Borkowice. Od siedemdziesięciu lat swój dom ma tu Zgromadzenie Sióstr Benedyktynek Misjonarek.
Przed wejściem do domu zakonnegoW latach trzydziestych XX w. ks. kan. Jan Wiśniewski, wieloletni proboszcz parafii pw. Świętego Krzyża w Borkowicach, zwrócił się do kurii sandomierskiej o pomoc w zaproszeniu do parafii sióstr zakonnych. Ich zadaniem miało być prowadzenie ochronki, szwalni i szkoły gospodarczej. Ks. Wiśniewski chciał też powierzyć siostrom kierowanie żeńską gałęzią Akcji Katolickiej.
Z Kresów– Boża Opatrzność wyszła naprzeciw pragnieniom ks. Wiśniewskiego. W sierpniu 1939 r. do bp. Jana Lorka, ordynariusza sandomierskiego, przybyły z Kresów Wschodnich w poszukiwaniu nowej placówki siostry benedyktynki misjonarki. Skierowane przez biskupa do Borkowic, zostały tu przyjęte z radością. Zamieszkały w piętrowym domu wybudowanym przez ks. Wiśniewskiego jeszcze w 1931 r. – informuje s. Benedykta Włodarczyk OSB. S. Benedykta pochodzi z borkowickiej parafii. Dziś jest członkinią Zarządu Zgromadzenia Sióstr Benedyktynek Misjonarek i pełni funkcję sekretarki zgromadzenia z siedzibą w Otwocku.
Jako pierwsze do Borkowic przyszły dwie siostry: s. Anuncjata Nowakowska i s. Janina Bogdanowicz. Zajęły się parafialnym kościołem i zakrystią. W domu zorganizowały ochronkę, do której przyjęto 20 dzieci. Siostry miały już doświadczenie w pracy z dziećmi. Starały się stosować wypracowane metody pedagogiczne oparte na wartościach chrześcijańskich ze specyficznym rysem własnej benedyktyńskiej duchowości.
Materialne wsparcie, jakiego udzielali siostrom Dembińscy, właściciele ziemscy Borkowic, a także pomoc, rady i wskazania ks. Wiśniewskiego zachęcały siostry do ofiarnej służby i dalszego wysiłku pomimo trudnych warunków wojennych. W grudniu 1939 r. do Borkowic przybyły kolejne siostry: s. Tekla Domańska, s. Bernadetta Suska i s. Benigna Podwójska. Od razu włączyły się w prowadzone dzieła. S. Tekla opiekowała się też chorymi. Udzielała im porad medycznych i dawała lekarstwa z zakonnej apteczki.
– Zajęcie domu parafialnego przez wojsko niemieckie komplikowało dalszy pobyt i działalność sióstr. Mimo to pozostały one przy swoich zadaniach. Placówka przetrwała najtrudniejszy czas, by w następnych latach rozwinąć się. We wspomnieniach starszych parafian czy w kronikarskich zapiskach natrafiamy na serdeczne słowa pod adresem sióstr. S. Marta dała się zapamiętać jako „doktorka” – zaradzając nawet w trudnych stanach chorobowych. S. Rozalii poświęcone są karty kronik, na których wspominana jest jej dobroć, cierpliwe wysłuchanie potrzebujących i pomoc w każdej biedzie. Imiona sióstr: Alojzy i Ludmiły kojarzą się wielu osobom z prowadzoną ochronką i przedszkolem, z doświadczanym tam ciepłem, zrozumieniem i materialną pomocą. Pośród niełatwych doświadczeń siostry stały się dla mieszkańców Borkowic i okolicznych wiosek symbolem bezinteresowności i dobroci – mówi s. Benedykta.