O posłudze przedstawiciela Ojca Świętego w Polsce z abp. Józefem Kowalczykiem, nuncjuszem apostolskim, rozmawia Andrzej Grajewski.
Mówiąc wprost, sprawę rozwiązała śmierć Prymasa Tysiąclecia w maju 1981 r.
– Oczywiście, ale także w czasie pontyfikatu Jana Pawła II zmieniło się podejście do idei opracowania i podpisania umowy między Stolicą Apostolską a Polską, zwaną konwencją. Jan Paweł II nigdy by nie podpisał konwencji z PRL, gdyby socjalizm realny istniał nadal w takiej formie, jaką znaliśmy od 1945 r. Nawiązanie stosunków dyplomatycznych między Stolicą Apostolską a Polską nastąpiło 17 lipca 1989 r., a więc już po częściowo wolnych wyborach, kiedy sytuacja polityczna w Polsce zmierzała ku wolności i demokracji. W lipcu 1989 r. zostałem powiadomiony przez Ojca Świętego, że mam jako nuncjusz apostolski pojechać do Polski. Było to dla mnie wielkim zaskoczeniem, gdyż raczej nie praktykowano powierzania misji nuncjusza osobie wywodzącej się z tego samego narodu. Owszem, nuncjuszem we Włoszech był stale Włoch, ale na innych placówkach to raczej się nie zdarzało.
Czym kierował się Papież, wysyłając Polaka do ojczyzny?
– Musimy pamiętać, że w Polsce przez blisko 50 lat nie było przedstawiciela Stolicy Apostolskiej. Nuncjusz Cortesi opuścił Warszawę 5 września 1939 r. Nowy nuncjusz musiał więc znać Kościół w Polsce, jego specyfikę, duchowość, ale także znać Kurię Rzymską.
Ksiądz Arcybiskup łączył te doświadczenia?
– Tak widocznie sądził Jan Paweł II, skoro powierzył mi to niełatwe zadanie. Nie było przecież trudno o konflikt ze strukturami kościelnymi w Polsce. Mam nie tylko wiarę, ale wiedzę i doświadczenie, że Jan Paweł II jest świętym. U niektórych biskupów mogło być przekonanie, że skoro jest papież z Polski, to sami sobie poradzą i nie potrzebują nikogo z zewnątrz jako pośrednika. Dało się to słyszeć od niektórych już po moim przyjeździe do Polski, że swoje sprawy załatwią wprost.
Na przykład?
– Niektórzy księża biskupi pomocniczy przekroczyli 75 lat życia o rok, a bywało dwa lub trzy i na piśmie nie składali przedłożenia, że oddają się do dyspozycji Ojcu Świętemu. Więc dyskretnie im o tym przypomniałem. Usłyszałem między innymi taką odpowiedź, że mówił o tym Ojcu Świętemu przy kolacji, a papież się tylko uśmiechnął, więc uznał, że sprawa jest załatwiona. Musiałem wtedy przypominać, że nie uśmiechem ksiądz został mianowany biskupem, tylko dokumentem, a więc procedur trzeba przestrzegać. Poinformowałem więc, że w takim razie ja sam opiszę konkretną rzeczywistość i poproszę o odpowiedź. Okazało się, że w odpowiedzi na moje pisma rezygnacje zostały przyjęte. Teraz nie ma takich problemów. To tylko przykład, jak cierpliwie i delikatnie trzeba było się nam wszystkim przyzwyczajać do nowej, normalnej rzeczywistości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W diecezjach i parafiach na całym świecie jest ogromne zainteresowanie Jubileuszem - uważa
Mieszkańców Ukrainy czeka trudna zima - stwierdził Franciszek.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.