Dziś, może jak nigdy, potrzeba światu takich Vianneyów. Bo skoro jeden kapłan oddany Bogu może porwać tylu ludzi, to jest jeszcze dla nas nadzieja.
On tam jest
Wieczorny wypad do miasteczka, które liczy dziś zaledwie 1300 mieszkańców (za czasów Vianneya było ich 270), musi się skończyć w jedynej czynnej o tej porze restauracji. Jak najbardziej świeckiej. Obok naszego stolika siedzi młody człowiek z czubem na głowie i agrafką w uchu, i bacznie się nam przygląda. – Polonaise? – pyta wreszcie, a kiedy potwierdzamy, z uznaniem wypowiada się o Janie Pawle II i „Solidarności”. Siedzący razem z nim starsi państwo ożywiają się. Pani wyciąga z portfela obrazek z Papieżem i pokazuje nam z uśmiechem.
We Francji to nie takie częste. Praktykuje zaledwie dwa procent społeczeństwa. – Za to ci, którzy chodzą do kościoła, są bardzo mocno zaangażowani. Widać to w nowych wspólnotach, gdzie jest dużo młodych – twierdzą Marie-Pauline i Eduard Dujardin. Osiem miesięcy temu wzięli ślub, teraz spodziewają się dziecka. Przyjeżdżają do Ars z Paryża przynajmniej dwa razy w roku. – Bardzo lubimy to miejsce – mówią. – Jan Maria Vianney to wielki święty, szkoda, że w naszym kraju zna go tylko te dwa procent. Dziś, może jak nigdy, potrzeba Francji i światu takich Vianneyów. Bo skoro jeden kapłan oddany Bogu może porwać tylu ludzi, to jest jeszcze dla nas nadzieja.
– Młodzi we francuskim Kościele to głównie ci, którzy brali udział w Światowych Dniach Młodzieży w Paryżu – podkreśla ks. Michał Klekus, Polak pracujący w Tulonie. – Wielu z nich wcześniej w ogóle nie chodziło do kościoła. Teraz ożywiają wspólnoty... Przed wyjazdem uchylamy drzwi kaplicy wieczystej adoracji w Domu Opatrzności. Stale ktoś w niej się modli. Podobno ksiądz Vianney w ramach kazania potrafił przez kwadrans powtarzać tylko trzy słowa: „On tam jest”. I wskazywać na tabernakulum. Ars to zrozumiało, pora zanieść to przesłanie dalej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.