Alvaro Rafael Saravia. To on zlecił zamordowanie abp. Oskara Romero. Salwadorczycy uważają, że ich arcybiskup zginął jako męczennik. Czy potwierdzi to proces beatyfikacyjny?
Czytając w 1985 r. przemówienia i homilie abp. Oskara Arnulfo Romero, „poznałem” go jako człowieka o wyjątkowo głębokiej wierze i wiedzy w zakresie nauki społecznej Kościoła. Po latach wyruszyłem na pielgrzymkę śladami zamordowanego prawie 30 lat temu arcybiskupa San Salvador. Miałem wrażenie, że nie ma w Salwadorze miasta, placu, na którym nie stoi jego pomnik lub popiersie.
Napięcie rośnie
Salwador lat 70. i 80. ub. wieku. W kraju zwalczają się dwa środowiska polityczne. Panuje atmosfera chaosu. Zasadniczo przyjaźnie nastawieni do innych Salwadorczycy wywodzą się od Majów. 85 proc. z nich to Indianie lub Metysi, 15 proc. stanowią potomkowie hiszpańskich kolonizatorów. Przed reformą rolną, która została przeprowadzona w 1980 r., 60 proc. ludności wiejskiej i 40 proc. mieszkańców miast nie potrafiło czytać i pisać. Jeden procent właścicieli ziemskich posiadał aż 40 proc. najlepszych gruntów, nadających się pod uprawy przynoszące największe zyski. Stało się tak, gdy potrzebujący pieniędzy rząd wyprzedawał grunty 14 bogatym rodom, a bezbronni campesinos zostali skazani na łaskę bogaczy. Od czasu do czasu komuniści wyprowadzali ich na ulice, gdzie dochodziło do krwawych starć z wojskiem. Obszarnicy, przekupni wojskowi i członkowie organizacji paramilitarnych zorganizowali wówczas siejącą grozę i strach prawicę, uciekającą się do terroru i gwałtu. Z biegiem czasu skrajna prawica i skrajna lewica w metodach walki niczym się nie różniły. W tych okolicznościach pojawienie się Kościoła jako istotnej siły społecznej wywołało konflikt kończący się niewyjaśnionymi mordami duchownych i świeckich.
Niespełnione oczekiwania
W takiej sytuacji społeczno-politycznej przyszło duszpasterzować abp. Romero. Początkowo uważano go za cichego zwolennika prawicy, potem za przyjaciela lewicy. Ani jedna, ani druga ocena nie była prawdziwa. Nominacja bp. Romero została przyjęta bardzo życzliwie. Jego wybór traktowano jako szansę na pokój, a on sam postrzegany był jako człowiek nieco oderwany od rzeczywistości. Rządzący ofiarowali mu nowego cadillaca i nową, wyłożoną marmurem rezydencję. Biskup jednak prezentów nie przyjął, a także odmówił udziału w zaprzysiężeniu na prezydenta nowego dyktatora, gen. Carlosa Romero. Krytykował nadużycia reżimu. Domagał się wszczęcia procesu po zamordowaniu swego przyjaciela, jezuity Rutilio Grande. Rząd jednak nie wszczął dochodzenia. Wówczas, w geście protestu, abp Romero zakazał księżom odprawiania Mszy w najbliższą niedzielę i wszystkich zaprosił na nabożeństwo do katedry w San Salvador, które odprawiał osobiście. W czasie Mszy wojsko zabiło kilkadziesiąt osób.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).