O szkole pokory w zakonie, męskiej przyjaźni i zaletach prawdziwego mężczyzny z o. Wiesławem Dawidowskim OSA rozmawia Maciej Gajek.
Załóżmy, że za 20 lat będziesz pisał swoją autobiografię. Jaką historię opowiesz jako swój „nowy początek”?
– Wiesz, czego nie wiedzą biskupi albo inni przełożeni? Co czuje facet, który miał funkcję kierowniczą, a nagle przestaje ją mieć. W zakonie to niby normalka, zostajesz wybrany przełożonym, kończysz kadencję i wracasz do szeregu. Ale w Kościele? Słychać zaraz głosy: został zdegradowany, „coś musi być na rzeczy”. W ciągu 25 lat życia zakonnego przeprowadzałem się chyba 10 razy. Dla niektórych to mógł być sygnał, że coś ze mną jest nie tak, bo ciągle mnie przenoszą.
– Szkoła pokory?
Wyobraź sobie taką sytuację. Jestem proboszczem w Krakowie i przyjechałem do Łomianek, żeby tutaj budować dom zakonny. A w mojej rodzinnej Gdyni mówią, że coś nabroiłem, skoro mnie zdegradowali. To była duża lekcja pokory. Wtedy też uświadomiłem sobie, że moje bycie zakonnikiem to poważna sprawa. Coś zostało złożone w moje ręce, zacząłem brać odpowiedzialność za historię innych ludzi. Za budowanie domu dla kogoś innego, kto przyjdzie tutaj za 20 lat. Tym bardziej że ja naprawdę nigdy nie chciałem budować kościołów. Ja chciałem pisać książki!
W czasie święceń matki płaczą ze wzruszenia, a dziewczyny z żalu. Za Tobą ktoś płakał?
– A potem okazuje się, że za mundurem panny sznurem, a za sutanną całą grandą. Facet w sutannie jest przecież bardziej sexy. Jestem facetem i to jest naturalne, że podobają mi się kobiety. Ale to nie znaczy, że jestem powołany do tego, żeby żyć z kobietą.
Dlaczego unikasz odpowiedzi?
– W moim życiu była kobieta. To była romantyczna historia. Dwa lata bardzo zażyłej przyjaźni. Jeszcze wtedy nie planowałem, że będę zakonnikiem, ale przygotowywałem grunt do takiego skoku. Myślę, że są w naszym życiu osoby, których istnienie dobrze jest objąć dyskrecją.
„Dobrze jest człowiekowi nie tykać się niewiasty”. Czyje to słowa?
– Św. Augustynowi zarzucano wiele rzeczy. Był facetem, był doskonałym psychologiem, wiedział, w jaki sposób w mężczyźnie budzi się pragnienie kobiety. Znał to z praktyki. I wcale nie był szorstki wobec kobiet.
W pewnym momencie nawet bardziej niż czuły.
– Lubimy skupiać się na tych pikantnych szczegółach, bo to taki nieferetronowy święty. Ale interesujące w nim jest to, że nigdy w życiu nie był sam. W „Wyznaniach” na każdej karcie jest z kimś: z przyjaciółmi, konkubiną, z drugą kochanką, z matką, synem, biskupem, mediolańskim pijaczyną, jakimiś agentami tajnej policji imperatora. Ma potrzebę bycia z ludźmi. A z drugiej strony to go tłamsi i męczy, więc od nich ucieka. Do klasztoru.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).