Gdy planowałam kolejną wyprawę do Egiptu, tym razem na Synaj wiedziałam, że prócz słońca, lazurowej wody Morza Czerwonego, raf koralowych, cudownie kolorowych rybek chcę poznać historię tej ziemi i bogactwa jakie w sobie kryje.
W klasztorze modli się, uczy i pracuje fizycznie kilkunastu greckich mnichów, tworząc wspólnotę będącą autonomicznym Kościołem prawosławnym. Przeor nosi godność arcybiskupa Synaju. Ich czarne stroje, długie brody i spokój kontrastują z kolorowymi i głośnymi grupami turystów. We wnętrzu bazyliki nie można robić zdjęć. W skupieniu przechodzę więc przez przedsionek z najstarszymi ikonami (zapalam w pewnej intencji długą brązową świecę ręcznie zrobioną z łoju), by w półmroku pod złotymi kandelabrami (dar cara Rosji) dotrzeć do absydy ozdobionej mieniącą się złotem mozaiką z VI w. ze sceną Przemienienia Pańskiego. Niestety, nie mogę wejść do kaplicy Krzewu Gorejącego, gdzie wstęp (boso) mają tylko wyznawcy Kościoła prawosławnego (jedynie Jan Paweł II przekroczył próg tej kaplicy podczas pielgrzymki na Synaj przed sześciu laty).
Jak twierdzą miejscowi przewodnicy, korzeń starożytnej rośliny znajduje się idealnie pod kaplicą. A krzew rosnący dziś wysoko na murze klasztoru jest podobno jedyną udaną próbą przeszczepu na całym półwyspie, gdyż wszystkie próby wyhodowania go z sadzonek gdzie indziej skończyły się fiaskiem. Wizualnie nie wygląda imponująco. Lekko zeschnięta, opadająca łodygami w dół roślina o mało atrakcyjnych liściach. Botaniczne teorie próbują wyjaśnić, że "święta jeżyna" jest rośliną wydzielającą intensywne olejki eteryczne, które przy wysokich temperaturach mogą samoistnie spłonąć. Nie interesują mnie jednak hipotezy naukowców. Dla mnie krzew symbolizuje spotkanie człowieka z Bogiem, a w zasadzie Boga z człowiekiem.
Rozglądam się wokół. To miejsce przyciąga wielu pielgrzymów i turystów różnych wyznań. Stąd wszechobecny gwar. Trudno mi kontemplować świętość tego miejsca w takim zgiełku. A ponoć można jeszcze dodatkowo narazić się na opryskliwość mnichów, niechętnych czasem turystom innych wyznań. Staram się cicho, wręcz niezauważalnie dla pozostałych, poruszać się po dziedzińcu wewnętrznym. W pierwszym odruchu tłok w bazylice zniechęca mnie do zwiedzania. Ale nie odpuszczam. W środku magiczne wręcz spojrzenie św. Teodozji z ikony z IX stulecia rekompensuje wszystko. Wpatruje się w każdego swym hipnotyzującym wzrokiem, a uśmiecha się tak niezwykle, że niech się schowa tajemniczy uśmiech Mony Lizy w Luwrze. Wychodząc z bazyliki mijam jednego z tutejszych mnichów. Ma długie włosy, posiwiałą brodę, przykurzony czarny habit. Otrzepuje ubrudzone ziemią ręce. Wraca zapewne z otoczonego wysokimi cyprysami ogrodu. Mnisi uprawiają w nim winorośl, oliwki i cytrusy.
Wszystkich turystów niezmiennie interesuje też studnia Mojżesza. Ponoć to przy niej właśnie miał spotkać swą przyszłą żonę Seforę. Wielu też idzie do podziemi klasztoru, gdzie znajduje się kostnica pełna szkieletów zmarłych mnichów (w XIV w. mieszkało w klasztorze ponad 400 zakonników), do której co roku przenosi się zwłoki mnichów pochowanych na przyklasztornym cmentarzu, prawdopodobnie z powodu braku miejsca na groby (cmentarz jest bardzo mały). W tej „kaplicy czaszek” wszystkie kości pogrupowane są według części ciała: osobno kości nóg, osobno rąk, osobno czaszki i pozostałe kości. Na honorowym miejscu, odziany niegdyś w piękne szaty, leży szkielet Stefanosa, jednego z przełożonych klasztoru w VI wieku.
Kończy się mój pobyt w tym miejscu. Czas wracać do Sharmu. Ta wizyta tutaj była dla mnie nie tylko wrażeniem estetycznym, ale i prawdziwym przeżyciem duchowym. Wyruszyłam tu jako turystka, aby pod magicznym niebem pustyni synajskiej zamienić się w pielgrzyma. Przeszłam, podobnie jak inni tę samą ścieżkę, modląc się i poszukując na niej śladów dalekiej przeszłości. 12 godzin spędzonych tutaj stało się niezapomnianą historią mego życia, a wewnętrzne wrażenia, bogactwem serca.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.