, od początku kierowane przez lewicowe związki zawodowe. Nałożyły się na to wielkie trudności gospodarcze i w efekcie doszło do nowych wyborów 16 lutego 1936.
Lewica u władzy - terror i chaos
Tym razem wygrała lewica, skupiona we Froncie Ludowym (socjaliści, Lewica Republikańska i inne partie republikańskie, anarchiści, komuniści i inni), zdobywając 278 miejsc, podczas gdy partie centrowe uzyskały ich 55 a złożony m.in. z chadeków, konserwatystów, monarchistów, tradycjonalistów itp. Front Narodowy - 124 mandaty. Wyniki wyborów zachęciły lewicę do wyjścia na ulice, organizowania strajków, zajmowania majątków ziemskich i zakładów pracy. Podczas demonstracji 1 maja 1936 w Madrycie śpiewano pieśni rewolucyjne i niesiono portrety przywódców komunistycznych, m.in. Lenina i Stalina. Towarzyszyły temu niszczenie świątyń, mordowanie księży, sióstr zakonnych i świeckich działaczy katolickich. Według zaniżonych raczej źródeł oficjalnych od połowy lutego do połowy lipca 1936 m.in. spalono 170 kościołów, zamordowano 330 osób, a ponad półtora tysiąca raniono i dokonano 213 nieudanych zamachów na różne osoby.
Ale walki trwały także między partiami i ugrupowaniami politycznymi. Na przykład anarchiści, socjaliści, narodowi radykałowie i komuniści zwalczali się wzajemnie zarówno słownie, np. w parlamencie i na łamach prasy, jak i przy pomocy pięści, pałek a nawet broni palnej. Szerzyło się bezprawie i przemoc, a część lewicy nie kryła, że dąży do powtórki tego, co się wydarzyło w 1917 w Rosji.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.