W księgach parafialnych coraz częściej pojawiają się obce nazwy miejsc zamieszkania młodych.
Niektórzy kapłani postanowili szczególnie wspomóc emigrantów i ich rodziny.
Ojciec franciszkanin odprawiający Eucharystię zaczyna czytać intencje Mszy świętych. Dziś będziemy modlić się za Piotra, Annę, Michała. Za tych z Londynu, Liverpoolu, Dortmundu. I za tych z USA, Australii, Szwecji. W podobny sposób będzie rozpoczynała się każda wieczorna Msza św. w każdą ostatnią niedzielę miesiąca, w kościele pw. św. Jana Chrzciciela w Legnicy.
Inicjatywa ta jest nową albo i pierwszą prawdziwą formą wsparcia Polaków na emigracji. Modlitwa ma im wypraszać nie tylko sukces, ale wytrwałość w wierze i troskę o rodzinę. Ma również pomagać ich bliskim, którzy zostali w Polsce.
Kościół a emigracja
– Pierwszą taką Mszę św. odprawiliśmy 28 grudnia, bo sporo Polaków przyjechało na święta do domów – mówi o. Piotr Bielenin, proboszcz parafii. Kilka następnych tygodni, w czasie których odbywali wizyty kolędowe, utwierdziło ojców w trafności inicjatywy. – W naszej parafii prawie jedna piąta rodzin cierpi z powodu rozłąki z bliskimi – wyjaśnia franciszkanin. – Kościół otwarcie powinien mówić o zagrożeniach płynących z emigracji. A tym, co zostali, też trzeba dodać otuchy – dodaje.
Jednocześnie ojciec zaznacza, że emigracja sama w sobie nie jest zła. Każdy chce godnie żyć i ma do tego prawo. – Jednak wiem, co mówię, mówiąc o zagrożeniach. Przez kilka lat pracowałem na Opolszczyźnie, gdzie exodus do pracy za granicą znany jest od lat, i z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, co przynosi długa rozłąka z rodziną i ojczyzną – mówi o. Piotr. – A przecież na emigrację udaje się nie tylko młodzież. Alarmujące są sygnały o tzw. eurosierotach, pozostawionych w kraju. Ten problem też będzie wymagał naszego działania.
Emigranci a Kościół
Rozłąki z rodziną doświadcza na przykład Marta Burdzik. – Na pewno będziemy na tej Mszy św., bo tydzień później, 2 marca, wylatujemy do Anglii, by spotkać się z rodziną męża. Już trzy pokolenia – siostra brata z mężem, ich dzieci, a teraz już i wnukowie – tam mieszkają – opowiada kobieta. – Niedawno usłyszałam w ogłoszeniach parafialnych, że można przynosić do zakrystii karteczki z nazwiskami naszych bliskich pracujących za granicą. I muszę się przyznać, że ogarnął mnie wstyd. Jeszcze nigdy nie dałam za nich na Mszę św.! A przecież na pewno potrzebują duchowego wsparcia – dodaje.
Podobnego zdania jest też Kinga Malcharek, która przez pewien czas z mężem i synkiem mieszkała pod Londynem. – To jest zupełnie inna mentalność i kultura – opowiada. – Bardzo łatwo jest tam stracić wiarę, przestać chodzić do kościoła. Wierzę w moc modlitwy i myślę, że taka Msza może pomóc – dodaje.
Wielu emigrantów nie traci kontaktu z Kościołem. Ponad 10 proc. ślubów, udzielonych w zeszłym roku we franciszkańskiej parafii, zawarli „ludzie z emigracji”. – Wielu wyjeżdżających prosi też o metryki chrztu, aby tam, na miejscu, zapisać się do nowej parafii – opowiada proboszcz. Ostatnio jeden z byłych legnickich parafian, mieszkający teraz w Norwegii, przyniósł ofiarę na Mszę św. za wszystkich Polaków pracujących w Bergen. By nie stracili ducha.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.