Przez sztukę do Boga... Piekło, czyściec, niebo – ile byśmy dali, żeby spróbować ich smaku przed śmiercią. Nic straconego, wystarczy przekroczyć bramę poprawczaka.
Uderzenie
Od siedmiu lat pracuję w świdnickim poprawczaku. Znam już trochę chłopców. I znam ich inaczej niż wychowawcy, nauczyciele, strażnicy, psycholog czy pedagog. Bo znam ich serca, które otwierają przed Bogiem. Dlatego od początku zależało mi, by miejsce, w którym głoszę im Dobra Nowinę, było inne niż wszystko, czego w życiu doświadczyli. Zło przytępia wewnętrzną wrażliwość na piękno. Nie ma co ukrywać, wychowankowie są osadzeni w poprawczaku za czyny dosłownie: kary-godne. Więc natchnął mnie Pan Bóg, by poprawczakową kaplicę zamienić na trójwymiarową ikonę. By wykorzystać język starożytnych chrześcijan do wyrażenia Boga. W zamierzchłej przeszłości ludzie byli bardziej podobni do moich podopiecznych niż współcześni. W swej bezbronności i prostocie. I tak rozpoczął się remont, który z długimi przerwami trwał do początku czerwca tego roku.
Czyściec
W pierwszym momencie wielu wchodzących do tej kaplicy jest przytłoczonych jej klimatem. Potrzebują nabrać dystansu do tego, czym żyją na co dzień. Dopiero wtedy, po chwili refleksji, odkrywają, że mają tu swoje miejsce. Że są u siebie. Czyściec poprawczakowego życia składa się z codziennie powtarzanego rytmu: pobudka, poranna toaleta, śniadanie, szkoła albo warsztaty, chwila oddechu, zajęcia resocjalizacyjne, kolacja, odrabianki, dyżury, cisza nocna. Wszystko na dzwonek, wszystko pod nadzorem, wszystko według z góry ustalonego programu. W końcu wychowankowie mieli wystarczająco dużo okazji do samowoli. Teraz muszą przyzwyczajać się do tego, że życie ma swoje reguły. Czy nam się podoba, czy nie.
Wejście do kaplicy staje się mocnym sygnałem, że jest coś innego niż czas kary. A co ważniejsze, to „inne” jest dostępne w murach zakładu. Lubię patrzeć, jak świeżak po raz pierwszy przekracza próg kaplicy. Zamurowuje go. Milknie i szeroko otwartymi oczyma próbuje odnaleźć się wśród symboli i znaków. Wystarczy, że zaufa intuicji, a wtedy da się zaprosić do dialogu. Opowieści o tym, kim jest on sam, jaki jest jego Bóg i na czym polega nadzieja, do której ma prawo.
Zbawienie
Ściany kaplicy są pomalowane w taki sposób, by do linii wzroku wszystko tonęło w brązach, które oznaczają ludzki los. Ten sam, którego historia zaczęła się wraz z zamknięciem bram Edenu, a który tak brutalnie daje znać o sobie w życiu młodych ludzi. Przed Bogiem nie można stawać bez prawdy o tym, kim się jest. Zapominanie o swojej kondycji jest fałszem, który szybko rodzi pychę. A gdy ona przychodzi na świat, Bóg staje się jedynie sługą człowieka. Niewolnikiem zdanym na łaskę i niełaskę stworzenia. Bóg przestaje być Bogiem. Zamienia się w marionetkę.
Po obwodzie pomieszczenia biegnie czerwona linia. To droga krzyżowa. Oto sposób na pokonanie ludzkiego upodlenia. Oto, co wymyślił Bóg i jak przekonuje człowieka o swojej miłości, czyli o tym, że ludzkie życie ma sens i cel. Kerygmat – to trudne słowo nie jest znane chłopcom w poprawczaku, jednak jego treść mogą wręcz zobaczyć. Wszystko powyżej krwawego mostu męki Chrystusa to niebo. Dominujący kolor kaplicy. Niebo, które nie jest puste. Dwunastu Apostołów i Maryja to reprezentanci zbawionych. To także podpowiedź, że można na nich liczyć. Że ich wiara i wierność Jezusowi mogą przynosić owoce w życiu pogubionych nastolatków.
Imiona uczniów Jezusa są przetłumaczone. Ich treść to najczęściej zapewnienie, że warto zaufać Bogu, który prowadzi, strzeże, jest wierny czy przebacza. Poza tym przed Bogiem nie jesteśmy anonimowi. Zna nas, czyli kocha i potrzebuje. Czasami jest jedynym, któremu na naszym życiu zależy. Jedynym, ale za to jakim!
Nadzieja
Ściana ołtarzowa jest bez wątpienia najważniejszym elementem całego wystroju. Nie tylko bowiem zachowuje reguły pozostałych przestrzeni, ale dodatkowo nadaje im bardzo osobowy wymiar. W centrum znajduje się ikona zstąpienia do otchłani – ona jest Dobrą Nowiną. Ikona zwycięstwa Jezusa nad śmiercią i przekleństwem. Oto triumf dobra.
Zbawiciel wydobywa z grobów Adama i Ewę – ludzkość – mnie! Przynosi ratunek. Wprowadza do nieba. Chłopcy bardzo dobrze odczytują ten znak. Każdy z nich zdaje sobie sprawę z grobu, w którym tkwi. Zna śmierć grzechu, a akta sądowe są nagrobkiem kryjącym zgniliznę ich czynów. I co? Jak z tym żyć? Spokojnie, jest nadzieja! Jak długo Bóg jest po naszej stronie; jak długo wyciąga rękę w geście ocalenia; jak długo zawierzam Mu siebie – jestem zwycięzcą.
Kaplica w poprawczaku – to tylko kolory, symbole i gesty, jednak gdy zaczyna się w niej dziać Eucharystia, wtedy wszystko staje się jasne. Prawdziwe. Realne. Okazuje się wtedy, że nawet w poprawczaku można zostać wziętym do nieba.