O posłudze przedstawiciela Ojca Świętego w Polsce z abp. Józefem Kowalczykiem, nuncjuszem apostolskim, rozmawia Andrzej Grajewski.
Andrzej Grajewski: Księże Arcybiskupie, niedawno minęła 20. rocznica nawiązania stosunków dyplomatycznych między Stolicą Apostolską a Polską. Jak dochodzono do tego momentu?
Abp Józef Kowalczyk: – Według dokumentu Pawła VI „Sollicitudo omnium ecclesiarum”, każdy Kościół partykularny (a także praca Konferencji Episkopatu) rozwija się prawidłowo w strukturze wertykalnej, cum Petro i sub Petro, czyli wespół z Ojcem Świętym jako głową Kościoła. Zarówno Stolica Apostolska, jak i Kościół w Polsce zdawały sobie sprawę, że sytuacja, jaka istniała po 1945 r., nie była normalna, gdyż po zerwaniu przez komunistów konkordatu nie było przedstawiciela Stolicy Apostolskiej w Warszawie. Wprawdzie nadzwyczajne uprawnienia mieli kolejni prymasi: kardynałowie Hlond, Wyszyński i Glemp, działający niekiedy jako legaci papiescy z pełnomocnictwami nadzwyczajnymi, ale ze strony Stolicy Apostolskiej było stałe dążenie do tego, aby mogło dojść do normalizacji. Znakiem zewnętrznym tego współdziałania cum Petro i sub Petro są właśnie przedstawiciele Stolicy Apostolskiej w danym kraju. Warto także pamiętać, że Sobór Watykański II podkreślił, że Stolica Apostolska wysyła w zasadzie swego przedstawiciela do Kościoła partykularnego, ale z kompetencjami do dialogu z władzami państwowymi.
Kardynał Wyszyński nie ukrywał swego sceptycyzmu, jeśli chodzi o negocjacje prowadzone przez dyplomację Stolicy Apostolskiej z władzami PRL.
– Był otwarty na nawiązanie stosunków dyplomatycznych ze Stolicą Apostolską, ale stawiał jasne i rzeczowe warunki. Przede wszystkim chciał, aby na gruncie umowy między dwoma podmiotami prawa międzynarodowego – Stolicą Apostolską i Polską oraz prawa krajowego został jasno określony status Kościoła katolickiego w Polsce. Władze PRL nie chciały się łatwo na to zgodzić, ale próbowały prowadzić dialog z Watykanem, niekiedy ponad głowami polskich biskupów. Ten zamiar nie powiódł się, między innymi dzięki stanowisku Pawła VI. Jednak w 1974 r. powołany został Zespół Roboczy rządu PRL do stałych kontaktów ze Stolicą Apostolską. Misja polska miała swą siedzibę w Rzymie, gdzie stale rezydował akredytowany urzędnik kierujący jej pracami w randze ministra, natomiast dyplomaci watykańscy przyjeżdżali do Polski od czasu do czasu.
Jednak w drugiej połowie lat 70. Watykan wyraźnie szukał jakiegoś pozytywnego rozwiązania. W 1978 r. podjęta została decyzja, aby przedstawiciel papieża abp Luigi Poggi zamieszkał w Polsce.
– Trzeba pamiętać o historycznym kontekście tych zamierzeń. Kard. Wyszyński w 1976 r. ukończył 75 lat. Paweł VI prosił go, aby w ciągu dwóch lat przygotował swego następcę. Było wiadomo, że także w stosunku do prymasa Polski zostanie zastosowany przepis prawa kościelnego mówiący, że po ukończeniu 75 lat życia i po kolejnych 2 latach, kiedy miał przygotować swego następcę, podzieli los wielu swych kolegów kardynałów i przejdzie na emeryturę. To była zasadnicza przyczyna przyspieszenia, o którym pan wspomniał, które rzeczywiście miało doprowadzić do rozwiązania umożliwiającego stałą obecność misji Stolicy Apostolskiej w Warszawie. Jednak w październiku 1978 r. kard. Karol Wojtyła został wybrany na papieża i kwestie proceduralne w przypadku prymasa przestały mieć decydujące znaczenie. Także wątek jego następcy nabrał innego wymiaru.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W diecezjach i parafiach na całym świecie jest ogromne zainteresowanie Jubileuszem - uważa
Mieszkańców Ukrainy czeka trudna zima - stwierdził Franciszek.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.