Benedyktynki Misjonarki Na Słonecznej

Marta Deka

publikacja 22.09.2009 11:25

Borkowice. Od siedemdziesięciu lat swój dom ma tu Zgromadzenie Sióstr Benedyktynek Misjonarek.


Przed wejściem do domu zakonnego

W latach trzydziestych XX w. ks. kan. Jan Wiśniewski, wieloletni proboszcz parafii pw. Świętego Krzyża w Borkowicach, zwrócił się do kurii sandomierskiej o pomoc w zaproszeniu do parafii sióstr zakonnych. Ich zadaniem miało być prowadzenie ochronki, szwalni i szkoły gospodarczej. Ks. Wiśniewski chciał też powierzyć siostrom kierowanie żeńską gałęzią Akcji Katolickiej.

Z Kresów
– Boża Opatrzność wyszła naprzeciw pragnieniom ks. Wiśniewskiego. W sierpniu 1939 r. do bp. Jana Lorka, ordynariusza sandomierskiego, przybyły z Kresów Wschodnich w poszukiwaniu nowej placówki siostry benedyktynki misjonarki. Skierowane przez biskupa do Borkowic, zostały tu przyjęte z radością. Zamieszkały w piętrowym domu wybudowanym przez ks. Wiśniewskiego jeszcze w 1931 r. – informuje s. Benedykta Włodarczyk OSB. S. Benedykta pochodzi z borkowickiej parafii. Dziś jest członkinią Zarządu Zgromadzenia Sióstr Benedyktynek Misjonarek i pełni funkcję sekretarki zgromadzenia z siedzibą w Otwocku.

Jako pierwsze do Borkowic przyszły dwie siostry: s. Anuncjata Nowakowska i s. Janina Bogdanowicz. Zajęły się parafialnym kościołem i zakrystią. W domu zorganizowały ochronkę, do której przyjęto 20 dzieci. Siostry miały już doświadczenie w pracy z dziećmi. Starały się stosować wypracowane metody pedagogiczne oparte na wartościach chrześcijańskich ze specyficznym rysem własnej benedyktyńskiej duchowości.

Materialne wsparcie, jakiego udzielali siostrom Dembińscy, właściciele ziemscy Borkowic, a także pomoc, rady i wskazania ks. Wiśniewskiego zachęcały siostry do ofiarnej służby i dalszego wysiłku pomimo trudnych warunków wojennych. W grudniu 1939 r. do Borkowic przybyły kolejne siostry: s. Tekla Domańska, s. Bernadetta Suska i s. Benigna Podwójska. Od razu włączyły się w prowadzone dzieła. S. Tekla opiekowała się też chorymi. Udzielała im porad medycznych i dawała lekarstwa z zakonnej apteczki.

– Zajęcie domu parafialnego przez wojsko niemieckie komplikowało dalszy pobyt i działalność sióstr. Mimo to pozostały one przy swoich zadaniach. Placówka przetrwała najtrudniejszy czas, by w następnych latach rozwinąć się. We wspomnieniach starszych parafian czy w kronikarskich zapiskach natrafiamy na serdeczne słowa pod adresem sióstr. S. Marta dała się zapamiętać jako „doktorka” – zaradzając nawet w trudnych stanach chorobowych. S. Rozalii poświęcone są karty kronik, na których wspominana jest jej dobroć, cierpliwe wysłuchanie potrzebujących i pomoc w każdej biedzie. Imiona sióstr: Alojzy i Ludmiły kojarzą się wielu osobom z prowadzoną ochronką i przedszkolem, z doświadczanym tam ciepłem, zrozumieniem i materialną pomocą. Pośród niełatwych doświadczeń siostry stały się dla mieszkańców Borkowic i okolicznych wiosek symbolem bezinteresowności i dobroci – mówi s. Benedykta.

Przed wejściem do domu zakonnego

Znów nabrał blasku
Dziś dom zakonny w Borkowicach nabrał słonecznego blasku. I to nie tylko dlatego, że mieści się przy ul. Słonecznej. Od 10 lat w nowym budynku znów rozbrzmiewa radosny gwar przedszkolaków. Zajęcia prowadzą s. Ewelina i s. Paula. Dwie siostry: Natalia i Joanna katechizują dzieci i młodzież w miejscowych szkołach. Po zajęciach w szkole dzieci często spotykają się w klasztornych pomieszczeniach. Tam mogą korzystać ze sprzętów sportowych czy komputera. Zakonnice pomagają też młodym parafianom rozwijać talenty i zainteresowania. S. Joanna prowadzi scholę, a s. Natalia uczy dzieci tworzyć kompozycje kwiatowe. Nazwa grupy i przyświecające jej działaniom motto mówi wiele: Tworzę dla Pana. Wykonane kompozycje zdobią ołtarz kaplicy i kościoła. Trafiają także na rodzinne stoły.

Od lat nieprzerwanie siostry opiekują się kościołem parafialnym. Obecnie zakrystianką jest s. Halina, a s. Wirginia pełni w parafii posługę organistki. Benedyktynki można spotkać też na przyklasztornym terenie. Sad i ogród to dla sióstr Krzysztofy i Leontyny miejsce ich szczególnej troski i pracy. Produkty z własnej uprawy wędrują do kuchni, której szefową jest s. Karola. Jej posiłki, smaczne i urozmaicone, trafiają na stół przedszkolaków, sióstr i przybywających do klasztoru gości. – Każda posługa sióstr zostaje włączona w zbawcze posłannictwo Kościoła, który jak dobra matka pomaga zrozumieć, że codzienny wysiłek i wykonywana praca uczą głębokiej pokory wobec zadań, jakie stawia przed nami Bóg. Pragnąc naprawdę służyć, trzeba wciąż na nowo uczyć się korzystać i zarazem dzielić wszystkimi darami, jakie otrzymujemy. Koniecznym warunkiem owocności działania jak również duchowego wzrostu jest wspólnota modlitwy. Szczególnie Eucharystia oraz liturgia godzin stanowią duchowe bogactwo, z którego siostry przez 70 lat czerpały i wciąż czerpią siły, by iść i ofiarować siebie dla chwały Bożej – mówi s. Benedykta.

Czas jubileuszu to także czas wypowiadania życzeń. A czego sobie życzą siostry? – By Bóg wspierał je swoją łaską i pomagał być coraz bardziej czytelnym znakiem Jego miłości oraz by w tej parafii, z której pochodzi wiele benedyktynek misjonarek, znów zakiełkowało ziarno nowych powołań do zgromadzenia; by z odwagą i oddaniem realizować wezwanie: „Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony” – odpowiada s. Benedykta.