Pochodzący z Werówki ks. Paweł Goliński od jedenastu lat pracuje na Białorusi. Jest proboszczem w Trokielach.
Urodził się w 1966 roku. Ochrzczony został w Drzewicy. Później, gdy powstała parafia Radzice, tam służył do Mszy św.
W Radzicach uczęszczał do szkoły podstawowej, a w Opocznie do Liceum Ogólnokształcącego im. Stefana Żeromskiego. Po maturze poszedł do seminarium w Sandomierzu. Święceń kapłańskich w radomskiej katedrze udzielił mu 25 maja 1991 roku bp Edward Materski. Był wikariuszem w parafiach w Ostrowcu Świętokrzyskim. Później zdecydował się wyjechać na Białoruś. Tam jest już jedenasty rok.
Może by ksiądz przyjechał do nas
Ks. Wojciech Górlicki po roku pracy na Rosochach w Ostrowcu Świętokrzyskim poprosił bp. Materskiego o możliwość wyjazdu na Wileńszczyznę. Gdy był w Ejszyszkach, zaprosił do siebie młodzież z Ostrowca. Na Wileńszczyznę pojechał z nimi ks. Paweł Goliński. Był wtedy wikariuszem na Rosochach. – To był rok 1992. Wojtek zawiózł mnie do Grodna, pokazał Białoruś. Zniszczone kościoły. Pamiętam, przy jednym z nich spotkaliśmy starszą kobietę. Poznała od razu, że jesteśmy księżmi z Polski. I mówi do mnie: „Może by ksiądz przyjechał do nas, bo nie mamy kapłana, a kościół zniszczony”. Zapadło mi to gdzieś głęboko w serce. Bałem się wyjechać. Przez pięć lat walczyłem ze sobą, ale w końcu się zdecydowałem. Bardzo lubiłem utwory Mickiewicza i „Nad Niemnem” Orzeszkowej, a te ziemie opisywane są w tych utworach. To też zdecydowało, że tam pojechałem – wspomina ks. Paweł.
Przez pół roku bez pozwolenia pracował w Oszmianie. Później bp Aleksander Kaszkiewicz załatwił „sprawkę”, czyli pozwolenie władz państwowych na pracę. I tak w listopadzie 1997 roku rozpoczął pracę w Bieniakoniach. To jest parafia położona na granicy białorusko-litewskiej. Tam w Bolciennikach znajduje się dwór, w którym mieszkała Maryla Puttkamerowa z Wereszczaków. Stoi on do dziś, tyle że mieszczą się tu biura kołchozu i dom kultury. Z okresu jego świetności zachowały się piece, posadzka, piękny ogród i kamień – miejsce, gdzie Maryla spotykała się z Adamem Mickiewiczem. Maryla Wereszczakówna została pochowana przy kościele bieniakońskim. Pomnik jest do dziś, choć bolszewicy chcieli go wywieźć, bo Puttkamerzy kojarzyli się z polskością. Ale miejscowi ludzie nie pozwolili go zabrać. Kościół w Bieniakoniach zamieniony był na skład torfu. Brzózki już na nim rosły. Parafianie go odzyskali i wyremontowali.
Z tego okresu ks. Goliński wspomina kolędę w jednej z wiosek należących do parafii. Był pierwszym księdzem, który od czasu wojny chodził po kolędzie. – Wszyscy parafianie czekali przy krzyżu. Razem ze mną chodzili od domu do domu śpiewając kolędy. Wchodziliśmy do mieszkań i wspólnie modliliśmy się. Ci ludzie szli do następnego domu, śpiewali kolędę. Ja chwilę rozmawiałem z gospodarzami i szliśmy razem do następnego domu. Tak cały dzień chodziliśmy. Piękne to było. Wzruszające. Ludzie płakali, ja płakałem – opowiada ks. Paweł.
Pilnowali dzień i noc
Po trzech latach pracy w Bieniakoniach ks. Paweł został proboszczem w Trokielach. Znajduje się tu sanktuarium diecezji grodzieńskiej z cudownym obrazem Matki Bożej. – Dużo ludzi, którzy pochodzą z tych stron, przyjeżdża do nas z Polski, Ameryki czy Rosji. Ten kościół ich przyciąga. Lubią tu przyjechać, pomodlić się, pobyć przy obrazie Matki Najświętszej. Często wspominają, że Matka Boża ich uratowała, dała zdrowie czy przemianę – mówi ks. Paweł.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.