Gdy planowałam kolejną wyprawę do Egiptu, tym razem na Synaj wiedziałam, że prócz słońca, lazurowej wody Morza Czerwonego, raf koralowych, cudownie kolorowych rybek chcę poznać historię tej ziemi i bogactwa jakie w sobie kryje.
Nigdy nie skorzystano z walorów obronnych klasztoru. Monastyr oparł się najazdowi Arabów, chroniony po prostu przywilejami nadanymi przez pierwszych bagdadzkich kalifów. Legenda głosi, że mahometanie traktowali to miejsce z atencją, ponieważ gościło proroka Mahometa. Klasztor przetrwał też ruch ikonoklastów, szerzący się w Kościele w VIII i IX wieku. Ikonoklaści sprzeciwiali się kultowi ikon oraz świętych obrazów i niszczyli je na szeroką skalę. Dzięki temu, że nie dotarli na Synaj, można dziś podziwiać w klasztorze piękne ikony z VI wieku (część ikon znajduje się z monastyrze, część zaś w muzeum). Bazyliki nie splądrowali również krzyżowcy, choć mnisi z oazy wiernie stali przy bizantyjskiej gałęzi chrześcijaństwa. Rycerze zanieśli do Europy apokryf o św. Katarzynie, dziewczynie z arystokratycznej rodziny, która nie dość, że nie wyrzekła się Chrystusa, to jeszcze nawróciła 50 uczonych mężów sprowadzonych do egipskiej Aleksandrii z całego pogańskiego świata specjalnie po to, by wybić jej z serca nową wiarę. Poniosła śmierć męczeńską, a jej ciało porzucono na jednym ze szczytów okalających monastyr.
Według podań jej relikwie odnaleziono na najwyższym szczycie masywu trzysta lat później i odtąd góra nosi jej imię. Sława klasztoru roznosiła się szybko po świecie chrześcijańskim, zwłaszcza wschodnim i zaczęli do tego miejsca ściągać mnisi z różnych stron: koptyjscy Arabowie, Ormianie, Syryjczycy i Etiopczycy, a odkrycie ok. X wieku nienaruszonych relikwii św. Katarzyny spowodowało obfity napływ pielgrzymów. Szczątki doczesne św. Katarzyny spoczywają w złotej skrzyni, ale… mogą je oglądać jedynie prawosławni i to za specjalną zgodą igumena klasztoru. Jednym z najsłynniejszych żyjących tu zakonników był św. Jan Klimak, żyjący w VII w., który napisał dzieło „Drabina”.
Po upadku państwa kalifów mnisi od św. Katarzyny przez wieki korzystali z opieki tureckich sułtanów, zakładając szkoły i filie zakonu. Gdy u schyłku XVIII w. w Egipcie zjawili się żołnierze Napoleona, przywieźli cesarską proklamację potwierdzającą dotychczasowe przywileje klasztoru. Dopiero następne stulecie okazało się mniej szczęśliwe. Mnisi stracili wszystkie dobra i majątki ofiarowane im w Rosji i Rumunii, Turcji. Lecz klasztor pozostał taki sam.
Od końca XIII w., po upadku łacińskiego królestwa Jerozolimy, monastyr przeszedł pod jurysdykcję prawosławnego Patriarchatu Jerozolimskiego i do dzisiaj należy do prawosławnych Greków, którzy nadali mu specyficzny charakter, przypominający klimatem i zwyczajami klasztory w greckich górach (Meteory). Obecnie żyje tu ok. 25 mnichów, przybyłych w większości z góry Atos w Grecji. Na terenie świątynnym znajduje się także meczet z X w. wybudowany prawdopodobnie dla beduinów zatrudnianych do pracy w monastyrze, a tym samym - w celu usatysfakcjonowania władz islamskich. Dzięki temu muzułmanie przez kilkanaście wieków rzadko atakowali klasztor. Co ciekawe, wieża kościoła góruje nad nim, co w krajach islamskich zdarza się niezwykle rzadko.
Po chwili odpoczynku, gdy nogi przestały wreszcie drżeć zmęczone skakaniem po kamiennych stopniach, przekraczam bramę. Do klasztoru nie wchodzi się przez bramę główną, lecz przez niedużą furtkę od północnej strony, niedaleko wieży Klebera (nazwanej tak na cześć napoleońskiego generała Jean-Baptiste Klebera, który przyczynił się do renowacji klasztoru). Nad wejściem dostrzegam niewielki otwór, przez który mnisi wylewali niegdyś wrząca oliwę na głowy nieproszonych gości. Teraz pozostaje już tylko sycić oczy widokiem muzułmańskiego minaretu, którego wierzchołek niemal dotyka cebulastego dachu cerkwi, finezją mozaikowych układanek w kościele Wschodnim i w kaplicy Krzewu Gorejącego, misterną kamienną posadzką w bazylice, starodawnymi manuskryptami pochodzącymi z Grecji, z krajów arabskich, Gruzji, Armenii, Egiptu, Etiopii czy tysiącletnimi ikonami. Mnisi pokazują tylko część klasztornego bogactwa. Z 2 tysięcy bezcennych ikon wystawiono na pokaz raptem 150.
Mimo upału muszę zakryć ramiona i głowę. Teraz dopiero mogę zwiedzać resztę wnętrz. A nie wszystko, niestety, za murami klasztoru jest do oglądnięcia. Części swoich skarbów mnisi zazdrośnie strzegą do dziś. Zamknięta dla obcych jest, posiadająca trzy tysiące manuskryptów religijnych i pięć tysięcy starodruków, biblioteka klasztorna. Mówi się o niej, że jest większa od watykańskiej. Przechowywano tu niegdyś jeden z najcenniejszych manuskryptów na świecie - tzw. kodeks synaicki, grecką Biblię z IV wieku. Odkrył ją w połowie XIX stulecia niemiecki uczony Tischendorf, któremu udało się przekonać zakonników, aby podarowali ją carowi Rosji, Aleksandrowi II. Według innej wersji miało chodzić tylko o wypożyczenie.
Tak czy inaczej, Biblię posłano do Petersburga, skąd nigdy już nie wróciła na Synaj. Dziś przechowywana jest w British Museum, bo w 1933 roku rząd sowiecki sprzedał ją Anglikom za sto tysięcy funtów. Nie są dostępne też dla zwiedzających (chyba że ma się specjalnie zezwolenie) największa świętość tamtejszego kościoła, Bazylika Przemienienia Pańskiego i znajdująca się za ikonostasem kaplica Gorejącego Krzewu, wzniesiona, jak głosi tradycja, nad korzeniami tamtego krzewu. W absydzie bazyliki można natomiast podziwiać połyskującą złotem mozaikę z VI w. przedstawiającą Przemienienie Chrystusa, z postaciami Mojżesza i Eliasza oraz apostołów Piotra, Jana i Jakuba. Warty uwagi jest też ikonostas i wspaniała kolekcja ikon w przedsionku bazyliki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.