Więcej Vianneyów!

Dziś, może jak nigdy, potrzeba światu takich Vianneyów. Bo skoro jeden kapłan oddany Bogu może porwać tylu ludzi, to jest jeszcze dla nas nadzieja.

Reklama



Budynek probostwa, w którym święty mieszkał przez ponad 40 lat.

Z początku nic nie zapowiadało takiego obrotu sprawy. Jan Maria Vianney urodził się w Dardilly koło Lyonu, w rodzinie ubogich wieśniaków Mateusza i Marii Beluse. Dziś w jego domu rodzinnym mieści się muzeum. Na podstawie skromnego wystroju wnętrza można wyobrazić sobie warunki, w jakich żyła rodzina. Stół, łóżko, zegar i kominek – to całe wyposażenie izby, w której Jean-Marie spędził swoje dziecinne lata. Największym skarbem świętego była wówczas drewniana statuetka Najświętszej Panny, podarowana mu przez matkę. Kiedyś Maria Beluse odnalazła czterolatka modlącego się przed figurą w obórce. Modlitwa towarzyszyła również nieco starszemu Jankowi podczas wypasania zwierząt. „Jakże byłem szczęśliwy w domu mojego ojca, gdy pasłem owce i osły. Miałem czas na to, żeby się modlić, medytować, zajmować się moim osiołkiem. To był dla mnie bardzo szczęśliwy czas” – zanotuje po latach.

Tymczasem we Francji szalała rewolucja. Dzieci nie miały świadomości chaosu, w jakim pogrążał się kraj, ale one także zostały dotknięte jego skutkami. Komunię świętą musiały przyjąć potajemnie, w prowizorycznej kaplicy urządzonej w szopie. Nie mogły też chodzić do szkoły. Jean-Marie nauczył się czytać dopiero w wieku 17 lat. Nic dziwnego, że seminarium ukończył z najwyższym trudem. Z łaciny miał nawet ocenę „debilissimus”, a przełożeni namawiali go do rezygnacji. Tylko wyjątkowa pobożność świętego i opinia proboszcza z Ecully, księdza Balley, sprawiły, że dopuszczono go do święceń.
 



Pokój proboszcza z Ars.

Schodzone buty
Przed kościołem w Ars dostrzegamy grupę młodych Francuzów. Modlą się pięknym, czystym śpiewem. Okazuje się, że odprawiają tu swoje rekolekcje. Niektórzy z nich są w seminarium. Czy pójdą w ślady księdza Vianneya? Chyba będzie im trudniej oderwać się od wygód tego świata. W domu proboszcza patrzymy na schodzone, przykurzone buty świętego, na łóżko, w którym lubił spać, „bo było najmniej wygodne”, i jakoś trudno nam w ten model wpisać dzisiejszych księży. Jan Maria Vianney siedemnaście godzin dziennie spędzał w konfesjonale. Kto by dziś tyle wytrzymał?

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama